poniedziałek, 11 stycznia 2010

Piątek


W piątek tradycyjnie ruszyliśmy do Warszawy, aczkolwiek nietradycyjnie wcześniej jak zwykle (musieliśmy
wszak dotrzeć tego dnia jeszcze na Śląsk). Niemniej udało nam się
tak umówić, by Jędruś miał dwa zajęcia z dużą przerwą. Na
pierwszych zajęciach Asia ćwiczyła z Jędrkiem głównie
całkowicie samodzielne czytanie sylab z A. Oj, nie był Jędrek
zachwycony, niemniej część sylab przeczytał samodzielnie. Nie
sądzę, by tych, których nie przeczytał nie umiał. Problem jest
cały czas w tej całkowitej samodzielności, w jego uzależnieniu od
wspomagania (jakiegokolwiek). Na drugich zajęciach było trochę
artykulacji, trochę zadań na podawanie. Były zdania, typu PANI
MYJE, które Jędrek pięknie mówił, a potem podawał (oj, z
trudem). Były wyrazy, które podawał (Asia „mówiła” je za
pomocą gestów mimicznych, a on musiał je powiedzieć głośno i
podać wyraz) i oczywiście podanie a nie wymówienie było
problemem. Jędrek ostatnimi można rzec miesiącami ćwiczył u Asi
głównie artykulację, od zadań typu: „podaj” się trochę
odzwyczaił. No i był ból. Bolą go zresztą zawsze nowe wymagania
lub coś czego nie lubi i trzeba go przełamywać. On źle znosi to
przełamywanie, ja też. Przyznam się, był moment, gdy Jędrek
protestował, a ja… płakałam. Co prawda efekt był i oboje
wyszliśmy z zajęć zadowoleni, ale lekko nie było. A my się już
trochę przyzwyczailiśmy do tego, że Jędrek ładnie pracuje u Asi,
nie ma protestów, idzie chętnie na zajęcia itd., więc tym
bardziej ciężko, gdy znowu jest przełamywanie, protest itd. A na
koniec zajęć, można powiedzieć dla rozrywki ćwiczyli artykulację
sylab z serii: PSA, SPA, PTA, HMA, FNA, KŁA (+ inne samogłoski). Aż
miło było popatrzeć, posłuchać, jak Jędrek to pięknie wymawia,
niektóre wręcz z lekkością, bez trudu.



A w przerwie między zajęciami
poszliśmy do kina. Chłopcy na „Renifer Niko ratuje święta” a
ja na „Gorzkie mleko” (świetny peruwiański film. Polecam!).
Renifer podobał się obu chłopakom (Andrzej nawet stwierdził, że
się wzruszył ;) Jędrek na początku filmu był głównie
zainteresowany prowiantem, który mieli ze sobą, ale później już
oglądał film z zainteresowaniem i przyjemnością. I poskakać mógł
sobie do woli bo byli jedynymi widzami na tym pokazie :)



A wieczorem ruszyliśmy na Śląsk.
Droga była straszna. Szczerze mówiąc bałam się momentami bardzo,
czy jeszcze zobaczę starszego syna. Brr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...