wtorek, 11 maja 2010

Poniedziałek

Pobudka - 6.oo :) Z przedszkola dobre wieści: raz, że ćwiczył na korekcyjnej, dwa, że ładnie jadł. Nawet kanapki z dżemem i pulpeta z makaronem. Jestem w szoku. Dobrze, że dziecko chodzi do przedszkola, przynajmniej coś porządnego czasem zje. W domu królują kanapki z majonezem. Nawet w nocy (no bo dziś była już pobudka 2.30) przynosi mi chleb i słoik z majonezem do łóżka.
Po przedszkolu wróciliśmy sobie radośnie do domu. Oczywiście po drodze Jędrek zaciągnął mnie na pączka i dzielnie rączką pokazywał, co chce (a pączki tam były daleko, więc nie wystarczyło puknąć w szybkę), usiłując powtórzyć słowo: PĄCZEK. Strasznie trudne słowo, ale mniej więcej mu wychodzi.
Z basenu musieliśmy zrezygnować bo Piotrek miał zderzenie z ławką i chłopaki pojechali zszywać mu nogę na pogotowie.
Potem Andrzej pojechał z Jędrkiem na zajęcia grupowe. Było dobrze. Aczkolwiek Jędrek był tulący się. Upatrzył też sobie jednego tatę, dla którego zdradza Andrzeja ;)
W domu Jędruś rozkoszny, przymilny. Tylko wieczorem, jak już położył się do łóżka zaczął płakać. Nie awanturować się, nie marudzić. Popłakiwał, leciały mu łezki, a ja go pocieszałam. I to była taka chwila, kiedy wydaje mi się, że Jędrek płacze nad niewypowiedzianym. Nie z powodu cukierka, jakiegoś tam widzimisie, tylko z powodu niezrozumienia, niemożności porozumienia się z tym światem.

1 komentarz:

  1. To jest zadziwiajace jak dobrze Jedrek radzi sobie z takim wypelnionym kalendarzem zajec. Nawet doroslym zdarzaja sie dni przeciazenia fizycznego i psychicznego i czujemy sie jak plakac w poduszke bo wydaje nam sie ze NIKT nas nie rozumie :-))) Glowa do gory Jedrus!!

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...