czwartek, 4 marca 2010

Chorowity czwartek

Wczoraj po przedszkolu byliśmy na SI w KTA. Jędruś ładnie ćwiczył i był zadowolony, aczkolwiek widywałam go w lepszej formie.
Potem byliśmy u Sonii na dogoterapii. Jędrek oczywiście skupiał się na jedzeniu jabłek, piciu wody, chował się na kanapie, ale w sumie to było nieźle. Żelki dostał dopiero na koniec, wcześniej się nawet nie domagał. Nie grymasił, nie złościł się. Nie był może sam z siebie chętny do współpracy, ale nie było źle. Myślę, że zrobiliśmy malutki krok do przodu. Sonia lizała mu nogi, plecy a Jędrek nawet się śmiał. Choć ogólnie raczej był na odległość. Ale nakarmił Sonię (i Zosię!) jabłkami :)
Tak w ogóle to Jędrek ma swój charakterystyczny sposób na głaskanie psa. Czasem, kiedy pies np. siedzi, to przechodząc obok i patrząc w zupełnie innym kierunku wyciąga lekko w bok rękę by przesunąć nią po psiej sierści. Tak jakby udawał, że to niechcący, że to przez przypadek, ale robi to sam z siebie, bez prośby z naszej strony.
Wieczorem zaś dostał gorączki. Cały dzisiejszy dzień spędził więc dziś w domu, głównie w łóżku. Jest pogodny, nie grymasi, ale ma gorączkę. Odwołałam więc zajęcia, nie było też pracy w domu. Chory to chory. Coś mi ostatnio Jędrek częściej choruje, a może i nie częściej jak kiedyś, tylko teraz jestem bardziej uważna na wszelkie objawy choroby.
Dziś dowiedzieliśmy się o możliwości nowych zajęciach dla Jędrka: plastyczno-muzycznych (nazwałam je art-terapią) i metodą Weroniki Sherborne. Oczywiście zapisaliśmy się. Zajęcia będą w poniedziałki, więc muszę przełożyć zajęcia z wczesnego wspomagania. Jest nadzieja, że się uda. A tym samym będziemy mieli szczelnie wypełniony tydzień. Napiszę o tym jutro. Jak się uda ułożyć tą układankę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...