Czwartek
Rano - hipoterapia. Obyło
się nawet bez cukierków.
Potem, gdy wyjeżdżaliśmy
do Warszawy i wynosiliśmy bagaże, założyłam Jędrkowi na plecy
dość duży plecak i o dziwo, nie zrzucił go od razu, tylko był
bardzo zadowolony. Nosił go potem cały dzień do samochodu, z
samochodu na zajęcia, z powrotem itd. Mały turysta:)
Po południu- 2 duże (1,5-2
h) zajęcia u naszej terapeutki w Warszawie. Ciężka praca. Jędrek
musiał przypomnieć sobie jak się mówi WA, jak się wyciąga język
itp. itd. Naprawdę ciążka praca,ale efektywna! Jędrek mówi coraz
więcej sylab i z z coraz mniejszą pomocą.
Wieczorem w sklepie Jędrek
wypatrzył sobie figurki Teletubisiów. Miał kiedyś identyczne
(dostał od cioci Kasi), ale gdzieś zgubił. Więc oczywiście
kupiliśmy. Tak to Jędrek sam sobie wybrał prezent urodzinowy.
Piątek
Rano znowu 2 zajęcia w
Warszawie. Jędrek naprawdę jest coraz bardziej współpracujący w
ćwiczeniach fonetycznych. Musimy to nagrać.
Poza tym Jędrek oswaja się z Emi, psem naszej terapeutki, czyli mamy też dogoterapię. I to jest ciekawe, jak się patrzy na takie początki. Dogoterapia, hipoterapia, sekwencje sensoryczne itd kojarzą się z przyjemnością. Jak popatrzeć na Jędrka początki to zawsze prawie można powiedzieć- "Ależ męczą dziecko". Tylko mnie to juz nie przeraża, wiem, że on tak na początku reaguje, że musi przełamać swój opór i lęk przed nowością, nawet przyjemną.
Wieczorem- basen w
Zambrowie. Jędrek wniebowzięty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz