wtorek, 12 kwietnia 2011

wind of change

Wiosna idzie, ale jakoś miast poświecić ciepłymi promieniami słońca, zatacza się w tym swym chodzie, wiatrem targając łyse gałęzie drzew i deszczem darząc szczodrze. Ale o innym wietrze zmian chciałem wspomnieć. Byłem wczoraj z Jędrkiem na zajęciach z Art-terapii, a że KTA po sąsiedzku ma jakiś kościół, a w kościele tym rekolekcje zapewne jakieś, więc całkiem spory parking był szczelnie zajęty samochodami. Udało mi się wypatrzeć w końcu jakieś wąskie miejsce, ale samochód z lewej zaparkowany po skosie tak, że wsunąć się tam można było zostawiając miejsca prawie tylko tyle co na szerokość lusterek, zwłaszcza z tyłu, gdzie siedział Jędrek. I dylemat: deszcz pada, nie wysadzę młodego by mókł, a nuż gdzieś pobiegnie jak będę się wsuwał między samochody. A może zostawić samochód w przejeździe przed zaparkowaniem, po czym odprowadzić dziecko do ośrodka, zostawić je tam samo, wrócić i zaparkować? Ech tam, zaparkuję i coś wymyślimy. Udało mi się wypełznąć z auta, ale z tyłu drzwi otwierają się na tyle tylko, że ledwie wsunąłem dłoń by młodemu odpiąć pasy. I mówię: "Wstań, przejść między siedzeniami na przedni fotel i wyjdź moimi drzwiami". Banalne, nieprawdaż? Nie dla autysty, który większość czynności musi mieć przećwiczonych i czasem uparty jest jak osiołek, że pewne rzeczy robi się dokładnie w określony sposób. A tym razem proszę: Jędrek z uśmiechem podniósł się z fotelika i wykonał to co mu powiedziałem. bez żadnego szturchania, popychania i pokazywania palcem. Ot tak, po prostu. Dopiero gdy to zrobił uświadomiłem sobie, że to właśnie powiew tego "wiaterku zmian". To są fakty i już nie tylko się nam wydaje, że Jędrek lepiej słucha i reaguje na to co się do niego mówi. Znowu "powiało", gdy wracaliśmy z zajęć. Samochód po naszej lewej bez zmian, za to z prawej zwolniło się miejsce. Jędrek, który zazwyczaj siedzi z tyłu za kierowcą próbuje się wciskać między samochody. Mówię mu: Dziś z drugiej strony, luźniej będzie Ci wejść, przejdziesz na swe miejsce w środku i jakoś cię przypnę. Zareagował. Choć zrobił przy tym jeszcze coś z własnej inicjatywy - przełożył podkładkę na prawą stronę samochodu i usiadł przy otwartych drzwiach śmiejąc się przy tym radośnie ze swego pomysłu. No fakt, tak jest racjonalniej :)
A dziś w przedszkolu zastanowił mnie jeszcze jeden szczegół. Udało mi się nauczyć Jędrka rozwiązywać sznurowadła ("pociągnij za ogonek, nie za pętelkę"), nawet zgeneralizował to na kolejne wiosenne buty. I ładnie skupia wzrok na tej czynności, a kiedy na zajęciach, pani pokazuje mu karteczkę z obrazkiem kolejnej czynności, którą będziemy wykonywać, to trzeba mu prawie pod oczy ją podsunąć i jeszcze ze trzy razy zachęcić by łaskawie raczył spojrzeć nań.
Mamy z Hanią w ogóle taką koncepcję ostatnio, że Jędrek o wiele łatwiej reaguje na zadania, które stawia mu życie, niż na sytuacje, jakie ma przećwiczyć na zajęciach. Bo do dziś dużym problemem jest dla Jędrka naśladownictwo. Trudno mu pokazać swoją lub innej osoby głowę, brzuch, nos czy oczy. A gdzie nam mu do naśladowania piosenek z przedszkola, które nie sprawiają problemu 3-latkom, w stylu: "Idzie zuch, wicher dmucha". Czy to brak motywacji? Czy może też, w Jędrka mniemaniu takie aktywności jak na zawołanie pokazywanie głowy są bezsensowne? Bo czemu normalnie dziecko to robi? Chce pokazać, że umie, że wie. Chce sprawić radość drugiej (zazwyczaj bliskiej) osobie i przed nią się pochwalić. Jędrek takie relacje z drugą osobą ma w głębokim poważaniu. Chyba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...