wtorek, 22 marca 2011

Ale te dziewczyny to wulkany energii

Taki sobie zwykły wtorek. Pobudka 4.30.  Przedszkole. Potem bezpośrednio 13.50-15.50 - trening słuchowy metodą Tomatisa. Po Tomatisie dogoterapia. Oj, z powodów różnych dawno nie byliśmy. Stęskniliśmy się. Jędrek zaśmiewał się (chyba z radości?) po wyjściu z samochodu. Potem okupował kanapę i ostro go trzeba były wyciągać do zajęć na podłodze ze szmacianym psem. To mnie wcale nie dziwi. Daje mi to tylko pełniejszy obraz Jędrka przyzwyczajonego do tego, że pracuje to się przy stole. Tak to sobie uzmysłowiłam dzisiaj, że z tego powodu jest z nim trudno pracować na dogoterapii. Że on ma tam za dużo swobodę, za mało jest ograniczony, wstawiony w ramki. No ale to dobrze, że to robimy, to jest mu tym bardziej potrzebne, choć nam łatwo nie jest. Mimo tego, że łatwo nie było, zauważyłam widoczny postęp Jędrka w komunikacji. Już sensowniej nam odpowiada tak lub nie, na nasze pytania. Czasem coś odpowie prawie sam z siebie. Nie zawsze adekwatnie (bo np. dziś powiedział, że chce KAWĘ:), ale ważne, że próbuje.
A poza tym chciałam się jeszcze może ciut wyżalić, może coś z drugiej strony docenić, bo Zosia jest nielicznym terapeutą, któremu nie przeszkadza moja obecność na zajęciach, a wręcz jest ona pożądana. Ostatnimi czasy tak trochę odczuwam smutno to, że większość terapeutów próbuje się mnie pozbyć z zajęć. Ja ich oczywiście rozumiem, bo wtedy jest łatwiej pracować. Z drugiej strony, mnie ta obecność jest bardzo potrzebna, daje mi dużo wiedzy o Jędrku, daje mi motywację do pracy, pomysły itd. Ale czasem nie mam już siły o to walczyć. Dlatego, dziękuję, Ci, Zosiu, że się mnie jeszcze nie pozbyłaś z zajęć.
A w ogóle Zośka i Gabrysia to chcą robić jakieś cuda na kiju w ramach Fundacji "Psi Uśmiech". Mam się o tym dowiedzieć szczegółowiej (fajne słowo?) na zebraniu Fundacji za kilka dni. Ale już teraz jestem pełna podziwu i przerażenia, że są tacy ludzie na świecie, a ja do nich nie należę. Nie będę się użalać (bo i tak za dużo tego ostatnio robię), ale to coś jest niesprawiedliwe, że jedni są tacy energiczni, odważni i pełni pomysłów, a inni zupełne flaki.

4 komentarze:

  1. Jak ty jesteś flak, to ja lady Gaga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłaś w sedno. Macie takie same skórzane majtki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spinkowa Mama24 marca 2011 09:24

    ech proszę Cię, nie jesteśmy cyborgami. na naszym blogu też powiało smętem, brakiem sił, bo ileż można stać na baczność i bez zawahania znosić kopniaki i trudy życia. Oczywiście, ze generalnie jesteśmy twarde i silne, ale ludzkie też i ja już wiem, ze to permanentne nie dawanie sobie prawa do tupnięcia nogą, chwilowej załamki i innych ludzkich zachowań, to pułapka. a macierzyńska siła i oddanie to nie postawa cyborga, naprawdę...
    Ja Was podziwiam jako rodzinkę, Ciebie solidarnie jako mama i kobieta.:))) pozdrowienia ciepłe (bo za oknem słoneczko znów)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja zawsze siedzę na zajęciach, chyba ,że mam inne plany ,chyba to jasne ,że mamy prawo podpatrywać jak pracują terapeuci, bo niby skąd byśmy miały wiedzieć jak samemu pracować z dzieckiem. Dobremu terapeucie nie przeszkadza ,że jest obserwowany, a dziecku, no cóż przecież ono powinno nauczyć się pracować w różnych sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...