piątek, 4 maja 2012

Siódma sesja z delfinem Zeusem

Dziś na delfinach było ekstra. Jędrek był super. Grzeczny, współpracujący, zadowolony. I znowu jeździł sam na Zeusie. W nagrodę kupiliśmy mu bandycko drogie lody (innych tam nie było, a chcieliśmy by miał od razu fajną nagrodę).

Za to ranna akcja była taka, że ja jeszcze nie mogę dojść do siebie. Jestem emocjonalnie mocno nadszarpnięta. Zażyczyłam sobie urlop od Jędrka co najmniej do południa (dopiero poszłam z nimi na delfinoterapię), ale dalej jeszcze nie doszłam do siebie. Wniosek jest dla mnie jeden, albo jesteśmy rodzicami-partaczami, albo Metoda Krakowska zrobiła nam dużo złego (przede wszystkim nie nauczyła umiejętnie postępować z Jędrkiem i uczyć go rzeczy przydatnych, a jednocześnie zniechęcała do behawioryzmu, który w tej chwili wydaje mi się jedyną deską ratunku). Albo się mylę i tej deski nie ma. Mamy takie dziecko, nic się nie da zrobić i skończymy wszyscy w psychiatryku. Dziś naprawdę przydałyby mi się leki znieczulające. Nawet super fajny Jędrek na delfinach nie był w stanie mnie pocieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo trudny czas

Weszłam na bloga Jędrka, żeby zamieścić nowy apel i aż się zdziwiłam, że nie pisałam ponad 2 lata, w zasadzie dwa i pół roku bez słowa. Szcz...