Wczoraj co piątkowy wyjazd na terapię
do Warszawy. Tym razem, zgodnie z zaleceniem pani Eli, ćwiczyliśmy
głównie zadania językowe z naciskiem na samodzielne ich wykonanie.
Działanie i samodzielność. A więc było, np. dokładanie do
zwierząt miejsc, gdzie mieszkają (pytania typu: Kto mieszka w
oborze?), była układanka z dzikimi zwierzętami (Kto ma trąbę –
wyjmij albo włóż), były kolory (podawanie kartek z kolorami
odpowiadając na pytania typu: Jakiego koloru jest pomidor? a potem
podawanie napisów kolorów, gdy pokazywało mu się kredkę i
pytało: Jaki kolor ma ta kredka?), było zadanie na przyborach
toaletowych, które trzeba było podać odpowiadając na pytania
typu: Czym suszymy włosy? (Asia ma fajną zabawkową suszarkę z
serduszkiem;), było wybieranie przedmiotów ze zbioru i wkładanie
ich do kółek (np. włóż auto i piłkę). Wszystko to Jędrek
zrobić potrafi. Tylko problem jest w jego małej motywacji do tego
typu zadań i w niesamodzielności. Że wciąż potrzebuje
wspomagania (choćby puknięcia w plecy), że tak mu ciężko zrobić
samodzielnie dobry ruch. To nie jest na pewna kwestia, że on nie wie
bo to widać wyraźnie. No więc zajęcia były dość ciężkie dla
Jędrka. Momentami ostro się zacinał. A tego się boję. By się
nie wycofywał. Tak trudno mu wyjść do nas.
Za to dziś rano pojechaliśmy całą
czwórką na basen. Jędruś jak zwykle bawił się znakomicie. Woda
to jest ten pozytywny bodziec, która sprawia Jędrkowi ogromną
radość. Ale nie chodzi tu przecież tylko o sprawianie radości,
przyjemności choremu dziecku, ale o pozytywny wpływ na jego rozwój,
w przypadku takiego autika jak Jędrek - o otwieranie go na świat.
A rano, gdy my, rodzice, jeszcze sobie
dosypialiśmy, a chłopcy już grasowali, Piotrek z własnej
nieprzymuszonej woli zajął się Jędrkiem. Bawił się z nim,
pomagał mu itp. itd. Jak rasowa niańka. Już samo to powinno mi
wystarczyć do szczęścia. Zaś wczoraj w szkole napisał wypracowanie
– opis swojego brata. Rozczuliło mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz