Z Jędrkiem, jak to pewnie nie tylko z Jędrkiem, pewnych rzeczy przewidzieć się nie da. Wtedy, gdy myślę, że będzie dobrze, bywa ciężko, a wtedy, gdy jest wiele powodów, by jakieś zajęcia były kompletną porażką, jest dobrze.
Zajęcia z SI u pani Uli należą do ulubionych zajęć Jędrka. Więc muszę powiedzieć, że zaskoczył mnie wczoraj jego zły humor na zajęciach i odmowa współpracy. Fakt wstał o 2.30, fakt przed zajęciami był na basenie, na którym był jeszcze w pełni sił, popływał sobie, pocieszył się i nawet bardziej lgnął do mnie, jak do pana Jarka, fakt zasnął w samochodzie i miał ochotę spać. No i pół zajęć było pod protestem i to ostrym, dopiero jak ja wyszłam to się naprawiło. A chciałam sobie pojechać popatrzeć jak ładnie Jędruś ćwiczy, hehe. Na szczęście uodporniłam się już psychicznie na takie sytuacje, przyjmuję je z pokorą, staram się nie brać do serca, nie przeżywać. Ma prawo mieć gorszy dzień, gorszą chwilę itd.
Dziś zapowiadał nam się ciężki bo przepełniony dzień. Na dodatek Jędrek wstał o 4.30 i rano zrobił awanturę nie wiadomo do końca o co. Nastawiłam się więc raczej na pasmo mało przyjemnych wydarzeń. Tymczasem u pani logopedy ćwiczył bardzo ładnie, aż mu na koniec pani Beata koniecznie chciała dać cukierka. Potem był co prawda w filharmonii trochę rozdrażniony, bo za długo musiał czekać przed wejściem (najprawdopodobniej dlatego). Do domu nie wracał bo po przedszkolu były zajęcia otwarte z rodzicami, na których Jędruś był z tatą (chcieliśmy być rodzinnie, ale musiałam w trybie pilnym zaszczepić Piotrka na tężec). Szczerze mówiąc bałam się tych zajęć, nawet się wahaliśmy z Andrzejem czy iść. Ale stwierdziliśmy, że jak my się będziemy wycofywać, bać, to kto będzie próbował? Jędrek na zajęciach był co prawda rozbiegany, ale też do opanowania. I uczestniczył w niektórych zajęciach. Po czym wyszedł z zajęć z miną wielce zadowoloną, co jest dla mnie też miarą jakiegoś sukcesu. Po zajęciach w samochód i na dogoterapię. Po drodze podpasłam Jędrka czipsami, co by podtrzymać jego dobry humor i siły. I faktycznie humor mu dopisywał, ani przez moment nie zajęczał, nie zaprotestował, brykał po kanapie zadowolony, dawał się nakłaniać do różnych czynności. Może sam z siebie niekoniecznie, ale poddawał się i w sumie widać było, że ma opory, ale jest mu dobrze. No i weź tu bądź mądry i zgadnij. Byłam przekonana, że po takim dniu non-stop zajęć, bez chwili w domu, to on po tej 17.oo będzie padnięty albo zły, a nie zdatny do jakichkolwiek zajęć. Niniejszym rezygnuję z posady wróżki;)
Aaa, dowiedziałam się, że poprzednio jak Jędrek był u Zosi beze mnie, to się do niej tulił. Do pani Beaty zresztą też. Na dzisiejszych zajęciach w przedszkolu władował się na kolana do jakiegoś taty, a potem zaczepiał różne panie. Andrzej podsumował to stwierdzeniem, że najwyraźniej nieśmiały nie jest. No i bardzo dobrze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na skraju... niestety nie lasu
Strasznie dawno tu nie pisałam. Prawie już zapomniałam jak to robić. Trudny to rok. Od ubiegłego roku szkolnego Jędrek ma nową panią terap...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kłopoty ze skórą Jędrka trwają. Mimo diety raz jest lepiej raz gorzej. Dziś otrzymaliśmy wyniki badań. Wyszło, że Jędrek ma helikobakter, ch...
-
To będzie bardzo trudna notatka. Notatka podsumowująco-rozliczająca naszą dotychczasową terapię. Czuję się w obowiązku o tym napisać bo wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz