Długi weekend jeszcze trwa. Spędzamy go pracowicie. W czwartek chłopcy byli na basenie Gołębiewskim i w kinie na "Disco robaczkach". Doszliśmy do wniosku, że musimy zabierać mniej rzeczy do jedzenia do kina bo póki jest jedzenie, to Jędrek jest zainteresowany głównie smakołykami.
W piątek Jędrek miał zajęcia u pani psycholog (na których bardzo ładnie pracował, ale z mamy lekkim wspomaganiem, czyli co nie raz mama w plecki "dźgała"; powinnam się z tego wycofać, ale... zawsze jest jakieś ale). Potem były koniki i basen.
W sobotę - SI, basen, przejażdżka rowerem. Pierwsza nasza tegoroczna przejażdżka rowerowa. Jędrek zmieścił się w swoje siodełko-fotelik, a więc w tym roku jeszcze sobie pojeździmy rowerami (głównie na wakacjach). Wsadziłam go też na trochę na stary rower Piotrka i wspólnie z Piotrem go przewieźliśmy, Jędrek kręcił pedałami, my trzymaliśmy rower. Jędrkowi się podobało. Wożony w foteliku przez tatę też lubi być, ale robi się coraz większy i myślę, że to już ostatni rok takich podróży. Wczoraj w drodze powrotnej zajechaliśmy też na plac zabaw przy Galerii i chłopcy fajnie się tam razem bawili.
Dzisiaj mamy w planach - basen, kościół, Teatr Arkadia i wyjście na rolki (starsi chłopcy) i mały 4-kołowy rowerek (Jędrek).
Oczywiście codziennie też pracujemy w domu. Nawet któregoś dnia trochę ponagrywałam naszą pracę, ale... nagrywanie mnie stresuje. Sztuczne to było, bardzo ładnie wyszło, ale za bardzo wspomagałam Jędrka.
Aha... nie wiem, czy o tym pisać, żeby nie zapeszyć ;) Ale od kilku dni Jędrek ładnie śpi - budzi się dopiero ok. 6.oo. Od 2 tygodni daję mu preparat ziołowy Sedabon (taki na wyciszenie), nie wiem, czy to on działa, czy przypadek (bo Jędrek i bez preparatu miewał okresy dobrego snu). Zobaczymy, co będzie dalej.
dopisek wieczorny
Dzisiejszy plan w pełni zrealizowany. Najpierw popracowaliśmy z rana w domu i całkiem dobrze nam szło. Oczywiście samodzielność to wielki problem Jędrka, ale dziś nie było z tym najgorzej. Potem rodzinnie poszaleliśmy na basenie. Po basenie chłopcy pojechali na mszę, na której to według taty Jędrek był grzeczny, a według Piotrka tak sobie ;) Potem obiad i do Teatru Arkadia na przedstawienie "Królewna na szczudłach". Nie jest to taki całkiem prawdziwy teatr, raczej teatrzyk. Znajduje się w dawnym kinie Syrena. Ale było całkiem fajnie. Po przedstawieniu, które dziełem sztuki nie było, ale oglądało się dość zabawnie, były gry i zabawy dla dzieci (i rodziców). A że mało osób było, to i Jędrka udało nam się w to wciągnąć. Tak że warto było. A na dobre zakończenie dnia wybraliśmy się na rowery tzn. Piotrek ganiał na swoim, a my z Andrzejem ganialiśmy z Jędrkiem na jego. Andrzej odkręcił dodatkowe kółka i próbowaliśmy Jędrka uczyć jazdy na dwóch kołach. Doszłam bowiem do wniosku, że na 4 to on nie ma żadnej motywacji do jazdy. Jedzie, patrzy w bok, staje. Na dwóch mu się podobało (oczywiście z podtrzymywaniem go). I nie stawał i kręcił cały czas pedałami. Oczywiście z równowagą jest ogromny problem. Z patrzeniem prosto niestety też. Ale myślę, że i tak więcej się nagimnastykował, jak na 4 kołach. Oby się tylko nie zniechęcił. Na koniec poszłam go w nagrodę pobujać na huśtawce. Tak rzadko mamy na to czas i siły.
No i po tak pracowitym długim weekendzie, to ja poproszę 2 dni urlopu ;)
niedziela, 6 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz