sobota, 25 września 2010

A tymczasem...

Chłopaki na turnusie radzili sobie dobrze, a nawet nieskromnie napiszę (bo misję napisania tej notatki powierzono tacie), że nawet bardzo dobrze. Jędrek chodził spać zazwyczaj trochę później jak w domu (21:00-21:30) i choć budził się zazwyczaj w nocy ok. pierwszej by trochę pomukać za mamą, to potem do rana spał grzecznie i nawet trzeba go było budzić na zajęcia, co w mej praktyce bycia ojcem chłopca z autyzmem było swego rodzaju ewenementem :) A z tym nocnym budzeniem to wyglądało mniej więcej tak: Jędrek wstawał z łóżka i zaczynał chodzić po pokoju, to tata też wstawał chcąc zagonić dziecko do łóżka, to Jędrek kładł się w łóżku taty, a gdy ten chciał go przytulić i pocieszyć to młody się oburzał na takie przytulanki i dawał ręką znać bym sobie najlepiej poszedł. Po czym, po paru minutach przychodził ponownie do łóżka, w którym spał na początku, a gdzie obecnie znalazł przyczółek ziewający ojciec i ponownie go wyganiał każąc się położyć gdzieś indziej. Po 3-4 takich zamianach oświadczałem synowi, że się tak nie bawię i mam to gdzieś i nigdzie już nie będę łaził po nocy, co chyba było przekonującym i skutecznym argumentem, bo ponownie zasypialiśmy tym razem już do rana.
Po śniadaniu Jędrek szedł dzielnie na zajęcia (rozpoczynał jako pierwsze dziecko zajęcia edukacyjne u Asi o godz. 8) i choć mniej lub więcej protestował to bez wspomagania (co jest dla niego bardzo trudne) wykonywał zadania. Masaże u Szymona przebiegały już w bardziej pogodnej atmosferze i nietykalski (przy próbach masażu twarzy lub ust przez obcą osobę) jeszcze parę miesięcy temu Jędrek teraz już na ogół chętnie się temu poddaje. W przerwach między zajęciami indywidualnymi Jędruś dzielnie też uczestniczył w zajęciach grupowych z Panią Anetą starając się malować, rysować i lepić z plasteliny różne figurki.
W samo południe, w przerwie między zajęciami był obiad. Jędrek zazwyczaj zjadał zupę i poskubał trochę drugiego, wyjadając np makaron, czasem jakąś surówkę, lub też obskubując panierkę ze schabowego. Brak obok dziecka troskliwej mamy ma też i swoje dobre strony. Bo Jędrek siadł grzecznie do stołu i dzielnie wcinał łyżką zupy wiedząc, że nikt nad nim nie będzie skakał i biegał z łyżką (któregoś dnia wsunął nawet buraczkową, którą na ogół mija z daleka). Podobnie było przy pozostałych posiłkach, trochę jak w wojsku. Był krótki komunikat z mojej strony: "chodź jeść" i jak się dziecko nie zdecydowało to tata za nim przez pól godziny z kanapką nie latał. Zazwyczaj jednak przychodził grzecznie i nawet ucinaliśmy przy tym krótkie dialogi: -'chcesz pić'? -tak, lub -'co chcesz'? -'daj to' i był gest wskazujący ręką na co ma ochotę), choć menu to zbyt bogatego nie miał. Przeważnie chleb tostowy z majonezem lub kabanosy.
Po podwieczorku, po 17, na turnusowe autiki czekały innego rodzaju atrakcje, jak: dwa razy jazda konno, basen, zajęcia met. Weroniki Sherborne, a w piątek (w naszym przypadku na zakończenie turnusu) - koncert i pokaz olbrzymich baniek mydlanych. Ze zdarzeń wartych odnotowania jest fakt, że Jędrek na głębokim basenie pokonał dystans 10x25m, choć to nie jest już jego rekord bo już po powrocie do domu, dziś rano przepłynął 15 długości basenu. Natomiast na "turnusowym" basenie była rura, której to atrakcji nie ma na "naszym" basenie i tata przy kolejnym zjeździe powiedział tylko zdziwionemu Jędrkowi pa-pa i puścił go samodzielnie, bo jak dotąd zawsze zjeżdżał Jędrek razem z kimś. Młody był trochę zaskoczony, ale na dole już nie miałem go co szukać... z ochotą już pokonywał kolejne schodki by dokonać następnego zjazdu. Inną, nową aktywnością Jędrka był czynny udział w koncercie, najpierw siedząc z tatą robił falę, a potem dał się wraz z innymi dziećmi "wyciągnąć" by stanąć obok pani Anety i robić za sekcję taneczną. A potem była wspólna zabawa w kółko graniaste i w pociąg co jedzie z daleka. Kółko pękało robiąc głośne bęc, a pociąg nie musiał czekać - Jędrek dzielnie się trzymał jako wagonik i w końcu po paru latach chyba mu się ta zabawa spodobała.
Na tym turnusie miał też Jędrek swą wielbicielkę, 9-letnią Gabrysię, której widocznie wpadł w oko bo miała ochotę chodzić z nim za rękę, lub też przytulić i dać buziaka. Cóż, Jędrek chyba jak to podsumowały ze śmiechem obserwujące tą sytuację mamy, "nie lubi narwanych bab", i choć czasem nie protestował od razu w takich sytuacjach, to raczej wolał zachowywać bezpieczny dystans.


Rio Bravo
Rio Bravo :)


Gabrysia, Jędrek i Pani Aneta
Gabrysia, Jędrek i Pani Aneta


na koncercie
A na koncercie była fala...


sekcja taneczna
...i sekcja taneczna,


pociąg odjechał
a potem pociąg odjechał.

3 komentarze:

  1. No jędrek uczestniczący w zabawach z innymi dziecmi i naśladujący ruchy to chyba przełom - ale się cieszę !

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak sam z siebie to jeszcze nie wyrywa się. Czasem go trzeba lekko zachęcić, pchnąć lub wziąć za rękę. Ale fakt - jak się w jakąś zabawę włączy to już nie ucieka ;)

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...