środa, 15 września 2010

My name is Wayne, John Wayne

Dziś
byłem z Jędrkiem na basenie. Woda była chłodna, dziecko ciut podziębione, więc myknęliśmy szybko z cztery długości basenu, a potem poszliśmy się "marynować" (cyt. z Epoki Lodowcowej) do brodzika. A tam młody lubi sobie ponurkować czasem. Ostatnio "hitem" jest kładzenie się vis-a-vis z tatą brzuchami na dnie jak płaszczki i przybijając sobie "piątki" - spoglądanie sobie w oczy. Nie wiem co Jędrka tak bawi, może wydobywające się z ust bąbelki, a może ta podwodna, żabia perspektywa z nieproporcjonalnie dużą głową i wyłupiastymi oczami, ale faktem jest, że ubaw ma po pachy.
A po basenie i wysuszeniu się pojechaliśmy na koniki. Kapryśna ostatnio pogoda okazała swą łaskawość i gdy dotarliśmy na miejsce zrobiło się nawet słonecznie i ciepło. Dzień jak wymarzony by ruszyć na podbój Teksasu. Pani Agnieszka poczuła blues'a i stwierdziła, że Jędrek da sobie radę sam. Tak więc dziś była mała premiera: samodzielna jazda w siodle. Jędrek, jestem z Ciebie dumny.
                      -tata



Jędrek w siodle

1 komentarz:

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...