Wczorajszy wieczór spędziliśmy na pogotowiu. Jędrek się przewrócił i uderzył głową w kant drzwi lub framugę. Niby groźnie nie wyglądało, ale głowa rozcięta, krew się lała. Na pogotowiu zajęto się nami profesjonalnie i bardzo przyjaźnie. Największy problem był z wejściem do gabinetu, Jędrek się zapierał, że nie. Ale jak już wszedł i dał sobie obmyć głowę, to dalej poszło idealnie. Położył się na stole i dał sobie założyć trzy szwy bez piśnięcia! Pan doktor przyznał, że taki dzielny młody pacjent rzadko się trafia. A potem jeszcze pozwolił sobie prześwietlić głowę. I cały czas nosi czepeczek z bandażu (po powrocie do domu chciał zdjąć, ale jakoś dał się przekonać i dziś nawet nie próbował go zdejmować). Wygląda w nim jak krasnoludek w czapeczce.
Całe to wydarzenie dla mnie było i jest bardzo traumatyczne. Podziwiam mojego męża za zachowanie zimnej krwi. To on był cały czas z Jędrkiem i trzymał go za rękę. Ja niby nie panikowałam, ale w gabinecie jeszcze przed zszywaniem - odleciałam (i też się mną profesjonalnie zajęto ;-) Szczerze mówiąc jest mi wstyd i smutno, że żadnego ze mnie pożytku w sytuacjach kryzysowych.
A z męża i z Jędrka jestem bardzo dumna. W życiu bym nie uwierzyła, że Jędrek w takiej sytuacji zachowa się tak spokojnie. Tym bardziej, że ostatnio to nie jest jego najlepszy czas.
poniedziałek, 26 maja 2014
środa, 21 maja 2014
Dobra chwilo, trwaj! Nie uciekaj nam!
Wczoraj uświadomiłam sobie (nie po raz pierwszy zresztą), jak cudownym zjawiskiem są przespane noce. Oczywiście potrzebne mi do tego było noce nieprzespane. Od kilku dni (nocy) Jędrek budzi się o 3-5. Wczoraj nie dość, że się obudził o 3 to już nie zasnął. To cofnęło mnie w czasie. No tak, przespane noce na dłuższą metę mamy od lipca 2013, czyli niecały rok. Wcześniej, przez 9 lat to były noce szarpane. Owszem zdarzały się przespane, ale dość rzadko i nie na długo. Czym jest nieprzespana noc dla takiego śpiocha jak ja, może sobie wyobrazić tylko inny śpioch. Mam nadzieję, że to tyko chwilowy powrót do starych niedobrych czasów.
Innym, jeszcze gorszym aspektem tych starych niedobrych czasów były jędrkowe ataki złości. Też już dawno tego nie było, aż tu nagle dziś rano, ni z gruszki ni z pietruszki, Jędrek zaczął muczeć, złościć się, bić się po głowie, skakać ze złością itd. Byliśmy bezradni. Żaden znany nam sposób na uspokojenie go nie działał. W końcu w takim nastroju wyszedł z domu. Pojechali z Andrzejem do Ośrodka rowerem, mam nadzieję, że po drodze Jędrek się wyciszy. Ale boję się kontynuacji.
A było tak dobrze. Ostatnio Jędrek co nie raz czymś nas zachwycił. Np. któregoś dnia powiedziałam, że po kąpieli posmaruję mu palce maścią (ma tam ranki bo sobie obrywa skórkę) i zapomniałam o tym. A on sam z siebie przyniósł mi krem!
Co poniedziałki Jędrek jeździ na zajęcia do Axonu. Dostał tam zajęcia na pół roku. Początkowo podchodziłam do tego bez większego entuzjazmu. Ale to się zmieniło - co poniedziałek chłopaki wracają bardzo zadowoleni, i jeden i drugi. Jędrek bardzo lubi swoją panią Anię, znaleźli nić porozumienia. Pani Ania proponuje mu różne aktywności a on w to wchodzi i jeszcze na dodatek często prosi o kontynuację. I nic na siłę, jak chce, to odpoczywa (pokazuje jej to). Więc co poniedziałek dostajemy porcję optymizmu.
To co, za dużo tego dobrego było i czas na trudne? Oby nie.
Innym, jeszcze gorszym aspektem tych starych niedobrych czasów były jędrkowe ataki złości. Też już dawno tego nie było, aż tu nagle dziś rano, ni z gruszki ni z pietruszki, Jędrek zaczął muczeć, złościć się, bić się po głowie, skakać ze złością itd. Byliśmy bezradni. Żaden znany nam sposób na uspokojenie go nie działał. W końcu w takim nastroju wyszedł z domu. Pojechali z Andrzejem do Ośrodka rowerem, mam nadzieję, że po drodze Jędrek się wyciszy. Ale boję się kontynuacji.
A było tak dobrze. Ostatnio Jędrek co nie raz czymś nas zachwycił. Np. któregoś dnia powiedziałam, że po kąpieli posmaruję mu palce maścią (ma tam ranki bo sobie obrywa skórkę) i zapomniałam o tym. A on sam z siebie przyniósł mi krem!
Co poniedziałki Jędrek jeździ na zajęcia do Axonu. Dostał tam zajęcia na pół roku. Początkowo podchodziłam do tego bez większego entuzjazmu. Ale to się zmieniło - co poniedziałek chłopaki wracają bardzo zadowoleni, i jeden i drugi. Jędrek bardzo lubi swoją panią Anię, znaleźli nić porozumienia. Pani Ania proponuje mu różne aktywności a on w to wchodzi i jeszcze na dodatek często prosi o kontynuację. I nic na siłę, jak chce, to odpoczywa (pokazuje jej to). Więc co poniedziałek dostajemy porcję optymizmu.
To co, za dużo tego dobrego było i czas na trudne? Oby nie.
niedziela, 4 maja 2014
Rowerowo
Sezon rowerowy rozpoczęty. Długi weekend majowy spędzaliśmy miło i niespiesznie. Byliśmy na basenie i Jędrek pływał jak motorówka. Ale przede wszystkim codziennie jeździliśmy na rowerze. Nie na jakieś długie bardzo trasy, ale też było fajnie. I smacznie :-) Bo po drodze zajeżdżaliśmy na gofry z bitą śmietaną i polewą toffi. Jędrek stał się ich wielkim amatorem. Aż mnie zmotywował do zakupu gofrownicy i wkrótce będziemy trenować produkcję gofrów domowych.
Poza tym Jędrek stał się wielkim amatorem pomidorów (których do niedawno nie chciał tknąć) i sera mozzarella. I zaczął też jeść kisiel, budyń i banany. Zadziwia mnie.
Na życzenie Kasi - parę słów jak się jeździ tandemem. Napiszę ja, a nie główny kierowca Andrzej bo jemu ciężko się zawsze zebrać ... A więc kieruje i hamuje Andrzej - ten drugi. Jędrek tylko pedałuje i trzyma sobie kierownicę, ale to Andrzej powoduje, że ona skręca. Muszę przyznać, że to kosmiczne wrażenie. Jak się raz przejechałam z Andrzejem (ja z przodu), to stwierdziłam, że Jędrek jest bardzo odważny :-) Ale być może to bardziej kwestia przyzwyczajenia i braku świadomości (my nie jesteśmy przyzwyczajeni, że ktoś za nas kieruje). Ten tandem jest specyficzny, robiony specjalnie na zamówienie KTA, tak by mieć "pasażera" z przodu, pod większą kontrolą. Tak że w zasadzie to całość spoczywa na tym drugim, a ten pierwszy ma za zadanie nie spaść z siodełka :-) No ale Jędrek dzielnie pedałuje, czasem nawet sam daje radę obu ich uciągnąć. Chłopaki jeżdżą nie tylko po parku, ale normalnie po ścieżkach rowerowych i po ulicach też. Odważni są.
Poza tym Jędrek stał się wielkim amatorem pomidorów (których do niedawno nie chciał tknąć) i sera mozzarella. I zaczął też jeść kisiel, budyń i banany. Zadziwia mnie.
Na życzenie Kasi - parę słów jak się jeździ tandemem. Napiszę ja, a nie główny kierowca Andrzej bo jemu ciężko się zawsze zebrać ... A więc kieruje i hamuje Andrzej - ten drugi. Jędrek tylko pedałuje i trzyma sobie kierownicę, ale to Andrzej powoduje, że ona skręca. Muszę przyznać, że to kosmiczne wrażenie. Jak się raz przejechałam z Andrzejem (ja z przodu), to stwierdziłam, że Jędrek jest bardzo odważny :-) Ale być może to bardziej kwestia przyzwyczajenia i braku świadomości (my nie jesteśmy przyzwyczajeni, że ktoś za nas kieruje). Ten tandem jest specyficzny, robiony specjalnie na zamówienie KTA, tak by mieć "pasażera" z przodu, pod większą kontrolą. Tak że w zasadzie to całość spoczywa na tym drugim, a ten pierwszy ma za zadanie nie spaść z siodełka :-) No ale Jędrek dzielnie pedałuje, czasem nawet sam daje radę obu ich uciągnąć. Chłopaki jeżdżą nie tylko po parku, ale normalnie po ścieżkach rowerowych i po ulicach też. Odważni są.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...