czwartek, 11 kwietnia 2013

O rozmowie z naszym terapeutą

Wczoraj odbyliśmy długą rozmowę z głównym terapeutą Jędrka, panem Łukaszem. Po raz pierwszy to my się umówiliśmy na rozmowę w Ośrodku a nie z nami się umówiono. Do tej pory chodziłam tam, gdy mnie wzywano (od początku roku byłam chyba tyko na 3 takich dłuższych rozmowach). Teraz poczułam w końcu, że ja chcę porozmawiać, o czymś powiedzieć, czegoś się dowiedzieć. I dobrze. Bo to w moim odczuciu była bardzo pozytywna rozmowa. Dowiedzieliśmy się wielu szczegółów na temat funkcjonowania Jędrka w Ośrodku, nawet jakieś filmiki obejrzeliśmy (i bardzo nam się np. podobał Jędrek niosący sam sobie talerz z obiadem:) Sporo przegadaliśmy z panem Łukaszem i mam wrażenie, że pan Łukasz już nieźle Jędrka wyczuwa i wiele już o nim wie i rozumie. Podoba mi się podejście i cel, jaki tam sobie stawiają w postępowaniu z Jędrkiem. W dalszym ciągu naszym głównym celem jest, by Jędrek dobrze się czuł w Ośrodku, by go oswajać, wzbudzać jego zaufanie. Ja zrozumiałam i jasno to wyartykułowałam, że skoro ja wciąż jeszcze mam traumę po 5 latach terapii na przymus, która z nas wyciskała soki, a efekt był, jaki był, to Jędrek może mieć tym bardziej strach, niechęć i bunt przed terapią. W Ośrodku na szczęście to widzą i czują, i posuwają się bardzo powolutku. I już pewne efekty są. Jędrek coraz fajniej pracuje na zajęciach grupowych, plastycznych, ale i logorytmice. Nie ma z nim problemu na spacerach. Jest postęp w poddawaniu się proponowanym zajęciom na SI. I co z tego, że kiedyś to już było. Wtedy działał często jak przeszkolony-przymuszony żołnierz. Może za to teraz jak to wyniknie bardziej z chęci, jak będzie miał poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, to będzie to bardziej trwałe i przynoszące lepsze efekty? Zobaczymy. Na razie cieszę się z małych kroczków i nie oczekuję zbyt wiele. Najważniejsze jest dla mnie, że w Ośrodku próbują Jędrka zrozumieć, a nie dopasować do ich założeń i schematów. Może tak się dzieje, bo wiedzą, że inaczej do autysty nie dotrą, jak nie pójdą jego drogą? A może ja coś dorabiam?
Nieważne. Wrażenia mam ze spotkania bardzo dobre. Zaufania nabrałam do terapeuty. Nie, nie miałam powodu nie mieć zaufania do naszego terapeuty. Mój dystans wynikał raczej ze zmęczenia dotychczasową terapią. Doszłam do wniosku, że po 5 latach terapii, które nie przyniosły spodziewanych przez mnie efektów, straciłam w nie wiarę. I potrzebuję odpoczynku i powolnego nabierania zaufania. Malutkimi kroczkami. Jak z Jędrkiem. Nie chcę, by mi ktoś coś wciskał na siłę. Żadnych mądralińskich rad nie zaakceptuję. Żadnych mądrości z góry. Żadnego przymusu. Za to potrzebuję zrozumienia i wsparcia. I na tej rozmowie tak się czułam, rozumiana.
No. I tak ma być :)

2 komentarze:

  1. Mam przeczucie, że teraz wszystko idzie u Was w dobrym kierunku. Gorąco Ci kibicuję i życzę wszystkiego dobrego. Nasze dzieci potrafią zaskakiwać i trzymam kciuki, aby to przydarzało Ci się coraz częściej.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...