wtorek, 17 sierpnia 2010

Nad morzem

Wróciliśmy z wakacji nad morzem. Byliśmy głównie w naszym ukochanym Łukęcinie, ale też na koniec dwa dni (dla odmiany) w Rowach. Spaliśmy tradycyjnie pod namiotem. Jędrek spał doskonale, przesypiał całe noce (raz, gdy się obudził w środku nocy, to sobie tylko trochę pogadał, powiercił się i zasnął z powrotem). Chłopaki kąpali się codziennie w morzu. Nawet w pamiętną niedzielę, przez którą cały dzień lało i przestało dopiero na wieczór. Chłopaki kąpiąc się wzbudzili wówczas powszechną sensację wśród gapiów na brzegu (zupełnie niesłusznie się ludzie dziwili bo woda podobno była ciepła ;). Jędrek tym razem pakował się chętnie do morza, do wody, nie trzeba go było wciągać i bardzo mu się podobało. Czasem, gdy nie chciał wejść do wody, nie zmuszaliśmy go (uznaliśmy, że skoro czasem chce, a czasem nie, to jest to jego świadomy wybór). Na plaży też zachowywał się fajnie, nie uciekał nam tak jak w tamtym roku, tylko biegał sobie w pobliżu lub moczył nogi przy brzegu. Jednego dnia odbyliśmy pieszą wycieczkę brzegiem morza do Dziwnówka (ok. 4 km w jedną stronę) i Jędrek bardzo dzielnie bezproblemowo szedł i co ważne był "sterowalny", czyli szedł w tą stronę co my. Jeździliśmy też rowerami, Jędrek na foteliku za tatą.
Poza tym była kulinarna rozpusta (ustaliliśmy kiedyś, że skoro oszczędzamy śpiąc pod namiotem, to mamy więcej pieniędzy na jedzenie i jemy na mieście). Jędrek nas zaskoczył bo zaczął jeść rzeczy, których wcześniej nie chciał nawet próbować. Pizzę wcinał jak wytrawny pożeracz pizzy, ale jadł też hot-doga i hamburgera (w drodze), a w domu po powrocie jadł sam z siebie kabanosy, salami, a nawet napił się coli (tego akurat bym nie chciała, myślałam, że jak dotychczas spróbuje i się skrzywi, a on tymczasem wypił pół szklanki). Najwyraźniej naśladuje gusty kulinarne brata. Innych rzeczy nie chce naśladować, ale może dobre i to na początek?
Nad morzem chłopcy mieli też różnego rodzaju atrakcje, typu automaty (to jeszcze Jędrka nie interesuje) i Wesołe Miasteczko. Skakanie na wielkiej pompowanej poduszce - to wiadomo, że Jędrek lubi. Jeździł też kolejką górską, skakał na eurobungie (trampolina do której dziecko jest podwieszone na linach) tak jak w tamtym roku, ale tym razem już bez problemu dawał się przypinać i zdecydowanie lepiej samodzielnie skakał. Ale prawdziwą frajdę miał w wesołym miasteczku w Rowach, bo tam były nowe atrakcje. Mała karuzela - fajnie, choć to dla małych dzieci, za wolno się kręci, ale Jędrkowi się podobało. Potem poszli na Scata, taka wirująca jak Ziemia (czyli też wokół własnej osi i zarazem w ruchu obrotowym) klatka z ludźmi w środku - mocne doznania nawet dla dorosłych. Potem na piracki statek bujający się horyzontalnie, a na koniec na dużą karuzelę. Jędrek w siódmym niebie, ja robiłam w majtki ze strachu (bo o ile na Scacie był obok niego Andrzej, a na statku Piotrek, tak tu Jędrek musiał siedzieć sam w krzesełku, a to się kręciło szybko i wysoko. Jędrek był prze szczęśliwy, ja umierałam ze strachu, że wypadnie (choć niby nie powinien). Następnego dnia, gdy przyjechaliśmy do wesołego miasteczka Jędrek mimo, że wcześniej był na coś zły na sam widok się rozchmurzył. Co jeszcze zauważyłam? Wydaje mi się, że Jędrek jest niezadowolony, gdy Piotrek ma jakieś atrakcje a on nie. Tak było w Pobierowie w Parku Linowym, tak było na plaży, gdy starsi chłopcy pływali na "bananie" podczepionym do motorówki. Byliśmy też pod Kołobrzegiem na poligonie, gdzie chłopcy jeździli amfibią i Jędrek był bardzo zadowolony, gdy mógł w tym uczestniczyć. Najwyraźniej już nie tylko jedzenie się liczy (Jędrek się złości gdy Piotrek ma "coś dobrego" do jedzenia a on nie) ale i rozrywki. Cieszę się, że nie jest mu wszystko jedno (takie wrażenie można było odnieść dość często do tej pory).
Z pomniejszych atrakcji - nowości dorzucę, że dopiero w te wakacje Jędrek siadał do takich małych zabawek dla dzieci (typu samochodzik, gdzie wrzuca się 2 zł i od przez kilka minut on gra i się porusza). Do tej pory dało się Jędrka do czegoś takiego wsadzić, ale pod warunkiem, że to się nie ruszało. No i w ogóle mu to frajdy nie sprawiało. Tym razem jeździł czołgiem i na koniu i był zadowolony.
A jeszcze jaką przyjemność zafundowaliśmy Jędrkowi na tych wakacjach? Nowe pudełko kredek. A było to tak. W niedzielę padało cały dzień, chłopcy trochę dla zabicia czasu grali na automatach, Jędrek się nudził i zaczął ostro marudzić. Powiedziałam Andrzejowi, żeby pobiegł i kupił Jędrkowi kredki. Nie byłam przy tym, ale podobno Jędrek miał minę wniebowziętą, gdy dostał nowy komplet kredek (jakbyśmy dziecku kupili najpiękniejszy samochodzik). Nie rozstawał się z nimi przez cały pobyt nad morzem (czasem je chowaliśmy do plecaka, jak jedliśmy, czy kąpaliśmy się itd). Po jednym dniu co prawda kredki na nowe już nie wyglądały (zostały poobgryzane), ale nieważne. Oczywiście Jędrek niczego kredkami nie rysował, tylko je nosił i nimi manipulował w dłoniach (może będzie żonglerem? ;)
Generalnie wakacje się udały. Było nam dobrze i wróciliśmy zadowoleni. Przeżyliśmy jedną małą powódź w namiocie (małą bo pływały tylko buty, my byliśmy susi). Poza tym Jędrek się znacznie mniej awanturował, jak kiedyś na wakacjach, aczkolwiek nie zawsze był zadowolony. Z nieznanych mi powodów czasem szczerzył na mnie zęby (zaciska je i robi groźną minę). Widać coś przeskrobałam ;) A tak poważnie, to na pewno jest tego jakiś racjonalny powód, tylko ja tego nie rozumiem. Bo Jędrek jest szalenie racjonalny. Np. poszliśmy w Rowach do kina 5-D (dodatkowe "d" to bujanie fotelami, polewanie wodą, wiatr i łaskotanie po nogach). Na początku miał iść tylko Piotrek z Andrzejem, "bo Jędrek przecież nie da sobie założyć okularów". Ale stwierdziłam - trzeba próbować, impreza stosunkowo niedroga (bo to takie 15 minutowe filmy). Poszli. Jędrek okularów nie dał sobie założyć... do momentu, kiedy zaczął się film. Jak film się zaczął i zobaczył, że w okularach go lepiej widać, to założył je i siedział cały czas z nimi grzecznie. I bardzo się cieszył, próbował też łapać dłońmi podpływające "blisko" rybki :) Drugim razem ja poszłam z nim na inny filmik. Rybek już nie próbował łapać, ale oglądał bardzo uważnie przez okulary. Naprawdę był fajnie skoncentrowany. A więc od tej pory możemy brać go do kina na filmy 3-D, aczkolwiek tradycyjne filmy są trochę za długie.
Na koniec wakacje w obrazkach (min. dla tych, którym się czytać nie chce ;)


Na początek chłopaki w morzu.





I na plaży:









Jędrek i jego nieodłączne nowe kredki (co już na nowe nie wyglądają):



Pożeracz lodów:



I pizzy:



A teraz troche rozrywek. Najpierw podskoki na pająku:



Potem na poduszce:



Jazda na małej karuzeli (na dużej niestety zdjęć brak, wyczerpały się baterie w aparacie):



I pirackim statkiem:



A na koniec wojskowo. Na poligonie w Kołobrzegu:



Przejażdżka amfibią:


2 komentarze:

  1. To co lubimy z żoną najbardziej czyli rodzinne wczasy nad morzem. Wakacje z dziećmi nad Bałtykiem - bajka. W zeszłym roku Krynica Morska, w tym roku planujemy Pobierowo. Czy byliście już tam może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia naprawdę ciekawe, widać od razu że wypad nad morze był udany ,zapraszam nad morze w okolice półwyspu Helskiego tu też jest bardzo ciekawie :)Pozdrawiam Turysta

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...