Prawda jest taka, że zresetowałam się w wakacje. Obijałam się jak mogłam i dobrze mi było z tym.
Jędrek też się obijał. Owszem były wyjazdy, były nawet zajęcia w Białymstoku (głównie jazda na koniu i zajęcia z pedagogiem, panią Kasią, która pracowała z Jędrkiem bawiąc się z nim - zapewniam Was to bardzo ciężka praca:) Ja nie pracowałam z Jędrkiem wcale. Jak miałam siły, to się bawiłam (w sposób bardzo ograniczony - jakieś łaskotki, śmichy, ganianie się, to co Jędrek lubi, na co idzie; na jakąś bardziej twórczą zabawę nie miałam pomysłu ani ochoty). I było nam dobrze. Jędrek się wyciszył. Trudne zachowania się zdarzają, ale są zadecydowanie rzadsze.
Teraz wracam do pracy, nawet dwóch bo będę pracowała więcej, w dwóch miejscach. Jędrek idzie do Ośrodka KTA w Białymstoku, szkoły specjalnej dla autystów. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze. Nie chcę już z niego zrobić naukowca, ani dziecka zdrowego. Bo to nierealne. Chcę by jemu było dobrze i żeby nam było dobrze. Zastanawiam się wręcz, czy nie rzucić całkiem roli mamy-terapeutki. Wiem, że Ośrodek nie załatwi nam całej terapii, że rodzice też powinni coś robić, współpracować (no jak to ze słabym uczniem w szkole;). I nie chodzi tu o naukę-edukację, ale o naukę postępowania z dzieckiem, ćwiczenie komunikacji itd. Jędrka trzeba uczyć, ćwiczyć z nim proste rzeczy, typu mycie rąk (wcale nie takie proste), czy spuszczanie wody w toalecie. I szkoła - ośrodek za nas wszystkiego nie załatwi. Z drugiej strony po pięciu latach mam dość. Chciałabym móc przestać ciągle myśleć o terapii Jędrka, chciałabym zacząć "normalnie" żyć z naszym "innym" dzieckiem. A że praca zawodowa mnie przywali obowiązkami (i żeby nie było, kariery nie zamierzam robić, pracuję na chleb), to może i będę zmuszona sobie coraz więcej rzeczy odpuścić.
Zresztą, ja wiem, że to dla mnie bardzo trudna i bardzo potrzebna mi sztuka - odpuszczać sobie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Powodzenia dla Małego!
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno piszesz: "Żeby nie było nie zamierzam robić kariery, zarabiam na chleb" z takim wydźwiękiem dziwnym. A gdybyś chciała, podążała z tą karierą, w imię chociażby samorealizacji i satysfakcji to tylko i wyłącznie Twój wybór i MASZ PRAWO nawet z autyzmem w tle... Wybacz musiałam oponować.
A wolno mi pracować dla pieniędzy a nie dla samorealizacji i satysfakcji? ;) To oczywiście żart:)))
OdpowiedzUsuńBrawo Haniu!W tym co piszesz jest jakas wielka siła i zdecydowannie. Myślę że to bardzo dobra ścieżka dla was wszystkich.Może Jędruś włąśnie tego najbardziej potrzebuje, mamy-mamy a nie mamy-terapeutki.Zresztą dla ciebie ta rola tez była trudna. Najważniejszy jest tak naprawdę twój dobry stan ducha, bo bez tego nic....
OdpowiedzUsuńPisałaś wcześniej o akceptacji, a właściwie o jej braku. Ale ta notka świadczy o czymś wręcz przeciwnym - zaczynasz akceptować to, że Jędrek jest i będzie inny i przyjmujesz to do siebie w jakimś stopniu. To że stwierdziłaś, że powinnaś być więcej mamą a mniej terapeutką. Dobrze, że podjęłaś taką decyzję, bo bycie terapeutą swojego dziecka przez całe życie to... tak chyba się nie da. Trzeba też trochę pożyć tylko dla siebie.
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo sluszny kierunek!
OdpowiedzUsuńByc po prostu mama dla swojego dziecka. Mama, ktora kocha i akceptuje dziecko bezwarunkowo.
Nie masz mozliwosci, aby sprawic, ze autyzm zniknie z waszego zycia. Ale mozesz sprawic, zeby dziecko bylo szczesliwe. I wlasnie robisz krok w tym kierunku.
Przyznaję,ze ja byłam terapeutką dla swojego dziecka i wcale tego nie żałuję,bo wiem,że zrobiłam wszystko co mogłam i to jest naturalne zachowanie każdego rodzica, który dowiaduje się o jakiejkolwiek chorobie ,najpierw jest szok,później praca,terapia,leczenie a na końcu akceptacja.Szczerze przyznaję,że bardzo lubię czytać posty od Ciebie Haniu,ale tez i komentarze od innych mam,które Pozdrawiam:>
OdpowiedzUsuń