poniedziałek, 26 lipca 2010

Nad jeziorem

Nad jeziorem było bosko. Śmiem twierdzić i to nie przesadzając, że moja koleżanka z pracy po raz kolejny zaoferowała mi na tydzień raj. Wykorzystaliśmy ten czas jak najlepiej potrafiliśmy. Codziennie 2-3 razy dziennie chodziliśmy nad jezioro.  Małe, piękne, niemal bezludne. Przeważnie byliśmy tam sami. Chłopcy i ja czuliśmy się tam świetnie. Ja wypuszczałam się na środek jeziora. Chłopaki trochę bliżej brzegu pływali wpław, na pontonie, na materacu, chlapali się, walczyli. Jędrek był w siódmym niebie. Nikt nie musiał go zachęcać do wejścia do wody. Początkowo pływał głównie w pontonie lub sam, później również na materacu. Chętnie też nurkował, czym na początku z lekka przeraził ojca swego. Naprawdę świetnie się bawili. A Andrzej dzielnie strzegł naszych smyków i brał udział w walkach (nasz starszy jest niesamowicie waleczny i wszędzie znajdzie pole do walki). Jędrek sam raczej nie walczył, ale przyglądał się, śmiał i najwyraźniej podobały mu się te wygłupy. Poza tym codziennie jeździliśmy rowerami, aczkolwiek z powodu upałów nie w tak długie trasy, jak rok temu, raczej kilka-kilkanaście kilometrów. Jędrek wciąż w siodełku za tatą. Niestety obawiamy się, że za rok ta przyjemność nie będzie już możliwa, bo Jędrek najnormalniej w świecie wyrośnie z fotelika. Wieczorami graliśmy w biznes lub karty. W to jeszcze niewiele mogliśmy Jędrka włączyć aczkolwiek trochę próbowaliśmy.  Było super. Zero terapii tradycyjnej, tylko czysto naturalna :) Dobrze nam to wszystkim zrobiło. Zresztą popatrzcie sami.




Chłopaki pływają



Zasłużony odpoczynek



Woda jest fajna



A mój brat kochany



Płyniemy zgodnie gęsiego



Nasz brudny i szczęśliwy Jędrek



A czasem czysty i szczęśliwy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...