niedziela, 20 grudnia 2009

Jestem dumna z mojego synka i to nie pierwszy raz


Wczoraj rano przed 8.oo, gdy powiedziałam w pracy, że wybieramy się do Warszawy na zajęcia na
16.oo koleżanka mnie pocieszyła: „A to już powinniście
wyjeżdżać”. Nie powiem, miałam pietra, ale nie było tak źle.
Zamiast zwyczajowych niecałych 3 godzin jechaliśmy 4 i pół i to z
zajechaniem po ubezpieczenie (samochodowe, nie na życie;). I jak
zwykle warto było jechać do Warszawy. Zajęcia były bardzo udane.
Jędruś ćwiczył wymawianie takich trudnych sylab, typu : AKT, UFT,
OPS, które wymyślić mogła tylko jego szalona mamusia. Musiał się
przy nich nieźle gimnastykować i Asia słusznie zwaliła całą
winę na mnie;) Niemniej siedziałam zachwycona. Potem ćwiczyli
płynne czytanie wyrazów, bez wzorca głosowego, tylko z
podpowiedzią mimiczną (za pomocą gestów artykulacyjnych) lub
opisów typu: ciche syczenie przez zęby, potem język do góry (no
kto zgadnie co to może być za wyraz tak zaszyfrowany?). Pięknie
Jędruś ćwiczył. Na pierwszych zajęciach był co prawda trochę
płaczący na początku (zasnął w samochodzie, a potem go
obudziliśmy i wyciągnęliśmy na mróz, sama bym płakała), ale na
drugich to już tryskał humorem i zadowoleniem. Stwierdziliśmy
zgodnie, że nastąpiła duża zmiana. Przecież jeszcze niedawno te
zajęcia w Warszawie bez protestu się obyć nie mogły. A teraz
Jędrek wręcz się na nich wycisza, uspakaja. I chętnie pracuje.



A ja dziś jestem podwójnie
zadowolona bo widzę przełożenie umiejętności zdobytych w
Warszawie na umiejętności domowe. Dziś w czasie pracy w domu
Jędruś pięknie płynnie mi powtarzał min. takie sylaby jak GaP (i
to bez wkładania palca do buzi na G) i DMo (z pięknym łączeniem
między D a M. A jak super płynnie powtarzał wyraz BILET! Muszę
przyznać, że nowa metoda Asi by przy mówieniu machać z Jędrkiem
rękami, jakby się dyrygowało sprawdza się i w domu, pomaga
Jędrkowi łączyć płynnie sylaby. Jędruś powtarzał mi też
wyrazy, choć już raczej bez płynnego łączenia, ale
samodzielnie (!) nie patrząc na mnie, czyli bez żadnych podpowiedzi.
Bujałam go w naszym worku - huśtawce i byłam z tyłu worka, tak by
mnie tylko słyszał, ale nie widział. I powtarzał bardzo ładnie.



Nasze dzisiejsze domowe
zajęcia składały się z następujących części:



- artykulacja z książeczką
prof. Cieszyńskiej z sylabami z T i D. Nie tylko przeczytaliśmy
całość, ale i dopowiadałam różne słowa, które były na
obrazkach, co by się Jędrkowi nie nudziło. Lubi to (gdy dodaję).
Wyraźnie widzę, że sprawia mu to satysfakcję, gdy może powtórzyć
coś nowego. Te książeczki staram się by Jędrek czytał
samodzielnie (tylko z moją podpowiedzią mimiczną), chyba, że
gdzieś jest natłok sylab, czy są trudniejsze, wtedy po mnie
powtarza.



- artykulacja z 4 zestawów
sylab typu: AJ, DAŁ, GAP, DMA (+ inne samogłoski), + podawanie.
Fajnie też Jędrek sobie radzi, gdy ja tylko robię miny do sylab, a
Jędrek je wymawia i potem podaje.



- artykulacja w worku, czyli
powtarzanie wyrazów bez patrzenia na mówiącego



- układanka kwiatek,
pożyczona od Asi, taka z kilku części, które trzeba razem
poskładać (bardzo ciężko mu to idzie; stwierdziłam, że musimy
to ćwiczyć, nawet na pamięć, bo on ma duży problem techniczny,
żeby włożyć dany kawałek w odpowiednie miejsce , przekręcić
itd. Tak że dziś ułożyliśmy tą układankę 2 razy; w większości
kawałków musiałam mu pokazać palcem, gdzie ma włożyć element,
a i tak miał problem, ale się udało)



- zamalowanie króliczka
narysowanego z szablonu, czyli ciąganie kredką z nasadką, z moim
dociskiem palców na nasadkę



- łączenie kropek poziome
i pionowe, z niewielkim dociskiem



- podawanie zwierzaków –
figurek; gdyby nie artykulacja, to że Jędrek może już powtórzyć
słowa typu: koń, gęś, pies, koza, dinozaur robiłby to zadanie
bardzo niechętnie, a tak jakoś poszło (co prawda przy podawaniu
robił sporo błędów, ale ja wiem, że tu chodzi o jakiś brak
motywacji, a nie nierozumienie tych słów). W ogóle ciekawa
sprawa, że obecnie jak chce się Jędrkowi zaproponować jakieś
nielubiane przez niego zadanie, typu: rysowanie, typu podawanie, to
trzeba wpleść w to artykulację, wtedy robi to chętniej. Ale też
trzeba uważać, by to było coś troszkę trudniejszego, nowego (ale na jego możliwości)  bo
powtarzanie w koło tych samych słów typu: łapa go nie
satysfakcjonuje.



I to było chyba wszystko.
Pracowaliśmy w dwóch odsłonach. Staram się nie pracować zbyt
długo na raz. Choć wiem, że on potrafi aktywnie pracować i przez 2
godziny. Niemniej w domu takiej konieczności nie ma, możemy sobie
pozwolić na to, by było luźniej i przyjemniej. Z układaniem dla
Jędrka zadań do pracy w domu, to mam trochę problem. Niby mam całą
masę zadań, ale mam wrażenie, że jakoś ciężko mi jest
dywersyfikować Jędrkowi zadania, że popadam często w szablon. Jak
rysujemy, to w koło rysujemy, jak łączymy kropki, to kropki itd. A
to jest nudne. Brakuje mi, by ktoś mi układał takie plany zajęć,
na każdy dzień inne. Nawet nie konkretne zadnia z materiałami,
tylko pomysły. Niemniej byłam bardzo zadowolona z naszej
dzisiejszej pracy w domu. A to ważne. Daje siłę i chęci na cd.



Co jeszcze? Rano Jędruś
był z tatą na basenie. Głównie się bawił na brodziku (na dużym
basenie pływał mniej jak zwykle). Ale nurkował sobie na brodziku,
wyławiał różne zabawki. I coraz bardziej poddaje się ćwiczeniom
leżenia na plecach, na wodzie i tacie (generalnie tego nie lubi).

2 komentarze:

  1. Brawo, Sardynko.
    Chodziło mi akurat o słowo sala, ale sól tez by do opisu pasowała.

    OdpowiedzUsuń

 Kochani Gdybyście, Ci co chcą i mogą, o nas pamiętali wypełniając swoje roczne PIT'y i decydując na co przekazać 1,5 % swojego podatku,...