niedziela, 13 lutego 2011

Szalony tydzień

To był bardzo męczący tydzień. Niby zajęć Jędrek miał mniej, jak zwykle, ale wymęczyły mnie te ciągłe zmiany (żaden dzień nie odbył się według wcześniej ułożonego planu) i intensywne planowanie zajęć na najbliższe dwa miesiące (turnusy, trening słuchowy metodą Tomatisa, wczesne wspomaganie, dodatkowe zajęcia z psychologiem) i jeszcze wyrobienie nowego orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego. Prawie wszystkie klocki dało się już poukładać. Marzec czeka nas zabójczy, jak przetrwamy, to będziemy żyć.
No, ale streśćmy, co się działo u Jędrka w tym tygodniu. Poniedziałek nie był najlepszy, w przedszkolu Jędrek trochę marudził, ale prawdziwy popis dał na basenie, a głównie po basenie, w szatni. Dostał ataku złości, krzyczał, drapał, gryzł, wił się itd. Chłopaki wrócili  z basenu poturbowani. Andrzej musiał mu zrobić tam holding, bo Jędrek był nie do opanowania. W czasie tej "walki" Jędrek stracił górną jedynkę (mleczaka), co to już się szykowała do odejścia. Po powrocie do domu, Andrzej był wykończony (głównie emocjonalnie), Jędrek zaś jakby czuł się lepiej. Podszedł do mnie, pokazał na drugą ruszająca się jedynkę, więc... mu ją wyjęłam. Nie ma teraz dwóch górnych jedynek i wygląda przeuroczo.  Nie wiem, dlaczego Jędrek tak się wściekał na (czy po) basenie. Czy te ruszające się zęby mu przeszkadzały? Czy odreagowywał ciężką pracę na turnusie? Czy był jeszcze inny powód? Nie wiem, ale przerażają mnie te jego sporadyczne (ale jednak zdarzające się) ataki złości. Teraz sobie jeszcze z tym jakoś radzimy (najwyżej wychodzimy lekko pogryzieni, podrapani), ale co będzie za parę lat? Czy mu to przejdzie? Czy nauczy się wyrażać inaczej swoje emocje i frustracje? W każdym bądź razie na art-terapię już nie pojechali.
We wtorek wypadł nam basen (Andrzej nie zdarzył, czy nie miał odwagi?;). Pojechaliśmy za to razem na SI i obserwowałam te zajęcia. Dawno już tego nie robiłam i miałam wielką przyjemność. Naprawdę miło było popatrzeć, jakie postępy Jędrek zrobił przez półtora roku, jak ładnie współpracuje z panią Gosią, jak ładnie np. rzuca i łapie piłkę. Pani Gosia ćwiczy ostatnio też z Jędrkiem motorykę małą, czego Jędrek bardzo potrzebuje. Utwierdziłam się w przekonaniu, że Jędrkowi te zajęcia są bardzo potrzebne a na dodatek cieszą go.
W środę chłopaki pojechali na basen i wszystko było jak zwykle w najlepszym porządku. Potem nie było umówionych zajęć z panią psycholog (odwołane w tym tygodniu), więc chłopcy pojechali do Centrum Handlowego i zjedli sobie po kawałku pizzy. Jędrek był przeszczęśliwy.
W czwartek zajęcia u pani logopedy. Miło i przyjemnie, aczkolwiek Jędrek był trochę nieobecny duchem i leniwy, próbował panią Beatę czarować, przytulać się itd. Potem u Zosi na dogoterapii było bardzo fajnie. Jędrek nie rzuca się na psa z zachwytem, ale głaszcze go rękami i nogami, gdy wcale go o to nie prosimy i moim zdaniem lubi to. My z Zosią czarujemy go na wszelkie sposoby, by złapać z nim kontakt i przekonać do tego, co chcemy zrobić i w sumie całkiem nieźle się to udaje. Zosia zaczęła z Jędrkiem ćwiczyć motorykę małą, sprawność rąk, otwieranie i odkręcanie różnych słoików i pudełek. Jędrek otwierał pudełka dla Weny i dla siebie. A jak pięknie pokazał na siebie, gdy Zosia spytała go dla kogo jest pudełko z pączuszkiem. To był taki piękny naturalny ruch. Nie od razu, parę razy Zosia musiała pytanie powtórzyć, ale warto było :)
W piątek byłam z Jędrkiem na basenie, był bardzo radosny i całkiem fajnie pływał i się ze mną bawił. Na brodziku zaskoczył mnie, bo kłócił się z kolegą o zabawkę. Zazwyczaj Jędrek w takich sytuacjach się wycofuje, a tu stał zaciekle i wyrywał zajączka. Wcześniej zaś obowiązkowo przyniósł z zakamarka całą skrzynkę zabawek i wwalił je do wody. Zrobił to całkowicie samodzielnie :) Dla mnie bomba.
Potem byliśmy na zajęciach u pani pedagog. Rzadko je niestety mamy (raz na miesiąc), a szkoda bo pani Marcie coraz lepiej idzie współpraca z Jędrkiem. Tym razem Jędrek odpowiadał na pytania, czy jakiś wyraz zaczyna się na literę A. Powtarzał po pani ten wyraz i odpowiadał na pytanie. Gdy robił to słownie, to na wszystko odpowiadał TA, za to gdy na moją sugestię zastosowali kartki TAK-NIE, świetnie wybierał. Całe zadanie robili w dwóch etapach, za pierwszym razem Jędrek z lekka się zniecierpliwił, uciekał od zadania, ale za drugim razem już było ok. W myśl zasady: każde nowe zadanie trzeba oprotestować. Poza tym Jędrek rysował (grezdał?) flamastrami i bardzo mu się to podobało. Przy okazji ćwiczył ich otwieranie, zamykanie itd. Pani Marta fajnie zwraca uwagę na łapanie kontaktu z Jędrkiem.
Sobota - basen: Jędrek sam w wodzie (chory tata pomagał mu tylko w przebieralni) - wszystko w porządku.
Niedziela basen z mamą. Całkiem dobrze było, choć jakby Jędrkowi brakowało formy do dłuższego pływania.
Byliśmy też dziś na badaniu słuchu do treningu metodą Tomatisa. Nowe miejsce, na szczęście pani znajoma. Jędrek lekko zaniepokojony, ale... dobrze było. Dał sobie zrobić badanie, całkiem nieźle to poszło. Trochę go tam musieliśmy poczarować, ale najważniejsze, że dało radę. Pani Ula, która Jędrka ponad pół roku nie widziała, stwierdziła, że jest bardziej kontaktowy, naturalniej mówi "do widzenia" (A jak pani w szatni na basenie była dziś mile zaskoczona, gdy Jędrek powiedział jej do widzenia! Oczywiście niespontanicznie, tylko na moją podpowiedź).
Od tygodnia jest u nas moja mama i bardzo nam pomaga. W czwartek wyszła z Jędrkiem na autobus, Jędrek pokazał palcem, gdzie mama pracuje. Wszelkie takie reakcje Jędrka strasznie mnie cieszą.

Praca w domu była tylko w weekend. Jędruś ładnie ćwiczy mówienie. Całkiem nieźle mu idzie to mówienie wyrazów łącznie. Trzeba mu na to zwracać uwagę, ale idzie mu to fajnie.
Cóż poza tym? Jako że Andrzej był w tym tygodniu trochę chory, więc czasem jeździłam z Jędrkiem autobusem. Był bardzo grzeczny:)
Poza tym pani Agnieszka z przedszkola napisała mi, że Jędrek od jakiegoś czasu jest w ogóle innym dzieckiem. Jest radosny, uśmiechnięty, pełen energii. Przytula się, podchodzi też chętniej do dzieci, zaczepia je.
We wtorek Jędrek, jak mi napisała pani, był pełen miłości, przytulał się, całował. Rozpierała go energia. Na religii nie wysiedział bo jak to pani stwierdziła "on musi się wybiegać". No i biegał po szatni. Zrobił chyba z 20 kółek, a gdy pani go goniła to myślała, że Jędrek pęknie ze śmiechu. Mogłabym takie słowa czytać w nieskończoność :)
W domu Jędruś też jest rozkoszny. Także po niezbyt fortunnym poniedziałku, dalej było pięknie.

Szczerbatek

-----
Post scriptum taty:
To może ja tylko parę zdań dla niezorientowanych co to jest holding. Bo opis, z którego wyłania się dziecko z powybijanymi zębami napawać może wiele osób grozą. Szczerze mówiąc, póki nie wiedzieliśmy jak nad takimi stanami Jędrka zapanować, też nas to bardzo przerażało a i dziś nie jest łatwe, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Bo wyobraźcie sobie rozbrykane skaczące dziecko (jak to się mówi, jakby dostało białej gorączki), dziecko które nie potrafi wyrazić co go boli, draźni, czy dolega mu. Czasem, w takich chwilach, mam wrażenie, że taka przepaść nas dzieli, jak człowieka próbującego uwolnić z wnyków dzikie zwierzątko, które nie rozumie naszych intencji i broni się przed naszą pomocą. A Jędrek potrafi być w takich chwilach jakoś nienaturalnie silny. Walczy całym sobą. I co wtedy można zrobić? Zadzwonić po supernianię?
Słowo "holding" nawet wśród niektórych terapeutów budzi negatywne skojarzenia, a część z nich unika wypowiadania go głośno z racji tzw. poprawności politycznej. A holding polega na umiejętnym objęciu i "spacyfikowaniu" dziecka tak by nie zrobiło sobie krzywdy kiedy się złości i w kontrolowany przez nas sposób wyzbyło się tych rozhuśtanych emocji, by cała energia tej supernowej eksplodowała w kosmos. Ważne by samemu zachować spokój, nie dać się sprowokować, nie zasysać tych emocji, lecz pozwolić im ulecieć, aż zmęczony mały człowiek łkając i rozluźniając swe ciało (tak bardzo, że czasem robiąc siku), a czasem nawet i zasypiając od razu, poczuje się odprężony i "zresetowany".
Czy holding to jest układ, w którym któraś ze stron musi wygrać? Na początku myślałem, że tak, że trzeba pokonać swym spokojem agresję dziecka. Ale dziecko nie jest tu pokonanym. Jeśli nie dotrwamy do końca, oboje (i rodzic i dziecko) przegrywamy. A kolejny raz gdy spróbujemy poprzez holding zapanować nad emocjami dziecka będzie o wiele trudniejszy. Od dłuższego czasu udaje nam się jednak wygrywać z tymi "demonami", i wierzcie mi, fizyczne ubezwłasnowolnienie dziecka podczas holdingu to nie żadna trauma dla niego. Jędrek ma nawet tak, że kiedy jest zły zazwyczaj podchodzi do któregoś z rodziców i chce by go mocno ścisnąć. Jakby to pozwalało mu zapanować nad własnym ciałem, nad emocjami. A po udanym holdingu, tak jak widać z notatki Hani, dziecko jest pełne radości i chęci do kontaktowania się. Czasem mam wrażenie, ale trudno jednoznacznie mi to powiedzieć, że po holdingach nawet bardziej.
PS2. Holding robiony poza domem (w miejscu publicznym jakim jest basen) zdarzył nam się po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Nie znam na tyle siebie czy starczyłoby mi cierpliwości gdyby podszedł ktoś z jakimiś mądrymi uwagami. A wiecie co robię przez te kilkanaście a czasem i kilkadziesiąt minut kiedy trzeba Jędrka trzymać w objęciach by unieruchomić jego wszystkie kończyny i głowę by nie gryzł - po cichutku sobie śpiewam.

7 komentarzy:

  1. może by jakąś szczerbatą fotkę puścić .....?

    OdpowiedzUsuń
  2. deszczowy tata13 lutego 2011 23:14

    Sardynko: mówisz - masz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerbatość urocza:)
    takie "subtelniejsze wariacje na temat holdingu" sprawdzały się również u nas, kiedy Junior odreagowywał poszpitalne traumy i bywało dramatycznie, histerycznie.
    Opinie ewentualnych widzów to zasadniczo należy wiadomo gdzie mieć, na mnie też dziwnie patrzą kiedy jestem niemal rezydentem w szkole, przybiegam z obiadkami dla Juniora itp.
    W końcu najważniejsze w tym wszystkim jest dobro dziecka
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ewa, mama Rafała14 lutego 2011 08:33

    Ale słodki jest Jędruś bez ząbków.
    U nas holding już nie wchodzi w grę, właściwie nigdy go nie robiliśmy, ja jestem za cienka na takie trzymanki. U Rafała najlepiej się sprawdza odwrócenie uwagi, naszej uwagi od niego, czyli bardziej dyplomatycznie, ale każde dziecko jest inne.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. mandrynka (ania)14 lutego 2011 22:59

    Słodziak po prostu Jędrek wygląda jak słodziak :) Fajnei, żee tyle zajęć ma Jędrek :) SUper ;) I jak tak czytając blog od początku a teraz naprawdę widać duuuuuuuuuuże postępy. Brawo dla rodziców i przede wszystkim dla Jędrka ;) Brawo brawo jeszcze raz brawo ;) Nie wiem czy już o tym pisałam, ale tak czytając Pani blog i blog innego ojca autysty - zdecydowałam się, że na studia magisterskie wy biorę specjalizację; wczesne wspomaganie rozwoju dziecka, chciałabym pracować z dziećmi takimi jak Jędrek, naprawdę ;) Bo gdy widzi się postępy dziecka w rozwoju, aż chce się płakać ze szczęścia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. prosze jeszcze o podpis pod fotką 'dla Sardynki' ;)))) zartuję;)
    i tak jestem zadowolona!

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodki szczerbatek z tego Jędrka :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...