środa, 30 grudnia 2009

Przedostatni dzień w roku


Jędrek w sumie niedawno nauczył się
zapalać światło. Tzn. technicznie umiał już od dość dawna, ale
robił to na polecenie. Teraz zaś zaczął to robić spontanicznie i według potrzeb (nie na zasadzie zabawy dzień-noc). Jest tylko
jeden problem. Że jego potrzeby rozmijają się z naszymi. I tak to
teraz nie tylko, że budzi się o bandyckich porach, to jeszcze
zapala sobie światło w środku mojej nocy. Nagle okazało się, że
on jednak nie lubi siedzieć w ciemnościach.



Druga rzecz. Lodówka. Bez przerwy
chodzi do kuchni i szpera po szafkach i w lodówce. Niestety często
nie zamyka lodówki. Trudno za nim łazić bez przerwy. I tak to,
przedwczoraj, gdy zauważyłam, że lodówka gorzej mrozi,
stwierdziłam – dość. Zapowiedziałam Jędrkowi, że jak będzie
zostawiał otwartą lodówkę, to będę biła w pupę (od paru miesięcy było po dobroci, tylko upominałam i prosiłam). Nie był zachwycony moją propozycją.
Po jakimś czasie – lodówka otwarta. Ze spokojem wyjaśniłam co i
za co i dałam klapsa (symbolicznie, nie maltretuję dziecka). Jędrek
bardzo się rozżalił, ale zaczął się dużo lepiej pilnować.
Dziś rano sytuacja się powtórzyła. Nie jest źle. Tylko raz
dziennie pozostawiona lodówka otwarta, to niezły postęp. Jędrek
najwyraźniej czasem potrzebuje „twardszych argumentów” jak
samych próśb.



Praca w domu – ok, aczkolwiek po pół
godzinie zaczął protestować i musiałam zrobić przerwę i trochę
go przekupić cukierkiem, gdy chciałam za chwilę kontynuować (ale
był to jedyny cukierek dzisiaj więc jestem zadowolona, że tak nam
się ładnie udaje ograniczać słodycze). Zadania:



- wbijanie kulek młotkiem (trochę
bokiem trzymał młotek, ale przynajmniej nie wciskał kulek palcami;
najwyraźniej lekcja u pani psycholog, gdzie miał takie zadanie na
podobnej zbawce, pomogła)



- widokówka świąteczna. Ładnie
powtórzył: sa-nie, (r)e-ni-fe- (r), pa-(cz)-ki (w nawiasach podaje,
co mu nie wychodzi lub niezbyt czysto). Pokazał palcem, gdzie jest
renifer, sanie, paczki !!! Owszem paluszek mu wyciągnęłam,
ździebko przytrzymałam rączkę, ale ładnie celował, ładnie
trzymał palec i dość chętnie pokazywał. Byłam w szoku, bo
przecież on nie umie pokazywać palcem (a nawet i całą dłonią).
A tu pięknie pokazywał odpowiadając na moje pytanie typu: Gdzie
jest renifer? I potem mówiliśmy: Tu renifer. Potem pocięłam
obrazek na 4 części i Jędrek miał go złożyć. Oj, był problem.
Ułożył kilka razy, ale za każdym razem się upierał, żeby robić
po swojemu i denerwował się, że ja upieram się przy koncepcji
klasycznej.



- przypinanie spinaczy do brzegu
plastikowego koszyka (chodziło o to by naciskał mocno opuszkami
palców, otwierał spinacze; on ma bardzo lekki uścisk i dlatego
musi to ćwiczyć). Robił to chętnie, aczkolwiek sprawiało mu to
czasem problem i musiałam motywować go pomagając mu. Robiłam to
jednak w formie zachęty, pokazania, że da rady, ale starałam się
by każdy spinacz przypiął potem jednak sam.



- wpinanie pinesek (takich większych)
w styropian i korek. To też w ramach ćwiczenia dociskania palcem.
Lubi to zadanie. Fajnie też sobie radzi z wyjmowaniem, sam już dba
o to, żeby przytrzymać podkładkę (podobnie ze zdejmowaniem
spinaczy z koszyka)



- książeczka Cieszyńskiej z sylabami
z K i G. Super już mówi te sylaby, nie musi już wkładać palca do
buzi by cofnąć język. Generalnie Jędrek czytał z moją
podpowiedzią mimiczną lub powtarzał po mnie. Parę razy udało mi
się go ocyganić, by przeczytał całkiem sam.



- układanka statek, z 6 elementów
wkładanych do formy. Robił ją pierwszy raz, naprawdę nieźle mu
poszło. Nie to, żeby tak całkiem bezbłędnie samodzielnie, ale
nie było tak drewniano jak z układanką kwiatkiem. Nie wiem, może
ta jest łatwiejsza lub atrakcyjniejsza dla Jędrka.



Na basenie było fajnie. Jędruś
ćwiczył z tatą skakanie do wody z brzegu. Może nie robił tego jeszcze zbyt chętnie, ale też i nie protestował. A z wieloma rzeczami już się przekonaliśmy, że ma czasem tak, że i chciałby i się boi. A na dodatek bardzo się wzbrania przed nowymi czynnościami. Dziś nasi pływacy większość czasu spędzili na dużym basenie (może stąd to Jędrka zmęczenie) bo na brodziku Jędrek ewidentnie znów „podrywał” małą dwuletnią dziewczynkę. A że zaloty ma końskie to tatuś ewakuował syna z brodzika. Pod koniec zajęć po powrocie na brodzik, Jędrek zachęcony przez Andrzeja powyławiał i pozanosił zabawki do plastikowego kosza. Ech, postronnej osobie pewnie takie drobiazgi wydają się nawet niegodne odnotowania, ale nasz syn ma duży problem z wykonaniem czasem nawet łatwego polecenia i z zaplanowaniem sekwencji ruchów by tą czynność wykonać, dlatego też cieszy nas jego każda taka aktywność.



Co u nas poza tym. Poznałam fajną
mamę małego autika i pożyczyłyśmy sobie nawzajem różne gry i
inne pomoce „naukowe”. Pogadałyśmy trochę o naszych
doświadczeniach, o problemach naszych chłopaków. Wygląda na to,
że są bardzo różni. Co autik to oryginał :)



Przyznam się do czegoś publicznie.
Zawsze mam małego doła, jak słyszę, że inny autysta, zwłaszcza
młodszy od mojego robi coś, czego mój nie potrafi, albo nie ma
problemów z tym, z czym mój ma. I jakoś wtedy nie pociesza mnie,
że przecież mój Jędruś potrafi inne rzeczy, czy nie ma innych
problemów, które ma tamten. Nie wiem, czy inni rodzice też tak
mają, czy to tylko ja taka „zazdrośnica”? Nie umiem się
cieszyć z tego, co jest? A przecież zdaje sobie sprawę z tego, że
jest tyle innych dzieci, których rodzice byliby szczęśliwi, gdyby
one funkcjonowały choćby tak jak Jędrek. A może to normalne, że
porównujemy do góry a nie do dołu? Czemu tak łatwo mi się
zdołować? Czemu dobre rzeczy cieszą na tak krótko?



W Telewizji Białystok był dziś
program o "naszych" - organizowanych przez PZSN „Start” - zajęciach na basenie. Było
widać Jędrka pływającego i zabawiającego się w wodzie, i tatę
i… była również moja wypowiedź. Bałam się, że będzie
tragicznie, ale telewizja najwyraźniej potrafi robić cuda.
Obejrzałam, przeżyłam i o dziwo nie spaliłam się ze wstydu. Albo
zrobiłam się bezwstydna, albo co. Jeśli będzie to można obejrzeć
na internetowej stronie Telewizji, to wrzucimy linka, bo Jędrek
pięknie pływał.



A na koniec pouprawiam sobie prywatę.
Choć to blog o Jędrku, chciałam napisać, że dziś po raz
pierwszy w życiu obcięłam maszynką włosy mojemu mężowi. A że
zdolna jestem niesłychanie, to fryzurę zrobiłam mu oryginalną.
Wygląda jak Jean Reno w „Gościach gościach”, czyli
średniowieczny rycerz. Niestety Jędrek po basenie padł i śpi do
tej pory, więc nie mógł mi pomóc strzyc barana.






tata1

tata2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...