czwartek, 4 listopada 2010

Wczoraj

Udało mi się by Jędrek mniej oglądał filmów po przebudzeniu. Ostatnio wpadł w nałóg, budzi się w środku nocy lub niby nad ranem- bo co to za ranek godz. 5.oo - na dworze ciemno i chce oglądać cały czas bajki. Albo jeść cukierki:( No więc wczorajszej nocy-ranka udało mi się by było tego mniej. Podobnie dziś.
Potem radośnie poszedł do przedszkola, a w przedszkolu ... się złościł. Nie żeby cały czas, ale miał takie krótkie, ale intensywne momenty złości, po czym mu przechodziło i się cieszył. Pani Agnieszka pokręciła głową i powiedziała: ZŁOŚNIK. Włączył mi się zwyczaj martwienia się w takich sytuacjach i zastanawiania dlaczego??? Dlaczego w domu jest ok, na zajęciach dodatkowych ok, a w przedszkolu Jędrek się złości, nie chce zbytnio nic robić itd. Czy winna jest temu wyjątkowo mała sala (być dla autysty zamkniętym na tak niewielkiej przestrzeni z kilkunastoma osobami przez parę godzin...). Czy też Jędrek dorasta, bardziej stresuje go, boli niemożność komunikacji? Czy zadania w przedszkolu, które są kierowane do zdrowych dzieci go tak stresują i przerastają? A może to taki okres? Okres buntu, zaznaczania swojej tożsamości i woli? Fakt, gdy coś jest nie po jego myśli, to gdzie indziej, np. w domu też od razu włącza się krzyk i złość. Szybko mu to przechodzi, ale tak ma. Co więcej, zaczęłam się nad tym zastanawiać, i wydaje mi się, że jest to inny rodzaj krzyku- złości jak kiedyś. Że teraz jest to bardziej świadome, bardziej kontrolowane, stosowane specjalnie przez Jędrka. Czy tak? Może.
W każdym bądź razie po przedszkolu było w domu bajkowo. A na popołudniowych zajęciach w KTA też było dobrze. Pani Kasia mówiła, że raz się co prawda na nią zezłościł (krótko, próbował wymusić inne zadanie), ale też robił dużo i dobrze (np. dopasowywanie napisów do obrazków; co mnie cieszy bo może kolejny terapeuta mi uwierzy, że Jędrek potrafi czytać, a nie że mama ściemnia). Pani Kasia była zadowolona z zajęć z Jędrkiem. Wprowadza mu piktogramy (komunikacja obrazkowa, alternatywna) i mówi, że Jędrek dobrze sobie z tym radzi. Oczywiście dobrze to kwestia tego, czego się oczekuje, co się wymaga. Ja bym chciała, żeby Jędrek wziął taki obrazek i mi przyniósł sam po to by mi coś zakomunikować. Ale panie mi mówią: powoli:) No to powoli:) Pani Kasia zauważyła też, że Jędrek się z nią skomunikował, obrazkiem i słowem (tak). To jest ta mała poprawa w komunikacji, która ja dostrzegam u Jędrka od pewnego czasu. Cieszę się, że inni też ją zaczynają dostrzegać. W ogóle to w dalszym ciągu jestem bardzo zadowolona ze współpracy z panią Kasią. Dobrze mi się z nią rozmawia (głównie telefonicznie).  A  przekonałam się, że to ważny element - relacje między terapeutą a rodzicem. Szkoda, że niektórzy terapeuci to lekceważą.
A żeby nie było tak słodko- na koniec zajęć z panią Kasią tata wszedł do sali, pani chciała pokazać co robili i jak Jędruś pięknie to robi, a Jędrek odstawił bunt i złość. Bynajmniej nie z powodu pani Kasi, tylko... wymuszał na tacie - daj mi coś dobrego. Dostał cukierki i się uspokoił. Niewychowawczo? Pewnie. Tyle, że zaraz potem chłopaki mieli art-terapię i Andrzej chciał by Jędrek na niej dobrze funkcjonował, a nie się złościł.  No i tak było - Jędrek się uspokoił i bardzo ładnie funkcjonował na zajęciach. Andrzej dostrzega rzeczy, których wcześniej nie robił (takie np. wzajemne się przeciąganie za ręce). Przyniósł mi też pięknego jeżyka z zajęć:)
Co jeszcze? Jakie zmiany? A są, widzę je. Jędrek jest bardziej chętny do kontaktu wzrokowego. Poszukuje go. Podchodzi do mnie, zagląda w oczy, ciągnie by się z nim bawić. W weekend np. bawiliśmy się w chowanie pod kocem i bardzo mu się to podobało. Taka zabawa, którą uwielbiają malutkie dzieci (nie mam zbyt wielkiego doświadczenia, ale kilkoro kiedyś pilnowałam i zauważyłam, że każde uwielbiało zabawę w NIE MA - JEST). Jędrek dopiero teraz zaczął na to reagować (normalnie to mają dzieci ok. roku- dwóch).
Na ulicy też jest uważniejszy, rozgląda się, przygląda się światu.
A na koniec coś o blogu. Wczoraj mąż doniósł mi wieści zasłyszane w świecie (z serii jedna pani drugiej pani przekazała, fajnie wyszło bo przekazująca nie wiedziała, że przekazuje osobie, która nas zna). Otóż okazało się, że ja tu swoim pisaniem dobrą robotę robię (Andrzej ujął to takimi słowami, żem buzię otworzyła i słuchała).  I że to niektórym pomaga (ta nieznajomą mamę na duchu podnosi itd). Więc ja się bardzo cieszę i pozdrawiam wszystkie mamy i nie tylko, którym moje pisanie cokolwiek dobrego daje.I się nie wstydźcie do mnie odzywać. Bo mnie takie słowa, taka otucha też są potrzebne.

2 komentarze:

  1. Haniu, ależ przecież to serce rośnie jak się czyta o postępach Jędrka! Niech moc będzie z Wami :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam, podziwiam postępy i w myślach dopinguje do dalszych małych sukcesów;)

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...