Jesteśmy w trakcie ciężkiego tygodnia. Ciężki on jest bo nie wiedzieliśmy jak Jędrek będzie się odnajdywał w domu i przedszkolu po 2-tygodniowej nieobecności i ciężkiej pracy na turnusie. Czy nie będzie odreagowywał stresu itd? Jak na razie jest lepiej, niż przypuszczałam. W domu wszystko w porządku. W przedszkolu też nie najgorzej. Jędrek nawet bez protestu robi tam różne prace. Jedna rzecz bardzo smuci i niepokoi - że w chwili jakiegoś rozdrażnienia zaczął atakować dzieci :( Kiedyś mu się to w ogóle nie zdarzało. Mam nadzieję, że mu to szybko przejdzie.
Na zajęciach dodatkowych po przedszkolu (lub jak dziś - przed) w porządku. Dziś kokietował panią pedagog z wczesnego wspomagania - panią Martę. Poprzednio się u niej złościł, dziś ją kokietował. Cały Jędrek. Wypróbowuje wszelkich sposobów, żeby się wymigać od zadań, które mu się stawia i na które nie ma ochoty.
W tym tygodniu mamy wielki stres - leczenie Jędrkowi zębów pod całkowitą narkozą. Wczoraj w związku z tym trzeba było pobrać mu krew. Nastawialiśmy się na straszne przeżycia, a nie było źle. Przed pobieraniem w czasie spotkania z panią stomatolog Jędrek nawet chętnie sam usiadł na fotel dentystyczny. I może nawet dałby sobie zajrzeć do buzi, gdyby pani głupio i bezlitośnie nie zapaliła lampki walącej mu światłem po oczach. Potem czekaliśmy godzinę w kolejce do gabinetu, żeby pobrać krew. Jędrek cały czas na czczo (do prawie 11 rano). Był w wyjątkowo dobrym humorze, nic się nie awanturował. Fakt, że nie czekaliśmy w tłumie, tylko obok. No i zabawialiśmy go jak mogliśmy, np. noszeniem na barana. Ale i w gabinecie było ok, nie zapierał się, żeby wejść, usiadł grzecznie i dzielnie dał sobie pobrać krew (oczywiście zachwycony nie był i gdy pani go ukłuła musieliśmy go na siłę przytrzymać, ale w sumie był bardzo dzielny). I gdy tylko go puściliśmy, wszystko było ok. No chyba, że ten atak na dzieci w przedszkolu był formą odreagowania. Choć pani Agnieszka przypuszcza, że mógł być już głodny (było to przed obiadem). Jutro idziemy do szpitala na leczenie zębów w narkozie. Boję się. Przeżyliśmy już co prawda Jędrkową narkozę dwukrotnie i było ok, ale... i tak się boję.
W sumie dobrze wyszło, że nie pojechaliśmy w poniedziałek do Krakowa, jak było w planach (ale jak się okazało w piątek pani Ela nie miała nas zapisanych... dobrze, że przypadkiem to wyszło w piątek, a nie w poniedziałek pod drzwiami gabinetu w Krakowie). Dość tych wrażeń i bez tego.
czwartek, 25 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz