Dziś
bezpośrednio po Jędrka przedszkolu a mojej pracy pojechaliśmy
autobusem na zajęcia z wczesnego wspomagania, co to ich mamy całe 5 godzin w miesiącu (z 3 specjalistami: 3 zajęcia z SI + po jednym z logopedą i psychologiem). Tym razem zajęcia z
panią logopedą, a potem z panią psycholog. Specjalnie ustawiłam
tak jedno po drugim, bo w natłoku zajęć nie mamy kiedy, a poza tym
gdy ma się 1 zajęcie w miesiącu z danym specjalistą, to jakim by
on specjalistą nie był, sensu to większego nie ma. Pani logopeda
mi się bardzo spodobała, i osobowościowo i jako specjalistka. To
było jej pierwsze spotkanie z Jędrkiem, próbowała go jak
najlepiej poznać pytając mnie o różne rzeczy, ale też próbowała
Jędrkowi proponować różności. On nie za bardzo miał ochotę
współpracować, nawet trochę się zaczął złościć, ale
ponieważ pani podeszła do tego spokojnie, próbując zrozumieć,
udało się go uspokoić i coś mu zaproponować (no dobra,
cukierkami go też trochę przekupiła;). Na to i owo spojrzał, a
pani się nie zrażała, próbowała dalej. W końcu ustaliłyśmy,
że program na komputerze byłby być może czymś sensownym. Bo
zawsze to coś innego, niż to na czym Jędrek pracował do tej pory.
Podobało mi się, że pani jest kreatywna, szuka dobrej metody.
Poza tym Jędrek na moją prośbę powtórzył kilka sylab, pani biła
brawo, a Jędrek był zadowolony (mógł się wykazać i zarobił
cukierki:)
Pani
psycholog znacznie mniej mi się podobała (choć nie powinnam tak
oceniać po pierwszym spotkaniu, czasem się już „przejechałam”
na takich szybkich ocenach). W zasadzie całe zajęcia robiła ze mną
wywiad o Jędrku, Jędrek siedział w kulkach, a ona go obserwowała.
Kilka razy zaproponowała by coś zrobił, ale on nie wykazał
większego zainteresowania. Na koniec pani stwierdziła, że od
następnych zajęć będzie już normalna praca i z przekąsem
stwierdziła, że dziś to Jędrek nie nawiązał z nią żadnego
kontaktu. Trochę mnie wkurzyła tym stwierdzeniem. Aż mnie korciło,
żeby jej odpowiedzieć, że na to, kochana, to trzeba sobie
zasłużyć, trochę bardziej się postarać, jak rzucić mu 2 nudne
układanki, ale się powstrzymałam. A Jędrek jakby na złość jej
po tych słowach podszedł do niej na polecenie, przybił piątkę,
żółwika i co tam jeszcze chciała. No to miała kontakt. Zresztą
może tak se kobieta walnęła, a rodzic wiadomo, czuły jest.
Wróciliśmy
do domu coś ok. 18.00 i stwierdziłam w duchu, że bez samochodu i
Andrzeja, to długo bym tak nie pociągnęła. Padam, zważywszy, że
Jędrek grasował od 4.oo rano. Teraz śpi, więc i ja idę. Pa.
Hania
hehe, jak czytam o tym grasowaniu od 3 czy 4 nad ranem to cieszę się, że moje dziecko wstaje o 7, choc dla mnie to jeszcze głęboka nic niedawno była;)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z teoria ze na "kontakt" i "szacunek" to trzeba zasluzyc. Zatem pani psycholog musi troche popracowac nad "people relations" i "child engagement" zanim pospiesznie wyciagac konkluzje. Mam nadzieje ze druga sesja bedzie troche bardziej produktywna. Pamietaj Haniu ze ty jestes Jedrusia "glosem" zatem nie obawiaj sie lekkiego "sprostowania" Pani jesli sytuacja na to wymaga.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo za Wami wszystkimi tęsknię (za Tobą Haniu, Jędrku i Piotrze) i cieszy mnie myśl, że już jutro będziemy znów razem. Jestem z Was dumny, że jakoś sobie dajecie radę.
OdpowiedzUsuń