Jędruś chory, ale w nie najgorszej
formie. Wesoły, nie zaszywa się w kąt, jak to niedawno w czasie
którejś choroby. No to sobie popracowaliśmy.
- Układanka z pianki z jakimś
warzywem, którego nie potrafię rozszyfrować. Z 6 elementów.
Jędrek naprawdę nieźle układał. Widzę postęp. Czyli warto
ćwiczyć?
- Cztery pory roku. Najpierw Jędrek złożył ponownie
puzzle z zimowymi obrazkami (no niestety znowu nie wybierał dobrze).
Potem od razu wybrał dobrą kartkę odpowiadając mi na pytanie,
jaka to pora roku. Potem z elementów na kartkach układaliśmy 3
częściowe zdania, typu: Osioł jeździ na łyżwach. Miś lepi
bałwana. Podmiot był w zasadzie bez znaczenia, ale pięknie podawał
dopełnienia, wszystko się zgadzało (lepi bałwana, jeździ na
łyżwach, rzuca śnieżkami, bawi się na śniegu). Naklejałam
zdania na kartkę. Zadawałam pytania typu: Kto? Co robi? Co lepi?
Pięknie pokazywał palcem na właściwy wyraz (prawie bezbłędnie).
I pisaliśmy te wyrazy odpowiedzi na pytania. Podtrzymywałam go
lekko za palce, ale wyraźnie widziałam, że to on prowadzi.
Oczywiście była też artykulacja. Już nie zachwycam się, że
powie pięknie wyraz O-SIO-Ł. Chciałabym by powtarzał np.
śnieżkami, i powtarza, ale raczej ze mną, albo sylaba po sylabie i
nie wszystko jest wyraźne. Chyba za bardzo się spieszę, za dużo
bym chciała, a on jeszcze nie jest w stanie temu sprostać.
- Kamelot . Ułożyliśmy dziś 5 zestawów
klocków. 3 pierwsze już robiliśmy i aczkolwiek Jędrek robił je
lepiej, jak poprzednio, to okazywał pewne zniecierpliwienie. Miałam
wrażenie, że podobało mu się, gdy przeszliśmy do czegoś nowego.
Ciężko mu odwzorować układ klocków patrząc na obrazek, nie robi
tego samodzielnie, muszę mu ciągle podpowiadać, ale momentami
miałam wrażenie, że wie o co chodzi. I pokazał mi dobrze, gdzie
jest lewa strona, gdzie prawa i miałam wrażenie, że jak mówiłam
„rycerz z lewej strony”, to mu pomagało. Może tak, może nie.
- Sznurki i dziurki. Ładnie mi podał wszystkie 4 obrazki
na polecenie (podaj kaczkę, podaj rybę itd.), całkowicie
samodzielnie, bez popychania, z wolą współpracy, bez uników
(trochę mnie to zaskoczyło). A potem wyszywaliśmy rybę tzn.
Jędrek przeciągał sznurowadło przez dziurki w obrazku i robił to
prawie samodzielnie. Podtrzymywałam mu tylko obrazek, a on sam
trzymał sznurowadło, wkładał do dziurki, przeciągał. Widzę
spory postęp w szyciu!;)
- Co to? Kto to? (zestaw obrazków i
płyta z nagranymi dźwiękami do obrazków) . Wybrałam 6 obrazków (co można
usłyszeć na spacerze). Najpierw nazwaliśmy obrazki (artykulacja),
potem Jędruś mi je podawał (daj samochód, daj helikopter itd.) i
zrobił to bardzo ładnie, bez kombinowania. Potem słuchał nagrania
i podawał obrazek (Co to za dźwięk?) i wystarczyło lekkie
pukniecie w kark by podawał idealnie, bez kombinowania (jak
zostawiłam mu całkowita samodzielność, to podawał niekoniecznie
dobrze). Potem podpisał obrazki napisami. Potem dopasował napis do
napisu (jedne pisane drukowanymi, inne pisanymi). A na koniec jeszcze
podawał mi napisy, słuchając nagrania. I wszystko robił naprawdę
nieźle, pod warunkiem, że było lekkie wspomagające pukniecie w
kark. No i oczywiście wszędzie, kiedy się dało dokładaliśmy
artykulację. W zasadzie możemy już wszędzie ją dodać, tylko
czasem wyraz jest powtórzony mało wyraźnie albo kawałkami.
Powinnam poczytać sobie moje wcześniejsze posty na ten temat bo
jakoś mało usatysfakcjonowana jestem tą obecną artykulacją, ale
pewnie dlatego, że zachciewa mi się by powtórzył sam cały wyraz,
a to niestety wychodzi tylko czasem. Zresztą, dziś mało co mnie
satysfakcjonuje. No Jędrka podawanie i pokazywanie palcem było
pocieszające.
A jakby ktoś się zastanawiał, skąd mam tyle gier itd. Prosty patent - wymienić się (pożyczyć) od znajomych. Bo te linki, które podaję, to nie po to by zachęcać do kupna, tylko, żeby było wiadomo, o jakiej konkretnej grze - pomocy mówię.
Jędrek potrafi naprawdę dużo!!!Ciekawa jestem ,czy stosujecie nagrody.My jesteśmy na programach behawioralnych, u nas bez nagród ani rusz. Nie wyobrażam sobie pracy z moim Rafałem bez ciągłego go motywowania i wzmacniania nagrodami.pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuńMy pracujemy bez nagród. Takie jest jedno z założeń metody, która pracujemy. I w tej chwili to już te nagrody nie są nam raczej potrzebne, a wprowadzanie ich byłoby cofaniem się. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńJakby na to nie spojrzeć to każdy człowiek działa dla jakieś korzyści,coś po coś.Dziecko w szkole stara się o dobre oceny....my pracujemy jak najlepiej,żeby szef nas docenił i dorzucił premię.Mój syn zbiera żetony(punkty) za wykonane zadanie a potem wymienia je na ulubione (autystyczne)zabawki lub na atrakcyjne zajęcie(np.słuchanie muzyki).Pewnie nie udało by mi się nic z nim wypracować bez nagradzania a tak pracuje z uśmiechem na twarzy.Rafał cierpi na głęboki autyzm.
OdpowiedzUsuńEwa, ja nie neguję sensu i skuteczności pracy z nagrodami. Ale taka praca ma też swoje wady. Myślę, że jeśli daje się pracować tak by nagrodą było nasze wzajemne zadowolenie (a tak już jest), to nie ma sensu cofać się do nagród za każde działanie dziecka.
OdpowiedzUsuńNa nagrodach Jędrek pracował swego czasu w naszym białostockim KTA. Ale ta forma pracy mnie nie przekonywała. Dużo by można mówić na ten temat.
Myślę, że dużo zależy od dziecka i rodzica. Co komu pasuje.