Rano
Jędrek obudził się o przyzwoitej porze, ale zaczął swoim
ostatnim zwyczajem od grymaszenia i wymuszania czegoś dobrego do
jedzenia. Kurcze, tą żarłoczność i łakomstwo to ma po mnie;)
Potem
radośnie poszliśmy do przedszkola i chyba było tam dobrze.
Odbierałam go w dobrym nastroju (zresztą w tym roku bardzo rzadko
się zdarza by Jędrek grymasił w przedszkolu). Zamieniłam dwa
sympatyczne zdania z panią Basią. Pani Basia na początku w
3-latkach była przerażona, nie wiedziała jak dotrzeć do Jędrka,
to ją przerastało. Ale przyzwyczaiła się i teraz odbieramy od
niej same pozytywne sygnały. Jest bardzo miła, bardzo pozytywna, od
niej najczęściej słyszymy „dobre słowa”, o postępach Jędrka
itd. W ogóle od wielu pań w przedszkolu odbieramy pozytywne
sygnały. Ale tak super fajnie jest dopiero w tym roku, tzn. w
ubiegłych latach też panie były w porządku, tylko z zachowaniem
Jędrka bywało różnie. W 3-latkach często szłam do przedszkola
po Jędrka z duszą na ramieniu, co nowego złego usłyszę. Przez
ubiegłe dwa lata Andrzej odprowadzał Jędrka do przedszkola, na
początku dlatego, że bałam się jego reakcji przy rozstaniu, potem
ze względu na dietę (chodził do przedszkola po śniadaniu); często
też Andrzej odbierał Jędrka z przedszkola, zwłaszcza na początku
(jako ten odważniejszy, silniejszy, ja przeżywałam traumę). Teraz
przedszkole to sama przyjemność:)
Po
przedszkola pojechałam z Jędrkiem autobusem (muszę powiedzieć, że
zaprawiony już z niego pasażer autobusów:) do Dać szansę na
zajęcia z panią pedagog. Ostatnio mieliśmy z nią zajęcia wieki
temu, czyli jakieś 4 miesiące;
http://deszczowy-chlopiec.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14387299
To jest
niestety główna wada tych zajęć (ale na pocieszenie dodam, że
udało nam się umówić na kolejne zajęcia za 4 tygodnie, hehe,
jeszcze w listopadzie). Dziś Jędrek nie był w najlepszej formie,
okazywał zero zainteresowania proponowanymi zajęciami. Jeszcze
chodzenie po kamykach było ok, ale układanka ze zwierzakami,
nadziewanie koralików na patyki, układanie historyjki kompletnie go
nie interesowały. Patrzył wszędzie, tylko nie na stół. Jedyne,
co mu się spodobało, to sytuacja, gdy pani Asia zarzuciła mu, że
oszukuje bo miał wziąć z koszyka jeden koralik, a nie trzy. To go
rozbawiło. Poza tym kompletna porażka. Nawet próbował się z
lekka złościć na panią Asię, przestraszyć ją chciał czy co?
Aż mnie to rozbawiło. Wcześniej bym się przejmowała takimi jego
zagraniami, teraz mnie śmieszą bo wiem, że to jego zagrywki,
nastawione na „ Dajcie mi spokój”. Tak se patrzyłam na niego i
pomyślałam, że musimy jednak w domu częściej pracować przy
stole bo on się odzwyczaja od takich zadań. Nigdy za nimi nie
przepadał, ale przecież jednak musi to robić.
Wróciliśmy
do domu o 16.oo (z basenu dziś zrezygnowaliśmy mimo że mieliśmy w
planach bo Jędrek pokasłująco – smarkający) i radośnie
stwierdziłam, że przed nami jeszcze kupa czasu, że damy radę
jeszcze coś zrobić. Oczywiście nakarmiłam dziecko, dałam mu
odpocząć, a potem kazałam siadać do stołu. Nie protestował (to
już sukces!:) Zamiast układanek zaaplikowałam mu tłumaczenia, z
polskiego na francuski lub angielski i odwrotnie. Pracowaliśmy tylko
na napisach (nie na obrazkach) w tych 3 językach i tylko na
słownictwie (kolory, meble, zabawki, czasowniki, zwierzęta),
aczkolwiek pytania zadawałam całymi zdaniami w języku obcym.
Jędrek początkowo zachowywał się jak u pani Asi na zajęciach,
ale udało mi się go parę razy rozruszać, było kilka chwil, gdy
się do niego przebiłam i współpracował. Spodobało mu się, gdy
nie tylko podawał, ale i włączyłam artykulację, czyli, gdy
musiał powtórzyć (też w językach obcych). I widziałam, że
wyraźnie woli, jak podchodzę do niego serio i pytam całym zdaniem,
niż pojedynczym słowem (ambitny taki, czy co?). Nie pracował tak
fajnie jak wtedy:
http://deszczowy-chlopiec.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14523710
ale jak
nic momentami widać było dobrze, że rozumie i że nie sprawia mu
to problemu, przechodzenie z jednego języka na drugi (pani Ela
mówiła, żebym to sprawdziła). Muszę jeszcze sprawdzić
przechodzenie z francuskiego na angielski i na odwrót. No i muszę
znaleźć lepszy moment, gdy będzie w lepszej formie. Wtedy jeszcze
sprawdzę potęgowanie (tłumaczyliśmy to ostatnio Piotrkowi, a
Jędrek się tajemniczo uśmiechał;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz