czwartek, 29 lipca 2010

Postępy

Będąc z dzieckiem cały czas i pracując z nim codziennie (lub prawie), ciężko jest zauważyć zmiany. Tak jak nie widzimy, że dziecko rośnie. Dopiero jak porównamy, jak zobaczymy np. po tych nieszczęsnych nakładanych spodniach, że już są przykrótkie, zauważamy zmiany, mamy na to dowody. Nic z takich rzeczy nie dzieje się nagle. Dziecko nie urosło przez 5 dni, zmiany w jego zachowaniu to też proces ciągły i długi. Niemniej naprawdę widzę, że Jędrek zrobił wyraźny postęp.
Dziś np. dokładał obrazki do Misiów rysiów (o których pisałam chyba wczoraj) na odległość. Robił to lekko łatwo dobrze. Dziś też zastąpiłam mu obrazki karteczkami z napisami i robił to dobrze (przy stole i na odległość). Trochę się ze mną droczył, ale na moją prośbę poprawiał się. I nie musiałam go dotykać, wspomagać co jest bardzo ważne. Bo z uporem maniaka powtarzam coś w co mało osób, nawet (a może głównie) terapeutów mi wierzy, że problem Jędrka nie polega na tym, że on czegoś nie wie (choć nie twierdzę, że jest wszechwiedzący), tylko, że nie ma motywacji, że ma jakąś blokadę, by robić najprostsze nawet rzeczy. I większość terapeutów się na to nabiera i uważa, ze skoro on nie zawsze poda jak trzeba np. czerwony, to znaczy, że ma problemy z kolorami itp itd.
Rozmawiamy też sobie troszkę przez napisy tak-nie. I coraz bardziej Jędrek jest przy tym wyluzowany i o to chodzi. Wiem, że jak wyluzuje, jak nie będzie go to stresować, wtedy "usłyszę" prawdziwe odpowiedzi. Fajne jest to, że Jędrek pytany, czy chce tak porozmawiać odpowiada TAK. Chce też nauczyć się pisać na komputerze. Na razie bardzo szybko jednak ma tego dość, ale powoli pewnie będziemy mogli wydłużać czas naszych takich rozmów czy nauki pisania na komputerze. Na razie robię to bardzo łagodnie, nie chcę go zniechęcać.
Oczywiście nie opieramy się tylko na komunikacji alternatywnej. Gdy Jędrek chce bym mu zrobiła kanapkę przynosi majonez a ja pytam, co chce. On sam samiuteńki odpowiada KA-NA-P-KĘ. Marzy mi się, że kiedyś nie przyniesie mi majonezu, tylko po prostu powie. Na razie wydaje się to nieosiągalne.
Od jakiś 2 dni Jędrek znalazł sobie nową zabawę. Do rurki, na której wisi kaloryfer wkłada kredki, uszczelkę, okruszki. A ja się cieszę jak durna bo po raz pierwszy widzę, żeby moje dziecko samo z siebie robiło coś, co wymaga pewnej precyzji - ćwiczy motorykę małą:)
No i zamiast noszenia kredek, nosi teraz grzechotki. Jak nosi kredki, to każdy uważa to za dziwactwo. Grzechotki grzechoczą, wydaje się więc to bardziej celowym zajęciem-zabawą. Ale ja wiem, że to tylko zamiennik. Na dodatek z powodu hałasu czasami tęsknię za kredkami;)

3 komentarze:

  1. No bo to takie proste, nie zrobi znaczy nie potrafi i koniec dyskusji.Ja tak jak i Ty wiem ,że może być inaczej , może być tak , że coś odciągnie uwagę od zadania np jakiś dźwięk dla nas ledwie słyszalny a dziecko się zacznie w niego wsłuchiwać.A czasem jest tak , że to terapeuta za słabo się stara, by zainteresować dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa, odezwij się do mnie na maila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, czytam i czytam Pani bloga, sama też mam syna z autyzmem. Filip ma 8 lat. Piszę, bo zaintrygował mnie sposób komunikacji, tzn przynoszenie majonezu i po pytaniu odpowiedź. U nas było dosyć podobnie, jednak teraz sam Filip mówi, że chce kanapkę, do tego używa jeszcze jednocześnie gestu głową pokazując kierunek. U nas ruszyło po terapii RDI, bardzo polecam. Całkiem inne podejście do autyzmu, do pracy z dzieckiem. Nie skupiamy się nad dobieraniem kolorów itp, tylko by dziecko nauczyło się pełnej komunikacji (nie tylko słów), oraz by odnowić więzi z dzieckiem. U nas wszystko się po tym zmieniło.
    Pozdrawiam
    Beata (www.poznaj-autyzm-filipka.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...