▼
środa, 18 lutego 2015
A łzy jak groch
Jędrek do samodzielnych osób nie należy. Cały czas potrzebuje naszej pomocy. A to mu soczek nalać, a to kanapkę zrobić, a to, za przeproszeniem, wytrzeć tyłek. Czasami, gdy coś robię i muszę się skupić, jędrkowe prośby odbieram jak nękanie. I choć, co prawda, on już potrafi poczekać, jak coś chce, to jest w tym swoim czekaniu tak wytrwały i nieustępliwy, że jest to psychicznie męczące i często wolimy od razu spełnić jego prośbę, niż ma stać nad nami jak kat nad przysłowiową dobrą duszą. Ale bywa też, że czasami mamy dość. I wczoraj właśnie był ten moment. Gdy po raz 125 tego wieczoru Jędrek coś ode mnie chciał, a ja byłam zajęta, powiedziałam mu twarde nie. Na co moje dziecko najpierw się trochę zdenerwowało, a potem rozpłakało. Oczywiście dopięło swego, a ja wyrzuty sumienia mam do tej pory ;-)
Nie znam sie nic a nic, ale wydaje mi sie ze to normalny proces ze czasem dziecku trzeba odmówić i nie ma powodu do wyrzutów sumienia. Z tym ze zdaje sobie sprawe ze latwo to jest sobie teorie pisac...
OdpowiedzUsuń