Ostatnio wokół nas dużo zdarzeń przykrych, bolesnych, stresujących. Ledwo się z jednego ciut podniosę, a już dostaję w głowę następnym. Dwie sprawy z dziedziny osobisto-zawodowej są wielkiego kalibru. Wciąż nierozwiązane, wiszące nad głową, jak miecz, który nie wiadomo, kiedy spadnie. Ciężko żyć w takim zawieszeniu, oczekiwaniu na najgorsze.
A tu tymczasem życie dostarczyło mi kolejnej przykrości. Dowiedziałam się, że byłam oszukiwana, że ktoś był wobec mnie nie fair. Nienawidzę oszustwa, kłamstwa w stosunku do ludzi bliskich. Jeśli ja komuś kłamię, mataczę, to nie jest osoba, którą lubię. Może jestem naiwna w stosunkach międzyludzkich, ale tak u mnie jest. Nie jestem osobą bardzo otwartą, towarzyską, ale jeśli dopuszczam kogoś do siebie, to jestem szczera i otwarta. Daję mu kawałek swojego serca. I w momencie jak się okazuję, że ktoś mi ściemniał, albo ukrywał przede mną coś istotnego (dotyczącego mnie; nie chodzi mi o sprawy osobiste tamtej osoby, nie oczekuję, że ktoś będzie mi się spowiadał ze wszelkich swoich tajemnic) to czuję się oszukana i zawiedziona. I jest mi cholernie przykro.
Nie dobijajcie mnie, ludzie!
PS. Żeby nie było tak czarno, zdarzają się ludzie, którzy mnie potrafią podnieść na duchu nawet w obecnych złych dla mnie czasach. Dziękuję, Zosiu!:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na skraju... niestety nie lasu
Strasznie dawno tu nie pisałam. Prawie już zapomniałam jak to robić. Trudny to rok. Od ubiegłego roku szkolnego Jędrek ma nową panią terap...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kłopoty ze skórą Jędrka trwają. Mimo diety raz jest lepiej raz gorzej. Dziś otrzymaliśmy wyniki badań. Wyszło, że Jędrek ma helikobakter, ch...
-
To będzie bardzo trudna notatka. Notatka podsumowująco-rozliczająca naszą dotychczasową terapię. Czuję się w obowiązku o tym napisać bo wiem...
w podobnym tonie pisałam ostatnio u siebie. Ilosc trosk czasem przytłacza a ludzie dobijają. I trzeba nadal wstawać ubierać sie w uśmiech, dla dziecka... trudno to bardzo. Ja nie wciskam się już w gorset niezłomnej Matki Polki, strongwoman i przyznaje, ze czasem chciałabym zatkac oczy i uszy i uciekać. ale tego nie zrobię i Ty też nie... podobno wszystko kiedyś mija, nawet najdłuższa żmija i tego chyba trzeba się trzymać. Że słońce zaświeci i będzie lepiej... kiedyś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wirtualnie przynajmniej przesyłam energię pozytywną