Rano, mimo że niedziela pojechaliśmy na zajęcia z wczesnego
wspomagania z panią psycholog.
Na poprzednich zajęciach Jędruś współpracował znakomicie.
Dziś nie było tak idealnie.
Przede wszystkim myślą i wzrokiem szybował gdzieś poza nami,
ciężko było z nim złapać kontakt wzrokowy. Może zaproponowane
zadania były za trudne i go zniechęciły, a może taki miał dzień.
Najpierw miał ułożyć drewnianą układankę, sowę z kawałków.
Kawałków było kilkanaście i to przekracza Jędrka możliwości.
Myślę, że to nawet nie kwestia zauważania elementów, tylko
jakiejś koordynacji wzrokowo - ruchowej. On ma problem z samym
włożeniem (trafieniem) poszczególnych elementów w pokazane
miejsce. Także układankę zrobił z pani pomocą, pani pokazywała
gdzie, a on wkładał i czasem samodzielnie trafiał. Potem było
zadanie na wbijanie kulek młotkiem do pojemnika. Na początku szło
fatalnie, musieliśmy mu pomagać, wbijać razem z nim bo albo za
słabo lub nietrafnie stukał młotkiem albo chciał wciskać kulki
palcem. Ale po kilku próbach wyszło mu ładnie, zaczął się
patrzeć na to co robi i wbijał jak trzeba. Ale ile mieliśmy
wszyscy troje (pani psycholog, ja, Andrzej) emocji przy pierwszych
samodzielnie wbijanych kulkach, to trzeba było widzieć. Autentyczna
radość i entuzjazm, że jest, udało się. Emocji więcej jak na
meczu piłkarskim. Na koniec było zadanie na szukanie małych
kuleczek w misce z jakąś soczewicą czy czymś w tym stylu. Jędrek
wygrzebywał kulki, potem je chował, znowu szukał, podawał mamie,
tacie, pani. Z zadania typu wygrzebywanie kulek zrobiło się
zadanie: daj mamie, daj tacie, daj pani. Nie najgorzej mu szło.
Generalnie mimo tego, że był dziś „odleciany” nie było źle.
Po pierwsze nie protestował (a przecież potrafi), po drugie, w
sumie robił, co trzeba. Co mi się jeszcze spodobało? Że gdy pani
powiedziała: "Przerwa idź od stolika, możesz wziąć samochód i pobawić się", wziął go i OBEJRZAŁ, a potem dopiero odłożył. Kiedyś by chyba nawet
nie wziął do ręki. Także w sumie byłam zadowolona z zajęć. Mam
prztyczka w nos - jakiś czas temu pyszczyłam, że nie chcę tych
zajęć, a teraz chętnie bym zwiększyła liczbę zajęć z tą
panią psycholog (już mnie w zasadzie nie denerwuje :)
A w domu – Jędruś uciął sobie drzemkę. Jak mi dziecko w dzień
śpi, to zaraz się boję, że chore. Ale to może taki dzień, bo
sama też się zdrzemnęłam. A tymczasem Jędrek się obudził i
radzili sobie dzielnie z Piotrkiem. Piotrek stał na straży (tak
sobie wymyślił), pilnował śpiącej mamy i już nieśpiącego
Jędrka i robił Jędrkowi kanapki. A ja po przebudzeniu się byłam
zachwycona, że tak się dogadali, że Jędrek mnie nie budził, a
zwracał się z tym do Piotrka. To jest coś!
Potem popracowaliśmy sobie nad artykulacją. Ćwiczyliśmy
powtarzanie i czytanie z książeczek pani profesor Cieszyńskiej. Na tych książeczkach nauczyłam czytać Piotrka, kto wie, czy wtedy
też nie nauczył się czytać (po cichu, w głowie) Jędrek. Teraz
ćwiczymy na głos. Dziś była książeczka z sylabami i wyrazami W
i F. Bardzo dobrze Jędrkowi szło. Tylko w pewnym momencie się
rozżalił mi tak straszliwie, że … mu obiecałam po pracy
rodzynki. A tak pięknie mówił LAMPA i PLAMA (czemu takie wyrazy w
tej części?), że nie mogłam się nacieszyć.
Co poza tym? Próbujemy robić masaż twarzy, zalecony przez panią
Ulę, ale nie idzie. Na razie Jędrek tego nie lubi i nie chce się
poddać, ale będziemy próbować dalej. W końcu nie raz było tak,
że coś czego na początku nie lubił, nie akceptował, później
sprawiało mu przyjemność i radochę.
A w domu wyszukuje coraz to nowe zabawki. Aktualnie nie ogranicza się
do Teletubisiów czy zestawu 3 pisaków, tylko zmienia, dodaje
kredki, długopisy, wynajduje różne samochodziki, figurki
zwierzątek. A dziś to nawet grał nam na flecie i harmonijce, czego
dawno nie robił. Zresztą nie jest to taka stara umiejętność.
Nauczył się dmuchać po koniec wakacji na zajęciach u Asi. To było wydarzenie!
Doskonala niedziela!! Troche drzemki, troche pracy, no i Piotrus taki dobry synek i brat!!
OdpowiedzUsuń