niedziela, 16 października 2011

Czwarty rok terapii

Nie tak dawno skończył się nasz czwarty rok terapii Jędrka, a mnie się to wydaje już zamierzchłą  historią. Może warto to streścić, póki jeszcze coś pamiętam.
Czwarty rok terapii, czwarty i ostatni rok przedszkola. Z perspektywy czasu (niewielkiej, ale jednak), mogę stwierdzić, że przedszkole w życiu Jędrka było bardzo dobrym doświadczeniem. Były momenty, gdy zastanawialiśmy się z mężem, czy słusznie postąpiliśmy zostawiając Jędrka w zwykłym przedszkolu, gdzie nie miał możliwości jakiejś specjalistycznej terapii. Miał za to naturalne środowisko, naturalne wzorce. Prawdziwą integrację. I ten nasz ciężko zamknięty w sobie autysta jakoś się tam odnajdywał, a ludzie  wokół go akceptowali i potrafili z nim postępować. Choć bywały ciężkie chwile. W tamtym roku Jędrek miał wiele dobrych, ale i wiele ciężkich dni w przedszkolu, kiedy i jemu było źle i otoczeniu z nim. Ale dali radę. Jestem pełna podziwu i wdzięczności. Jestem wdzięczna Paniom (wszystkim, włącznie z tymi spotykanymi na korytarzu, w szatni, choć szczególnie w sercu pozostaje nam pani Agnieszka), Dzieciom i Dyrekcji za każdy Jędrka dzień w przedszkolu. Naszą wielką dumą i miodem na serce są wspomnienia z trzech przedszkolnych spektakli, w których Jędrek brał udział. Z ciepłem w sercu myślę o gimnastyce korekcyjnej i wielkim sercu pani prowadzącej i o dzieciach, zwłaszcza Grzesiu, które okazały Jędrkowi dużo serca. W ogóle Przedszkole nr 68 w Białymstoku, to miejsce, gdzie nasz syn (przyznaję trudny w obsłudze), doświadczył bardzo dużo dobrego. I gdyby to rodzice dawali odznaczenia i tytuły, to ja bym temu przedszkolu przyznała Order Serca i tytuł Przedszkola na Medal.
W ubiegłym roku terapia Jędrzeja przebiegała głównie w formie wyjazdów na tygodniowe lub 2-tygodniowe turnusy edukacyjno-rehabiltacyjne w Czarnym Lesie, gdzie pracował Metodą Krakowską z naszą terapeutką Joanną Masłowską (nasz trzeci wspólny rok), z jej mężem Szymonem i terapeutką Anetą. W sumie w ciągu roku Jędrek spędził 15 tygodni na turnusach (czyli ponad 1/4 roku). Miał tam intensywną terapię logopedyczno-edukacyjną z Asią, fizjoterapię z Szymonem, zajęcia plastyczne, ruchowe, z psem, zajęcia grupowe metodą Weroniki Sherborne itp. z Anetą, + basen i konie. Asia pracowała z Jędrkiem na jesieni głównie nad edukacją i samodzielnym wykonywaniem zadań (wybieranie odpowiedzi - kartek z kilku-kilkunastu propozycji), zaś w 2011 na moją prośbę głównie nad wymową (wyraźniejsze wymawianie, łączenie sylab w wyrazie, płynniejsze powtarzanie wyrazów i zdań). Z Szymonem Jędrek pracował min. nad przezwyciężaniem swoich sensorycznych  trudności. Udało się np. przekonać go do zakładania - noszenia rękawiczek i okularów basenowych, co było dużym osiągnięciem. Z Anetą praca była "łagodniejsza", ale swoje efekty też na pewno przyniosła. Prace plastyczne Jędrek robił głównie z Anetą i w przedszkolu i zrobił w tym duży postęp. Chętnie wycinał, przyklejał, malował farbami, choć oczywiście nie robił tego jeszcze całkowicie samodzielnie. Fajne było również to, że przez cały rok Jędrek miał kontakt z końmi, nawet zimą. I wiosną 2011, na początku trzeciego sezonu z hipoterapią zobaczyliśmy efekt, gdy Jędrek bratał się z końmi na całego, wykładał, przytulał, gładził i dopiero było naprawdę widać jak dobrze mu z koniem.
W Białymstoku również mieliśmy bardzo dużo zajęć. Praktycznie po przedszkolu codziennie 2 a czasem 3 zajęcia. Były to w dużym zakresie zajęcia z wczesnego wspomagania (częściowo przez nas dokupywane bo według przelicznika miejskiego przysługiwały nam 8 zajęć miesięcznie). Mieliśmy zajęcia z panią logopedą Beatą (raz w tygodniu), panią Gosią od integracji sensorycznej (raz w tygodniu), panią Izą - psycholog (w I semestrze raz w miesiącu, w II - 2 razy w tygodniu) i w niewielkim niestety stopniu (z braku już czasu) z panią Martą - pedagog i panią Anią - muzykoterapię. To był nasz drugi rok z wczesnym wspomaganiem i z panią Beatą i Gosią, pierwszy rok z pozostałymi paniami. Byliśmy bardzo zadowoleni z zajęć, podobnie jak i w pierwszym roku. Jędrkowi było tam naprawdę dobrze, stosunkowo rzadko okazywał swoje niezadowolenie, a jeśli już to były to chwile. Pracował raz lepiej, raz gorzej, czasem czarował panie, czasem się obijał, a czasem wchodził w bardzo dobry kontakt. Z wczesnym wspomaganiem jak z przedszkolem musieliśmy się pożegnać wraz z końcem tego etapu w życiu Jędrka. Było to na pewno bardzo dobre doświadczenie i panie z wczesnego wspomagania ze szkoły na ul. Rzemieślniczej również chętnie bym obdarowała medalami :)
Ubiegły rok to był nasz kolejny (czwarty) rok zajęć w KTA (Krajowe Towarzystwo Autyzmu), choć mieliśmy ich o połowę mniej jak na Rzemieślniczej. W KTA mieliśmy zajęcia grupowe z plastyczno-ruchowe, które potocznie nazywaliśmy art-terapią (raz w tygodniu) i zajęcia indywidualne z nową terapeutką, panią Kasią. Fajnie, że KTA organizuje takie grupowe zajęcia, gdyż wydają nam się one bardzo potrzebne. Na zajęciach zaś indywidualnych z panią Kasią Jędrek niby nie robił nic niezwykłego, ale nawiązał z panią bardzo dobry ciepły kontakt emocjonalny i całkiem fajnie wszedł w końcu w system pracy w KTA (praca na nagrodach - przerwach z zabawkami). W pani Kasi również ja znalazłam wsparcie. Podobnie jak w pani Izie z Rzemieślniczej (ech, to ważna rzecz mieć dobry kontakt z terapeutą dziecka).
W ubiegłym roku jesienią Jędrek uczestniczył w zajęciach organizowanych przez Fundację Nadzieja i Szansa. Były to głównie zajęcia z biofeedbacku (przez całą jesień kilka razy w tygodniu ganialiśmy z nim na oglądanie bajek. A on podłączony kabelkami siedział i prawie zawsze grzecznie oglądał. Nie wiem, czy to poprawiło pracę jego mózgu, ale dla nas było to duże osiągnięcie, że się udawało posadzić go, podczepić do kabelków i zmotywować do siedzenia w miarę grzecznie przez pół godziny. Mieliśmy też badania logopedyczne i psychologiczne, które niewiele wniosły w nasze życie, ale powiększyły nam teczkę z papierami i do czegoś tam się przydały i może jeszcze przydadzą.
Wiosną 2011 Jędrek przeszedł trening słuchowy - dwie sesje zajęć metodą Tomatissa (w sumie 45 godzin). Tym razem nie oglądał bajek, tylko słuchał na słuchawkach muzyki (głównie spreparowany odpowiednio Mozart i Chorały Gregoriańskie). Ku naszemu zdziwieniu nie trzeba go było do tego zachęcać, bardzo to lubił i 2 godziny w słuchawkach nie stanowiły żadnego większego problemu. Czy trening coś pomógł, czy zaszkodził, jak niektórzy sugerują? Nie wiem. Wydaje nam się, że nie zaszkodził, a jeśli już to pomógł. Jędrek zaczął lepiej słuchać, reagować na polecenia. Trudno mi jednoznacznie określić, czy to efekt treningu słuchowego. Dla mnie znaczące jest to, że Jędrek tak bardzo lubił te zajęcia, że sam sobie poprawiał słuchawki. Najwyraźniej dostawał w ten sposób coś, co mu było potrzebne lub co dla niego było przyjemne.
Poza tym z przyjemności i zajęć wspomagających Jędrek przez cały rok (drugi rok z kolei) bardzo często chodził na basen - ze START-u, z TWzK i na turnusach. Praktycznie był (zazwyczaj z tatą) 3-4 razy w tygodniu na basenie. I śmiało mogę powiedzieć, że woda, to naturalne środowisko Jędrka :)
Poza tym jeździliśmy na koniki. Głównie latem z TWzK (to był nasz trzeci sezon), trochę z Edu-Horse, gdzie nam się bardzo podoba i niedużo, ale za to przez cały rok na turnusach.
Jędrek miał też zajęcia z dogoterapii (był to nasz drugi rok z Zosią i jej labradorami), raz lub dwa w miesiącu. Jędrek nie wykazywał jeszcze takiej komitywy z psami, jak z końmi, ale widocznie do tego potrzebuje więcej czasu. Ja za to miałam i mam ogromne wsparcie w Zosi (temat relacji rodzica - terapeuty, to bardzo znaczący i ważny temat, który poruszam tylko nieznacznie i tylko pozytywnie, bo blog mój publicznym jest, choć w życiu różnie bywa z tymi relacjami i nie wszystkie nasze doświadczenia są pozytywne).
Poza regularnymi zajęciami staraliśmy się w miarę możliwości korzystać z różnych imprez, typu choinki, pikniki, imprezy otwarte. Nie byliśmy w tym roku z Jędrkiem ani razu w kinie czy teatrze (z braku czasu, sił i środków), ale byliśmy np. 2 razy w cyrku i Jędrkowi się podobało. Patrzył na scenę i to był już jakiś sukces zwłaszcza jak sobie przypomnę naszą pierwszą wizytę w cyrku). Jędrek chodził też do filharmonii z przedszkolem (pomoc taty nie była w tamtym roku już potrzebna :) i bardzo mu się tam podobało.
Z całkiem nowych form terapii, jakie wprowadziliśmy w tamtym roku był trening słuchowy Tomatissa i muzykoterapia.
W wakacje byliśmy tradycyjnie nad jeziorami u mojej koleżanki (raj na ziemi!) i nad morzem na campingu w Łukęcinie (nasze stałe ukochane miejsce nad morzem).
Rok minął nam szalenie pracowicie. Może nawet za bardzo. Chcieliśmy jak najwięcej zainwestować w Jędrka, póki czas, póki jeszcze chodził do przedszkola. Żeby go lepiej przygotować do szkoły. Czy nam się to udało? Jędrek na pewno poczynił duże postępy, aczkolwiek mnie trudno je zauważyć - nazwać. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że może czasem za bardzo go obarczaliśmy, za dużo srok łapaliśmy za ogon, że człowiek nie jest w stanie najeść się na zapas, że może nie trzeba korzystać z wszystkiego, co tylko da się złapać, że czasem trzeba sobie odpuścić. W tamtym roku dawaliśmy sobie radę z takim natłokiem zajęć i wydawało nam się to korzystne, Jędrek chętnie wychodził z domu na zajęcia. W wakacje był czas i na pracę i na odpoczynek. Teraz mam wrażenie musimy szukać trochę innej drogi, przed nami inne wyzwania.

3 komentarze:

  1. Witam. U mojej coreczki dopiero stwierdzono spektrum autystyczne. Nie wiem co dalej, gdzie isc, gdzie szukac pomocy. Prosze o rady. Pozdrawiam.

    http://dziewczynka-z-innej-bajki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylwia, nie ma prostych i jedynych rozwiązań. Najlepiej znajdź kogoś ze swojej miejscowości, żeby mógł Cię trochę na początek pokierować (gdzie, co i jak).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło się czyta takie rzeczy :) Tylko o więcej prosić :) Powodzenia w dalszej edukacji :)

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...