czwartek, 14 listopada 2013

Galaretki

Galaretkożerców jest w naszym domu dwóch. Piszący te słowa ojciec rodziny i Jędrek, który, jako najbardziej otwarty na różne kulinarne wynalazki, w galaretkach jakiś czas temu zasmakował i jako świadomy klient robi czasem ze mną zakupy w sklepie samoobsługowym i wrzuca do koszyka pudełko małych słodkich co-nie-co. Jak na autystę przystało ma w temacie galaretek jednak swoje widzimisię. Otóż nie zjada czerwonych. Generalnie chyba większość czerwonych rzeczy wg Jędrka jest ble, czyli niejadalna. Pudełko z galaretkami jest u nas w kuchni pod kluczem, gdyż inaczej wszystkie szybko by zostały zagospodarowane lub, co też całkiem prawdopodobne, porozkładane kolorami na stoliku, biurku i w innych ciekawych miejscach. Przechodzę sobie dziś przy stole w pokoju, gdzie leżą jeszcze dwie zielone z Jędrkowego przydziału i te galaretki wołają do mnie: "zjedz nas". Wydawały się takie opuszczone. Chwyciłem za jedną i szybko zniknęła w  mych ustach. Po sekundzie był przy mnie Jędrek, z miną w stylu: "no wiesz, jak mogłeś!". Ale nie zrobił mi awantury, kazał tylko otworzyć usta i sprawdził czy na pewno już ją zjadłem, po czym chwycił mnie za rękę i zdecydowanie zaprowadził do kuchennej zamkniętej szafki. Sugestia była tym razem aż nadto czytelna. "Oddaj co nie twoje".
Drodzy Rodzice, nie podjadajcie dzieciom galaretek.


P.S. A Jędrek po całym tym zdarzeniu profilaktycznie podbiega do stołu i rękoma osłania swą własność gdy przechodzę w pobliżu.

4 komentarze:

  1. Dobrze, że z Wami nie mieszkam;) w moim przypadku klucz by nie pomógł;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się ubawiłam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a Jędrek nie jest juz na diecie ?? czy cos mi się pokreciło ???

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś Ci się pokręciło. Niestety nie jesteśmy w stanie być na diecie.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...