sobota, 5 września 2009

Cd naszej codzienności


W piątek rano Jędrek wstał
grzecznie, zaczął się rozglądać po kuchni i się rozawanturował.
Najwyraźniej się wkurzył, że kupiliśmy soki, ale nie takie jak
on lubi. Ale już do przedszkola poszedł grzecznie.



Po południu pojechaliśmy
do Warszawy i niestety przed zajęciami zdążyliśmy zajść na
„nasz” plac tylko na pół godzinki. Na placu Jędrek się
huśtał, kręcił, chodził po słupkach, po kamieniu itd. Super.



Ale chyba niedostatecznie go
te półgodzinki udobruchało, bo na zajęciach był bekliwy.
Aczkolwiek szło mu dobrze. Asia ćwiczyła z nim samodzielne
mówienie prostych wyrazów, składających się z 2 sylab
(kombinacje: BA, DA, PA, TA, WA, MA bo te w tej chwili mówi
całkowicie samodzielnie, przy kilku innych potrzebuje lekkiego
dotknięcia). I mówił, nie tak jak my szybko razem, z lekkim
przestojem między dwoma sylabami, ale bez powtarzania po kimś tylko
z lekką podpowiedzią mimiczną. Byłyśmy z niego obie z Asią
bardzo dumne. A on beczał. Ale jak mu to wyłożyłam, to jakby się
trochę uspokoił. Na koniec zajęć „bawił się” z Emi (psem).
Bawił w cudzysłowie ponieważ to raczej oswajanie jak zabawa.
Jędrkowi pies nie przeszkadza, nie boi się, ale z daleka. Nie dąży
do kontaktu a nawet się przed nim wzbrania. Ale dał się położyć
na psie, głaskał go, a nawet na koniec to się wyłożył na nim
tak jakoś swobodniej, jakby z własnej woli. Może dlatego, że
byliśmy z Piotrkiem i widział jak brat się tulił i wykładał na
psie. Zastanawiamy się bardzo ostrożnie nad zakupem takiego psa.
Ale bardzo ostrożnie. Bo zdaję sobie sprawę z tego, że to nie
zabawka ani lek na autyzm Jędrka, tylko duży obowiązek. Jak
kolejne dziecko. Potrzebuje czasu, zaangażowania, miłości. Ja nie
wiem, czy mam tyle siły.



Dziś rano pojechaliśmy
wszyscy na basen. Jędrek z tatą byli na brodziku na zajęciach, a
my z Piotrem na dużym basenie. Było fajnie. Jędrkowi się
podobało. Pan już chyba załapał, że Jędrek jest nietykalski i
że kontakt z nim jest na jego zasadach. Jakoś się lepiej
dogadywali, pan nawet pochwalił Jędrka, że dziś spokojniejszy (no
pewnie, jak się mu za mocno nie narzuca swoich zasad..;) Poza tym
chłopcy przyszli na trochę do nas na duży basen i świetnie się
razem bawiliśmy dopóki nas nie wkurzyła jedna pani ratownik, która
nam zrobiła awanturę. Chyba o to, że za dobrze się bawiliśmy
(wymyślała jakieś bzdury, że niepływające dziecko nie może być
na dużym basenie tylko z rodzicami, że przeszkadzamy na torze
innym- których nie było!!!). Jak się później dowiedziałam pani
słynie z czepliwości. Ale humor mi popsuła. Patrzyłam sobie tylko
na Jędrka, który nic sobie z niej nie robił i myślałam, że w
pewnym sensie to szczęście, móc tak się odciąć od innych ludzi.



Po basenie pojechaliśmy
prosto do domu kultury na teatrzyk. Jędrek w czasie teatrzyku
wydębił ode mnie prawie paczkę Mamby, trochę postał za mną i
pokręcił mi włosy, ale w sumie to było dobrze. Wytrzymał
godzinę, trochę posiedział, trochę postał, zbytnio nie hałasował
i na pewno trochę się i popatrzył.



Wieczorem udaliśmy się do
Realu na zakupy. Jędrek był bardzo zadowolony. Świetnie się czuje
w hipermarketach. Chcieliśmy zobaczyć, czy rozpoczęła się już
akcja Podaruj dzieciom słońce. Dzwoniono do nas w sierpniu, że
będą zbierać tym razem na konkretne dzieci z regionu i ze nasz
Jędrek się załapał. Miały być jakieś ogłoszenia, ale nic nie
widzieliśmy. Nic to, miejmy nadzieję, że coś tam zbiorą i nas
dofinansują bo coraz bardziej rozwijamy skrzydła a to niestety
kosztuje. Niedługo napisze wam jaki mamy tygodniowy plan. Według
mnie -imponujący;)



Aha, zrobiłam dziś kolejne
obrazki do zeszytu Jędrka (tego z warszawskich zajęć). Jestem z
siebie dumna:)

4 komentarze:

  1. 3mam za Was kciuki;) pięknie czyta się ten blog;) czekam na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  2. (wymyślała jakieś bzdury, że przeszkadzamy na torze innym - których nie było!!!)

    -A gdyby tędy przepływała wasza matka, i tylko nie mówcie mi, że siedzi z tyłu !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ale dał się położyć na psie, głaskał go, a nawet na koniec to się wyłożył na nim tak jakoś swobodniej, jakby z własnej woli. Może dlatego, że byliśmy z Piotrkiem i widział jak brat się tulił i wykładał na psie. Zastanawiamy się bardzo ostrożnie nad zakupem takiego psa. Ale bardzo ostrożnie. Bo zdaję sobie sprawę z tego, że to nie zabawka" - to nie jest dogoterapia, to męczenie psa! Skoro uważasz,że pies to nie zabawka, dlaczego pozwalasz, by Twoje dziecko tak go traktowało? Czy wszystko przyjmujesz tak bezkrytycznie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wprost przeciwnie. Wszystko przyjmuję bardzo krytycznie i mam masę wątpliwości. Również do innych form terapii mojego syna. Niemniej, gdy jestem na zajęciach u kogoś poddaję się temu, co proponuje terapeuta bo to on prowadzi, nie ja.
    Nie atakuj mnie bo to nie ja to wymyśliłam. Teraz już wiem, że niektórzy dogoterapeuci są przeciwni kładzeniu się dziecka na psie. Niektórzy. Więc jeśli chcesz dyskutować na ten temat, to z dogoterapeutą, który takie praktyki stosuje, nie ze mną.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...