Drugi tydzień ferii spędziliśmy na turnusie edukacyjno-rehabilitacyjnym w Czarnym Lesie. Dawno (ponad pół roku) tam nie byliśmy z różnych względów. W ubiegłym roku szkolnym Jędrek spędził tam kilkanaście tygodni. Obecnie nie jest to możliwe, choćby ze względu na szkołę (ale nie tylko). Tak więc mieliśmy pewne obawy bo przerwa była długa, a i w Czarnym Lesie trochę zmian personalnych (nowi terapeuci). Ale było bardzo fajnie. Jędrek czuł się tam świetnie, przyjechał jak do siebie. Był grzeczny, uśmiechnięty. Widać było, że mu tam dobrze, może nawet lepiej jak w domu ;) Może dlatego, że życie tam ściśle zorganizowane, a on na dodatek do tamtego porządku się przyzwyczaił. Oczywiście nie do tego stopnia by był zachwycony na wszystkich zajęciach (bo nie zawsze one były dla niego łatwe i przyjemne). Ale nawet jak się tam z lekka buntował, szczerzył zęby i wypróbowywał nowe panie lub pokazywał starym, że ma czegoś dość (ale nie robił tego zbyt często i mocno), to wszyscy sobie z nim świetnie radzili i praca szła. A ja byłam zadowolona, że ktoś jednak potrafi pracować z moim trudnym dzieckiem.
Poza tym było miło, przyjemnie, ciekawie i sympatycznie towarzysko bo ponownie spotkałam kolegę Darka i jego syna Mateusza, o których już kiedyś pisałam. Nowe mamy też były przesympatyczne. Odpoczęłam, oderwałam się od kłopotów. Uświadomiło mi to ponownie, że ja też potrzebuję oddechu, odpoczynku i terapii. Cieszę się więc, że obecny turnus okazał się terapeutyczny nie tylko dla Jędrka :)
Na 5-dniowym turnusie Jędrek miał codziennie dwa zajęcia edukacyjne (po 50 minut) z Anetą (były to głównie próby samodzielnego nazywania przedmiotów, czytanie na głos, odpowiadania na pytania za pomocą wyboru odpowiedniej etykiety-napisu (spośród 10), dwa zajęcia po 50 minut z dwoma fizjoterapeutami (głównie masaże twarzy, głowy, ćwiczenia logopedyczne, plus inne masaże), trzy zajęcia po 25 minut z serii ćwiczeń manualnych, ruchowych, plastycznych, słuchowych z nową panią, która świetnie sobie z Jędrkiem, również zbuntowanym i ją wypróbowującym radziła oraz zajęcia grupowe - dwa razy Weronika Sherborne + jedne zajęcia relaksacyjne. Dwukrotnie byliśmy również na basenie, gdzie Jędrek był przeszczęśliwy i zrobił mi "numer" - wskoczył na murek, dość wysoki, aż pan ratownik krzyczał i gwizdał (a Jędrek miał to w nosie, tylko się cieszył) i w ogóle świetnie się bawił na basenie.
Ogólnie turnus uważam za udany i cieszę się, że tak miło i pożytecznie zakończyliśmy styczeń a rozpoczęliśmy luty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Haniu, bardzo się cieszę, że wszystko się udało. Jak to miło słyszeć że jesteś w lepszym nastroju! Zobaczysz wszystko się ułoży jak tylko odetchniecie ze sprawami szkolnymi. u mnie tak własnie było - znalezienie odpowiedniego miejsca dla dziecka zaowocowało spokojem w domu :).
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla twojego ślicznego synka!
Oby, Kaju! Bo zdaję sobie sprawę, że ten turnus, to mimo wszystko żaden przełom w naszym życiu, ani w zachowaniu Jędrka, ani w moim samopoczuciu. To był miły oddech, ale prawdziwa rzeczywistość przed nami.
OdpowiedzUsuń