Od ponad tygodnia jesteśmy nad morzem. W naszym ukochanym Łukęcinie, na campingu pod namiotem. Jak obliczyliśmy jesteśmy tu po raz piąty. Pierwszy raz przyjechaliśmy, gdy Jędrek miał 2 lata i od tamtej pory przyjeżdżamy co roku. Raz zrobiliśmy wyjątek, pojechaliśmy do Krynicy Morskiej i nie byliśmy z tej zamiany zadowoleni. Więc choć droga koszmarnie daleka co roku przyjeżdżamy tu na oswojony przez nas camping i znane okolice. Łukęcin to nasz camping, nasza grochówka wojskowa, pani w kiosku i koleżanka Dorota z Warszawy, którą spotykam tylko tu:)
Jędrek miejsce oczywiście rozpoznał i od razu poczuł się jak u siebie. Pogoda nam wyjątkowo nie dopisuje, ale dzielniśmy bardzo i wytrwali. Przez pierwsze dni nawet plażowaliśmy, kąpaliśmy się w morzu, Jędrek z wielką radością. Mówimy, że w zasadzie to warto przyjeżdżać nad morze dla Jędrka, bo z reszty z nas marni plażowicze. Piotrkowi się szybko nudzi, mnie woda jest za zimna (choć w tym roku odkryłam przyjemność kąpania się w morzu i pływania z falami), Andrzej i owszem by się pokąpał i poleżał, ale tak naprawdę główny amator plaży to Jędrek. Jemu się nie nudzi wcale. Może tak godzinami bawić się w piasku lub brykać nad brzegiem morza. W tym roku miał też ciągoty do samodzielnego wchodzenia do wody więc należało uważać, ale za to nie robił już jak rok temu samodzielnych długich pieszych wycieczek brzegiem morza.
Poza plażowaniem jeździliśmy też rowerami: do Dziwnówka, Dziwnowa (gdzie podziwialiśmy podnoszenie i opuszczanie mostu zwodzonego), Pobierowa, Trzęsacza, Rewala i Niechorza. W Trzęsaczu oprócz ruin zabytkowego kościoła tuż nad morzem, jest fajny plac zabaw i tam Jędrek mnie zaskoczył bo wchodził sam wysoko na różne drabinki i pająki. Trochę miałam pietra, ale dzielnie sobie radził; zaskoczył mnie i zadziwił pozytywnie. Do Niechorza dotarliśmy po raz pierwszy i oczywiście wdrapaliśmy się tam na latarnię - cóż mogę powiedzieć - wiało.
Jak co roku nad morzem jedną z atrakcji chłopców są wesołe miasteczka. Chłopcy jeździli na karuzeli zwanej Tower. Kręci się jak karuzela, tyle, że bardzo wysoko. Jędrkowi buziak się cieszył. Starsi chłopcy mieli też atrakcje na Extreme, Jędrek był na to niestety za mały.Ale dziś znaleźliśmy w jednym wesołym miasteczku takie extreme, gdzie wpuszczali już od 130 cm wzrostu. Ależ się Jędrkowi buzia cieszyła. A pan obsługujący maszynę na koniec mu gratulował odwagi. Hehe, Jędrek do takich rzeczy jest odważniejszy ode mnie. Może nie ma tej świadomości, wysokość go nie przeraża, a kręcenie się lubi i ma na to większą tolerancję i zapotrzebowanie jak zazwyczaj ludzie.
Poza tym Jędruś na campingu jest grzeczny. Pobudki robi koło 6.oo Dziś poszłam z nim rano na spacer nad morze. Fajnie nam się szło w kaloszach.
Awanturki zrobił nam ze dwie, jak był głodny bardzo. Ale nauczyliśmy się go lepiej wyczuwać, nie przeciągać w porze obiadowej. I zmieniać jak mu się nudzi w jednym miejscu. I wtedy jest dobrze. Jędrkowi jest tu z nas zdecydowanie najlepiej:) Dla niego warto tu przyjeżdżać.
Dziś patrzyłam na Jędrka nad morzem na naszym spacerze. I nie wiem, czy moje myśli są słuszne czy nie, ale zastanawiałam się, czy jemu nie jest lepiej na świecie jak nam. Jak się cieszy, to się cieszy całym sobą. Jak złości, to też, ale złości się przeważnie krótkotrwale, a cieszy często. Może on potrafi przeżywać życie tak jak trzeba, łapać chwilę, a nie tak jak ja cieszyć się, ale mieć cały czas pod skórą lęk i niepokój o przyszłość. Za dużo świadomości? Może taki Jędrek osiągnął już na wstępie to, do czego my musimy dążyć przez całe życie? A może jest taki radosny dlatego, że jest dzieckiem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
coś w tym jest, co napisałaś na samym końcu.. i wierzę, że tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuńTe okolice w których akurat jesteście bardzo je lubię ;) Trzęsacz, niechorze, dziwnówek eh... same miłe wspomnienia ;) Musze wam coś napisać, może się ucieszycie, ale dzięki waszemu blogowi, dzięki jędrkowi i innym dzieciaczkom z autyzmem - postanowiłam pójść na studia pedagogiczne (mgr) gdzie specjalizacją jest właśnie wczesne wspomaganie rozwoju dziecka - chcę pomagać takim dzieciom jak jędrek :) Pasjonuje mnie to ;) Także już niedługo i ja będę mogła pracować z dzieciaczkami, kórym będę mogła pomóc - i to da mi dużo radości :) Pozdrawiam ania ;)
OdpowiedzUsuńAniu, cieszę się :))))
OdpowiedzUsuń