Kolejny niezły dzień w szkole. Po pierwszej lekcji pani była tak zadowolona, że powiedziała, że udało jej się z Jędrkiem więcej zrobić jak czasami w tydzień. O ile mój mąż nie przekręcił informacji od pani (ma takowe zdolności). W każdym bądź razie pani zrobiła dla Jędrka tablicę komunikacyjną a jako, że Jędrek aktualnie lubi bawić się sznureczkami, kabelkami itd, to na tablicy pojawiły się sznurki (Jędrek ma jakoweś w szkole, które pani położyła gdzieś wysoko). W pewnym momencie Jędrek zaczął się niecierpliwić i szukać swoich sznurków. Pani zaryzykowała i pokazała mu tablicę pytając, co chce - wybrał bezbłędnie sznurki. I to było to. Tym razem się udało, zadziałało. Ale ja wiem, że to nie takie proste. Jędrek musi być w dobrej formie psycho-fizycznej, nie może być nadmiernie rozdrażniony - rozzłoszczony by chciał się skomunikować w taki czy trochę inny sposób. Ale bardzo się cieszę, że pani mu wprowadza taką formę komunikacji. Jestem za wszystkim, co zadziała, pomoże.
Potem Jędrek miał dwie "nowe" lekcje, nowe w sensie, że nie miał ich od 2 miesięcy - informatykę i angielski. Z tego, co wiemy obyło się bez awantur ale i bez fanfar. Tym razem na informatyce Jędrek nie chciał współpracować w przeciwieństwie do ostatniego dobrego doświadczenia. Na angielskim Andrzej trochę z nim pospacerował przez cześć lekcji by chłopak się wyciszył. Mimo wszystko uważam to za udane doświadczenie. Powoli, panowie.
A potem miał znowu lekcje ze swoją panią i było w porządku.
Na basenie po lekcjach też. Ino się z Dominiką pokłócili o żabę. No i gdzie 2 się bije tam trzeci korzysta, przyszło inne dziecko i żabę zarekwirowało;)
Patrząc na dzisiejsze doświadczenia ze szkoły przemknęła mi myśl, a może jednak lepsze by było nauczanie indywidualne? Na pewno dałoby się o niebo więcej zrobić edukacyjnie. Tyle, że mnie nie o edukację tylko chodzi. Powiem wręcz: edukację jestem w stanie zrobić w domu (choć niezupełnie, na razie to mi sił brak). Ważniejsze mi się wydają kontakty Jędrka z szerszym otoczeniem jak z jedną panią. I cenne wydają mi się np. takie zaczepki Gosi z klasy III, która Jędrka notorycznie zaczepia. Jędrek musi się z nią zawsze przywitać. Nie jest tym zachwycony (albo takie sprawia pozory; może tak kokietuje;), ale ja tak - jestem tym zachwycona. Jak dobrze, że są takie Gosie na świecie:)
Cieszę się, jak Jędrek ma kontakty z innymi dziećmi, a oprócz szkoły nie ma ich zbyt wielu bo większość zajęć po szkole jest indywidualna. Choć akurat teraz to mamy głównie basen (gdzie jakieś kontakty z dziećmi ma i taka np. Dominika może próbować wejść mu na plecy, co też mi się bardzo podoba bo Jędrka trzeba zaczepiać:) i poniedziałkowe zajęcia grupowe z Jednego Świata.
Parę innych myśli mi się jeszcze kołacze po głowie, np. a propos upośledzenia umysłowego autystów, ale to już temat na osobną notatkę.
środa, 4 stycznia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na skraju... niestety nie lasu
Strasznie dawno tu nie pisałam. Prawie już zapomniałam jak to robić. Trudny to rok. Od ubiegłego roku szkolnego Jędrek ma nową panią terap...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kłopoty ze skórą Jędrka trwają. Mimo diety raz jest lepiej raz gorzej. Dziś otrzymaliśmy wyniki badań. Wyszło, że Jędrek ma helikobakter, ch...
-
To będzie bardzo trudna notatka. Notatka podsumowująco-rozliczająca naszą dotychczasową terapię. Czuję się w obowiązku o tym napisać bo wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz