W sobotę wróciliśmy z kolejnego dwutygodniowego turnusu rehabilitacyjno-logopedycznego. W sumie w wakacje Jędrek spędził 4 tygodnie na tych turnusach w Czarnym Lesie. Tym razem nie był tak pogodny jak za pierwszym razem. Może dlatego, że już wiedział, że czeka go ciężka praca? W ciągu 2 tygodni miał 42 godziny zajęć indywidualnych (21 edukacyjno-logopedycznych z Asią i 21 fizjoterapii z Szymonem). Ponadto 4 wyjazdy na basen (+ 1 prywatnie do term w Mszczonie), 2 zajęcia z hipoterapii, 4 zajęcia metodą Weroniki Sherborne i 20-30 godzin "przedszkola" z animatorką Anetą, między zajęciami indywidualnymi.
Z Asią ćwiczył głównie układanie opowiadań ze zdań, układanie zdań z wyrazów, odpowiadanie na pytania typu: kto? co robi? gdzie? itd, wymawianie łączne wyrazów bez podziału na sylaby, wybieranie odpowiedzi spośród dwudziestu kilku kartek (i tu wyraźnie było widać, że odpowiedzi zna, ale ilość kartek go przerasta, był więc płacz i rozpacz, ale w końcu robił, co było trzeba). Z drugiej strony oprócz płaczu i buntu były też efekty, Jędrek coraz ładniej samodzielnie czyta na głos wiele wyrazów (zwłaszcza fajnie to robi czytając opowiadania, czasem się zapomina i nie czeka na podpowiedzi). Fajnie też słuchał przez słuchawki, aczkolwiek nie zawsze chce powtarzać. I coraz częściej samodzielnie ustnie odpowiada na pytania, bez żadnych podpowiedzi.
Na basenie Jędrek fajnie pływał na dużym basenie i fajnie się bawił na małym i na zjeżdżalni.
Na koniach bez problemu dał sobie założyć toczek! Robił też różne akrobacje typu kładzenie się plecami na zad konia. Raz zrobił to za namową, a potem sam. W czasie jazdy. Widocznie mu się to spodobało.
W przerwie między zajęciami indywidualnymi Jędrek był przeważnie pod opieką pani Anety, z którą to robił min. różne prace plastyczne. Śmiałam się, że przyprowadzam go do przedszkola. Byłam zachwycona widząc jak on ładnie, grzecznie siedzi przy stole z panią Anetą i robią różne arcydzieła. Bardzo byłam z tego zadowolona. Ja nie mam na to w domu ani czasu, ani przede wszystkim talentu i serca, a uważam, ze jest to bardzo przydatna część pracy z dzieckiem. Pani Aneta była też świadkiem dwóch Jędrka spektakularnych wyjść komunikacyjnych. Mianowicie Jędrek siedząc przy stole pracy i marudząc odpowiedział jej na pytanie, o co mu chodzi, że chce KA-NAP-KĘ. Bez pokazywania, przynoszenia produktów. Prosiłam panią Anetę, by, jeśli zdarzy się znowu taka sytuacja, natychmiast dała mi znać, bym mogła spełnić jego prośbę, by poczuł, że komunikacja się opłaca. No to następnego dnia dzwoni do mnie pani Aneta, że Jędrek chce... LODA. Ktoś w tym pomieszczeniu jadł lody i Jędrek powiedział pani Anecie, że chce LODA. Byłam zachwycona. Bo o ile słowo kanapka Jędrek ma wyćwiczone i często używane, o tyle LODY nie jako powtórzenie, to już coś. No więc zdobyłam szybko lody i je dostał :)
czwartek, 9 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz