Tu powinna pojawić się super notatka o naszym wakacyjnym wyjeździe nad
jeziora. Ale jakoś nie czuję się na siłach, żeby napisać super notatkę.
Będzie namiastka.
Po raz czwarty koleżanka z pracy użyczyła nam zupełnie bezinteresownie
swój domek nad jeziorem za Augustowem (ha! trzeci rok tam jechaliśmy i
dopiero teraz poznałam nazwę jeziora. Uroczą - Kociołek II :)
Spędziliśmy więc cudowny tydzień nad Kociołkiem:) Tam jest pięknie. Bez
żadnej przesady twierdzę, że po raz kolejny ofiarowano nam kawałek raju.
Pięknie, cicho, spokojnie. Wioski nieduże, głównie z domami
letniskowymi. Plaża niemalże prywatna. Ponieważ pogoda standardowo
oceniając nie była najlepsza, więc praktycznie przez cały tydzień
mieliśmy jezioro tylko dla siebie. Trochę może było zimnawo na dłuższe
kąpiele, ale dzielnie codziennie się kąpaliśmy. Nawet ja, co to nie
lubię zimnej wody i w czasie całego pobytu nad morzem (naszym Bałtyckim)
potrafię wejść raz do wody:). Ale morze to morze, a jezioro to inna
sprawa. Kocham jeziora. I zawsze jak tam przyjeżdżam, to gra mi w duszy
piosenka Osieckiej "Na całych jeziorach Ty" (która to, jak niedawno się
dowiedziałam, została napisana dla Jeremiego Przybory, mojego ukochanego
Przybory). No więc kąpaliśmy się wytrwale. Ja pływałam, a Andrzej
dzielnie opiekował się chłopakami, którzy od pływania woleli zabawy na
materacu, spychanie z niego taty, wodne walki. Co dziwniejsze Jędrek
włączał się w to aktywnie, był cały zadowolony, spychał Andrzeja z
materaca pokwikując. Któregoś razu Andrzej spytał: "Tata do wody?". Co
Jędrek entuzjastycznie powtórzył 2 razy (drugi raz sam z siebie!).
Następnego dnia, gdy sytuacja się powtórzyła Andrzej chciał mu ułatwić
podpowiadając: tata, do... Na co Jędrek zakończył: "do widzenia". Heheh,
też adekwatnie:)
Poza kąpielami tradycyjnie też jeździliśmy rowerami, choć nie robiliśmy
już tak długich tras jak w latach ubiegłych. Pogoda (deszcze) były
pretekstem. Tak naprawdę trochę się rozleniwiliśmy i mieliśmy ochotę na
większy luz. Więc woleliśmy może krócej, ale regularnie. Jędrek w
foteliku za Andrzejem (uff, jeszcze się mieści). Uwielbia to, nie raz
nas prowadził do rowerów. Tradycyjnie więc odwiedziliśmy Ateny, Monkinie
(gdzie Piotrek znalazł najlepszy na świecie sklep z jego ulubionymi
czipsami za 50 gr; w ogóle podróż do sklepu była dla niego najlepszą
motywacją do jazdy rowerem; śmieliśmy się, że zwiedzamy sklepy),
Bryzgiel, o codziennych wycieczkach do sklepu w Tobołowie nie
zapominając. Tak, u Krystyny w Tobołowie są najlepsze drożdżówki na
świecie - nie zapomnijcie będąc w okolicy. Pani Krystyna nas zna i
pamięta, powiedziała, że widzi u Jędrka dużą zmianę w zachowaniu, jest
dużo spokojniejszy. To fakt, w sklepie już nie urządza żadnych awantur,
wie, że tam czekają go same przyjemności. Poza tym otwarto nowy sklepik w
okolicy, tam też zajeżdżaliśmy i chyba też nas zapamiętają. Jędrek
dostał darmowego lizaka od właściciela, który jak się okazało pracował
kiedyś z takimi dziećmi w Warszawie. W pewien sposób Jędrek zjednuje nam
znajomych, ludzi życzliwie na nas patrzących:)
Co jeszcze warte odnotowania. Jędrusiowi, jak i nam wszystkim, strasznie
dobrze tam było. Dla nas to luksusowe wakacje. Ja mogłabym godzinami
siedzieć na tarasie i patrzeć na ogród, drzewa, niebo i słuchać ciszy
(bo w tygodniu tylko my sami produkowaliśmy tam hałas). Gdy próbowałam
wytłumaczyć to Piotrkowi, to posłuchał mnie, popatrzył i stwierdził:
"Hmm, nie wiem o co Ci chodzi z tym pięknem drzew". No tak, co tam takie
drzewo w porównaniu ze sklepem.
Jędrek zabawiał się po swojemu i wcale się nie nudził. Rano robił swoje
specyficzne porządki (czyli np. wszystkie rzeczy na stół). Ale co warte
odnotowania kilka razy się zdarzyło, że pokazał mi, gdzie schował daną
rzecz, którą szukałam!!! A w dzień, gdy hasał po ogrodzie, to pewnego
pięknego dnia przyszło mu do głowy, by wejść trochę wyżej jak na płot i
popatrzeć na świat z góry. Wszedł na nasz samochód i był z siebie bardzo
zadowolony.
Fotki i nagrania dołączymy po powrocie do domu.
A teraz sobie przypomnę jak to było rok i dwa lata temu nad Kociołkiem:)
Dwa lata temu:
http://deszczowy-chlopiec.blog.pl/na-wakacjach-nad-jeziorem,14396498,n
http://deszczowy-chlopiec.blog.pl/relacja-z-wakacji,14406563,n
Rok temu:
http://deszczowy-chlopiec.blog.pl/nad-jeziorem,14995654,n
Poczytam sobie, zobaczę na ile wrażenia - wspomnienia się powtarzają.
Czy można wejść do tej samej rzeki? Lub jeziora:) Nie wiem, ale wiem, że
za każdym razem było nam tam dobrze.
wtorek, 12 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz