poniedziałek, 26 lipca 2010

Na turnusie - część II

Zaraz po pobycie nad jeziorami pojechaliśmy na drugi tydzień turnusu do Asi i Szymona. Wróciłam tak jak i poprzednio a może jeszcze bardziej zachwycona. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak sprawnie i profesjonalnie to zorganizowali i prowadzą. Pełen komfort pobytu (co nie raz nowe nabytki, typu telewizor z kilkudziesięcioma kanałami, Internet, wieża, moskitiery w oknach, nie wspominając o chlebaku, który sobie zażyczyłam i dostałam ;) To są oczywiście tylko dodatki, ale wygodne (aczkolwiek ja za TV nie przepadam, ale rozumiem, że turnusy są adresowane nie tylko do mnie ;). Najważniejsze to terapia i byłam z niej bardzo zadowolona. A na niejednej terapii już byłam i z byle czego się nie cieszę, zwłaszcza za takie pieniądze (no bo darowanemu to wiadomo, że w te zęby itd). Wydaje mi się, że jestem osobą bardziej jak mniej krytyczną i zawsze do czegoś potrafię się przyczepić. A tu jedyne co bym chciała jeszcze, to być na kolejnych turnusach :) Dużo bym mogła pisać, ale coby czytelnika potencjalnego nie zanudzić, muszę się streszczać. W tym tygodniu Jędrek miał: 11 godzin terapii głównie logopedycznej z Asią, 11 godzin fizjoterapii z Szymonem, 2 razy Weronikę (po 0,5h), 2 razy basen, w piątek koncert, a w przerwach między zajęciami opiekowała się nim i wciągała w zabawę i drobne ćwiczenia pani Aneta (która moim zdaniem też robiła kawałek dobrej roboty; nawiasem mówiąc Jędruś bardzo polubił panią Anetę). Wieczorami zaś chodziliśmy grupowo (lecz dobrowolnie) na lody do sklepu, który jest dość daleko, ale taki godzinny spacerek w pięknych okolicznościach przyrody bardzo nam się podobał. Trochę też wieczorami z Jędrkiem słuchałam nagrań, ćwiczyliśmy, przytulaliśmy się do siebie i było nam bardzo dobrze. Tydzień minął błyskawicznie.
Co robiliśmy u Asi? Głównie Jędrek czytał z Asią zeszyty, które zrobiłam i nagrywali je. Czytali też i nagrywali opowiadania do obrazków. Jędrek odpowiadał karteczkami i słownie na pytania do tych opowiadań. Żeby mnie wszyscy dobrze zrozumieli podkreślę: Jędrek sam spontanicznie jeszcze nie mówi, ale dużo powtarza, czasem samodzielnie odpowiada na pytania, trochę sam czyta. Mam parę nagrań, to je zamieszczę sobie na pamiątkę i ku pamięci, innym ku lepszemu zrozumieniu na jakim etapie jest Jędrek. Szczerze mówiąc czasem patrzyłam na Jędrka na tych zajęciach i myślałam, że to zupełnie inne dziecko niż na zajęciach w Białymstoku. Tam nie poda czerwonego klocka, gdy do wyboru ma 3, tu odpowiada na pytania mając 10 karteczek do wyboru. Oczywiście nie zawsze, tu też Jędrek nie zawsze robi co trzeba. Czasem się zacina, czasem buntuje. Na tym turnusie też niektóre zajęcia były bardziej zbuntowane, bez chęci współpracy ze strony Jędrka. Niemniej ogólny bilans jest korzystny.
Muszę też pokornie wyznać, że dopiero na tym turnusie doceniłam zajęcia Szymona. Do tej pory jakoś nigdy nie doceniałam pracy fizjoterapeuty, nie mówiąc  już o tym, że nie wydało mi się by Jędrek tego jakoś szczególnie potrzebował. Ale gdy zobaczyłam, jak Jędrek się poddaje Szymonowi, jak pozwala mu robić masaże uszu, buzi itd (gdzie innym do tej pory dotknąć się nie dawał), to po prostu: chylę czoła. A jak sobie jeszcze posłuchałam co z czym jest powiązane np. taka ręką z mową, to już jestem przekonana, że bardzo to się Jędrkowi przyda. Oczywiście praca Szymona nie polega tylko na masażach. To jest też niezła praca - ćwiczenia dla Jędrka. Nie znam się na tym, więc nie będę się rozpisywać, jak ktoś chce naukowo, to może poczytać na stronie Pierwszego słowa.
Ja wróciłam zachwycona. Jędrkowi też było tam dobrze. Jeśli ktoś by by mnie spytał o efekty turnusu, to powiem, że jestem przekonana, że są. Oczywiście nie powiem, że po jednym turnusie Jędrek poczynił takie czy inne wielkie postępy, aczkolwiek w moim i terapeutów przekonaniu poczynił pewne postępy, ale na wielki widoczny efekt trzeba poczekać, to jest praca długofalowa, ale wierzę że te turnusy będą bardzo owocne. Nasz następny turnus 2 tygodniowy za miesiąc.
A na razie kilka zdjęć:




Jędrek z Szymonem





Na Weronice.



Asia, Szymon, Emi i my.

2 komentarze:

  1. tak sobie myslę, że Wasz blog to nadaje się na publikację ale taką książkową....
    może myślałaś czasem o tym?
    piszesz tak lekko, że bardzo przyjemnie sie to czyta, oczywiście mając na uwadze, że to nie fikcja tylko czasem trudna do przyjęcia rzeczywistość....

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, Sardynko, a kto by chciał czytać taką książkę? Bloga mało kto ma ochoty, choć za darmo (a książkę trzeba kupić;) A poza tym w książce jest początek i zakończenie a u nas zakończenia jeszcze nie ma, jakiekolwiek by ono nie było. Poza tym do napisania książki to trzeba mieć talent i coś do przekazania, a nie tylko lekkie pióro. Ale myślałam sobie, że coś do przekazania to ja nawet mam i może na starość napiszę autobiograficznego i anonimowego bloga (anonimowego co by móc być szczerą do bólu; na tym blogu jestem szczera, ale wiele rzeczy przemilczam, z różnych powodów).

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...