wtorek, 1 czerwca 2010

Ostatnie dni maja

Relacja z ostatnich dni maja.
Czwartek - hipoterapia. Jędruś zadowolony jeździł w kółeczku na koniku. Po hipoterapii - ważne spotkanie, o którym napiszę później.
Piątek - hipoterapia (Jędrek w dalszym ciągu zadowolony, mimo, że te zajęcia polegają niestety tylko na jeżdżeniu w kółko, ale to Jędrkowi odpowiada). Potem basen, który bardzo też polubiła mama. Przez jakiś czas motywowaliśmy Jędrka do pływania do przodu rzucając mu deskę, ostatnio "przynętą" jest mama. Po basenie grill u nauczycielki Piotrka (a mojej koleżanki) - Jędrek wniebowzięty bo dorwał się do czipsów.
Sobota wypełniona szczelnie. 9.oo - SI. Jędruś ładnie ćwiczył, aczkolwiek, gdy tylko coś było nie po jego myśli włączał protest - marudzenie. Potem basen - trochę skrócony, ale wypływać się Jędrek zdążył, a mama filmowała i fotografowała (coś więc powinnam wkrótce wrzucić, nie raz już co prawda było, ale co to szkodzi). Po basenie - piknik dla dzieci niepełnosprawnych w wiosce indiańskiej. Były gry i zabawy (niektóre się Jędrkowi podobały, typu chodzenie przez tunel, czy po machającym się drągu, inne np. strzelanie mniej ;), było ognisko i o dziwo Jędrek wtrąbił 2 kiełbaski. Dostał też paczkę ze słodyczami - świństewkami. I pozwolił zrobić sobie parę zdjęć w pióropuszach i innych nakryciach głowy (co w przypadku Jędrka łatwe nie jest bo on nie lubi tego typu atrakcji). Generalnie Jędrkowi na pikniku się podobało, aczkolwiek jak zauważyłam, potrzebował też i tam odosobnienia, gdy inni byli przy ognisku, on się oddalał w miejsca bezludne. Po pikniku krótki powrót do domu i kolejny wyjazd, tym razem "impreza" Piotra, msza w Świętej Wodzie, zakończenie "Białego Tygodnia". Msza była fajna bo na powietrzu. Jędrek mógł też sobie pobiegać na pobliskiej łące. Po mszy miało być kolejne ognisko, ale my mieliśmy już dość.
Niedziela - rano rodzinnie basen (fajnie było). Potem chłopcy pojechali na mszę (na której to Jędrek był super grzeczny, co jest dla mnie dowodem na to, że on bez mnie zachowuje się w kościele dużo lepiej; nie ma na kim się uwieszać), potem chłopcy pojechali odwieźć babcię i pokręcić się po mieście w poszukiwaniu atrakcji, ale koniec końców i tak po mnie przyjechali i poszliśmy razem na pizzę (z okazji Dnia Dziecka bo wiadomo, że w sam Dzień Dziecka to istne szaleństwo). Była też praca w domu oczywiście. Był francuski z Piotrem. Był wspólny film (no na razie Jędrek nie za bardzo razem ogląda, ale się wciągnie kiedyś ;)
Poniedziałek - basen skrócony (bo tata "nie wyrobił") i dwa zajęcia grupowe, na których Jędruś był grzeczny i radosny, aczkolwiek leniwy (np. zamiast, gdy zamilknie muzyka siadać to uwalał się na Andrzeja, a potem, gdy znów trzeba było wstać tylko wyciągał ręce by go tata podniósł). Ale mimo Jędrkowego lenistwa, piękną lokomotywę do domu przynieśli (wykonaną z kolorowych figur geometrycznych przyklejonych na papier - tata wymyślił wzór, a Jędrek smarował figurki klejem, po czym przykładał i przyklepywał w odpowiednim miejscu na arkuszu).
I tak to toczą się nasze dni, zdawałoby się dość szczelnie wypełnione. A nam ciągle mało. W czwartek byliśmy na spotkaniu w Klinice Neurologii, kwalifikującym do programu zajęć dla autystów. I HURRA HURRA - dostaliśmy się, o czym dziś się dowiedziałam (humor mi się poprawił i stąd notatka). Zajęć ma być sporo, i z psychologiem, i pedagogiem, i logopedą, i z hipoterapii i biofeedback, i coś tam jeszcze. Dokładnie nie wiem. Wiem, że to zajęcia na kilka miesięcy co prawda tylko, ale dobre i to.
PS. A dziś kupując truskawki spotkałam "tą babę" z kościoła (przypomina mi bardzo babcię Piotrusia
z "Kogla mogla"). Nic nie zrobiłam, tylko popatrzyłam na nią z niechęcią (tym bardziej, że się przede mną wepchnęła). Pomyślałam też sobie, że mam małego pecha, ze wolałabym tej kobiety nie spotykać. Ale widać mam się ćwiczyć w cierpliwości i wyrozumiałości dla tego, co mnie w życiu spotyka ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...