czwartek, 21 października 2010

Wciąż na wozie

W przedszkolu nie było źle. Może nie tak zachwycająco jak wczoraj, ale nie było źle. Jędruś troszkę mukał, ale ćwiczył na korekcyjnej. Tylko pracować z książką nie chciał.
Na biofeedbacku też było ok. Dziś przyniosłam bajki ze sobą. Jędrek bardzo lubi Willy Foga. Tyle, że siedzenie nieruchomo przez 45 minut to jednak trudna sztuka, więc dość często było: Jędruś, połóż nóżki, nie ruszaj rączkami..
Na basenie fajnie choć pan Jarek dalej jest przez Jędrka ignorowany:)
A u Zosi na dogoterapii ... było tak dobrze, że aż zachwycona Zosia do mnie zadzwoniła (bo dziś chłopcy pojechali sami; ja postanowiłam pomóc moim domowym krasnoludkom, co nijak bez mojej pomocy nie chcą sprzątać, gotować itd). Chyba powinnam zawsze puszczać chłopaków samych. Bo jak nie ma mamy, to Jędrek nie skupia się na mamie, na chowaniu za mamą, tylko nawiązuje kontakt z terapeutą. I dziś Jędrek był bardzo kontaktowy, i psa karmił z ręki i wcale nie od niechcenia, i psa czarował, i przyglądał mu się z wielkim zainteresowaniem itp itd. Ach, miło takie rzeczy słyszeć.
Do domu wrócił zmęczony, ale zadowolony. A jak sobie odpoczął, to jeszcze siedliśmy na kilka(naście) minut do stołu. I pięknie i chętnie pracował. Króciutko, ale to, co chcialam zrobił.
I nie mogę się nacieszyć tym, jaki jest dla mnie milutki:) Bawimy się w przytulanki- łaskotulaki. I nie napręża się, nie złości, tyłko  trochę w nocy lub nad ranem jak się obudzi. Mój dzielny mały chłopczyk. Lekkiego życia to on nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...