Na basenie Jędrula się obijał, pływając w poprzek i czepiając koralików. Uznałam, że zamienił się w koralowca. Ale i tak dostał lizaka na koniec od pani Haliny. Dostał, to chętnie wziął. Ja trochę mniej chętnie, ponieważ staram się nie dawać Jędrkowi lizaków. Są twarde, a Jędrek zamiast je lizać, gryzie i szkoda mi jego zębów. No ale przecież nie wyrwę mu prezentu. No więc tylko nieśmiało marudziłam, żeby nie gryzł, tylko lizał, smoktał, sokał, ale nie gryzł. I wiecie co? Próbował! Szło mu to trochę nieudolnie i dziwacznie. Zamiast lizać, wyprawiał jakieś dziwne mlaskania, ale próbował i szło mu to coraz lepiej. A ja patrzyłam smutno szczęśliwa. Smutno bo świadomość mam, że prawie 7 letnie dziecko ma problem z lizaniem, a szczęśliwa, że próbuje, że załapuje. Tylko na koniec, jak już lizak zrobił się mniejszy, to nie wytrzymał i zagryzł.
W przedszkolu, jak doniosła mi pani Agnieszka (błogosławiony Internet i maile), musiała któregoś dnia stoczyć z Jędrkiem bitwę o niewkładanie widelców pod dywan. Ciężko było, ale wygląda na to, że się udało. Może... Ale co fajniejsze i ważniejsze, pani napisała, że Jędrek zaczyna mówić w przedszkolu. Jego mówienie polega na sporadycznych wyjściach komunikacyjnych, gdy próbuje coś sam zakomunikować mową (czasem jedną sylabą, czasem słowem). Nie jestem przekonana, czy zawsze adekwatnie, ale SUPER, że próbuje. To jest COŚ.
A ja dziś na własne uszy słyszałam jak płynnie pożegnał się w przedszkolu: do wiidzeenia. Pięknie. A jak pięknie ćwiczył w domu. Ćwiczymy na słowach i prostych zdaniach. Dzisiejsze : "Ola ma samolot" było po prostu rewelacyjne. Żałowałam, że nie nagrałam. Urocze to było. I takie coraz bardziej naturalne brzmieniowo.
Mieliśmy też dziś dwa zajęcia z wczesnego wspomagania. Rano z pedagogiem, po przedszkolu z logopedą. Było nie najgorzej. A jutro tylko przedszkole i basen. Taka rozpusta. Już się cieszę:) Będziemy się słodko obijać. Należy nam się leniwa końcówka tygodnia.
Idę spać bo Jędrek ostatnio znów wcześniej wstaje. Dziś np. wyspał się już przed 3 rano. Rano? Toż to ciemna noc była.
PS. Nie na temat. Rewelacyjna piosenkę dziś słyszałam. Zaz - je veux. Zachęcam zwłaszcza francuskojęzycznych bo i tekst jest fajny (Je veux de l'amour, de la joie, de la bonne humeur = Pragnę miłości, radości, poczucia humoru).
PS. Pamiętacie o Eryku, prawda?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Haniu, ja nie mogę, Jędruś naprawdę próbuje mówić do dzieci w przedszkolu?.... Szok
OdpowiedzUsuńEee, nie tak szybko. Nie do dzieci. Do pani. Nie byłam przy tym, ale z tego, co obserwuję, to są to raczej takie sytuacje jak w domu. Czyli raczej wtedy, gdy się go o coś pyta i on próbuje odpowiadać.
OdpowiedzUsuńTak czy siak pani widzi pewna zmianę na plus i to jest dobre.
To wielki postęp ;) Ślicznie Jedrek robi postępy aż miło się czyta ten blog ;)
OdpowiedzUsuń