sobota, 1 października 2011

A jednak napiszę bo ...

Miałam nie pisać bo szkolna sytuacja mnie przerosła. Jędrka zdecydowanie też. Niby Jędrek lubi szkołę, ale jak dochodzi do zajęć, do pracy, to często gęsto włącza mu się bunt i agresja. Nie chcę się rozpisywać na ten bardzo bolesny temat. Wiem jedno, że pani Agnieszka zrobi wszystko, żeby mu pomóc przystosować się do rzeczywistości szkolnej. Czy inne panie (których Jędrek ma bez liku) będą miały tyle siły i cierpliwości? Oby. My zrobimy ze swojej strony wszystko, co będziemy mogli i co nam ktoś mądry podpowie (szukamy dobrego psychologa od autystów), ale na pewne rzeczy wpływu nie mamy.
Jak bardzo nas to wszystko boli i przeraża lepiej nie pisać. Dlatego też zamierzałam zamilknąć, ale kilka powodów zrobiło swoje:
Po pierwsze kilka ciepłych słów, że moja pisanina jest komuś potrzebna.
Po drugie fantastyczny mail, którego dostałam i którym się chciałam częściowo z Wami podzielić, jeśli uzyskam zgodę autorki.
Po trzecie wczoraj po szkole na basenie i dogoterapii Jędrek był tak fajny, że warto to opisać. Na basenie pływał dużo na plecach i ciągnął tatę (jak ratownik topielca), żeby pływał na plecach. Nawet próbował z tatą i pływającym czasem obok, dwa razy od niego starszym Maćkiem się ścigać. Widocznie budzi się w nim powoli, do tej pory uśpiony, duch rywalizacji.
A na dogoterapii było fantastycznie. Skróciłyśmy z Zosią zajęcia do pół godziny i to był dobry pomysł. Krócej a intensywniej. Jędruś był bardzo zadowolony z odwiedzin u Zosi po długiej przerwie. A przypominam sobie, jak były trudne początki półtorej roku temu (tak, Jędrek potrzebuje czasem dużo czasu, żeby się oswoić). Wczoraj też było widać, że żywiołowa Wena trochę go przeraża, zbyt nachalnie wchodzi na jego teren, ale fajnie nam się pracowało i bawiło. Jędrek był zadowolony. Wspólnie m.in. dziurkowaliśmy kartkę takimi specjalnymi dziurkaczami w różne kształty. Jędrek pochwalił się też Zosi jak zupełnie samodzielnie liczy do 10 (niezbyt wyraźnie, ale samodzielnie i wszystkie liczby są) i choć słyszałam to już nie po raz pierwszy, to cieszyłam się, że wystarczyło go poprosić by policzył do 10 i sam to robi. Ale mistrzostwo świata, to było, gdy Jędrek za sprawą Zosi usiadł na różowym krzesełku i karmił Wenę smaczkami.
Zosia: Jędruś, co mówimy, żeby pies nie jadł? FE!
Jędrek: FE.
Zosia: A teraz, żeby jadł?
Jędrek: PRO-SZE.
SAM, samiusieńki, bez podpowiadania, przypominania. Nie padło to wcześniej ani razu, Zosia psa wcześniej nie karmiła przy Jędrku, tej komendy nie używała. Jędrek wygrzebał ją z pamięci sprzed kilku miesięcy i zastosował. Sam, bez podpowiedzi. To, że on wiedział, co powiedzieć mnie nie dziwi, że potrafi to wypowiedzieć też, ale że się sam odblokował i to zrobił, to jest mały cud świata. Czasem trzeba tylko dać mu parę sekund czasu na odpowiedź, by coś w nim zaskoczyło.
Tym radosnym akcentem kończę na dziś. Jakbym dłużej nie pisała, to się po prostu za nami módlcie bo pewnie tego będziemy potrzebować.

PS. W zasadzie już możecie zacząć ;)

2 komentarze:

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...