czwartek, 28 kwietnia 2011

Powrót do rzeczywistości

Powroty bywają trudne. Tak i było z nami tym razem. Po turnusie nie wracaliśmy bezpośrednio do domu, tylko świętowaliśmy Wielkanoc u dziadków. Jędrek był w złej formie, marudził, wymuszał i ogólnie dawał mi się we znaki, zwłaszcza nocami. Zachodziłam w głowę, co mu jest. Czy choroba? Czy odreagowywanie ciężkiej pracy? Czy zmiana miejsca? Nie wiem, ale momentami miałam wrażenie, że chłopak się nudził. Bo uspakajał się, gdy gdzieś wychodziliśmy, coś się działo.
W domu, jakby już lepiej, ale noce wciąż szarpane. We wtorek na basenie Jędrek był jedynym podopiecznym pana Jarka. Podchodził do niego z pewną nieufnością, ale jednak pozwalał na to, by pan Jarek się nim zajmował. Trochę. Oczywiście Patrycja jest nie do zastąpienia. Dziwne to wszystko. Przecież na początku naszego chodzenia na basen ze Startu Jędrek był wielkim fanem pana Jarka. A potem nagle coś mu się odmieniło. Niestały w uczuciach ten nasz chłopak;)
Wczoraj w przedszkolu Jędruś, ku mojej wielkiej uldze i radości, był bardzo grzeczny. Chętnie uczestniczył w próbach przedstawienia. Dzielnie maszerował, jak na prawdziwego krasnoludka przystało, a nawet pozwolił założyć sobie czapkę. Z daszkiem, ale zawsze to coś.
Na zajęciach popołudniowych u pani psycholog też bardzo ładnie pracował. Szkoda, że nie mogłam być. Lubię obserwować takie zajęcia, wtedy mam większe poczucie, że coś się dzieje, idzie do przodu.
A wieczorkiem wyszłam z Jędrusiem na podwórko. Wiosna oszałamiająca. Ta zieleń, drzewa w kwiatach. To są takie chwile, kiedy człowiek widzi sens i piękno życia:) A jak jeszcze popatrzy na swojego małego człowieczka, całego zadowolonego z tego, że jest na podwórku, to nic więcej nie trzeba. Tradycyjnie się pohuśtaliśmy, a raczej ja huśtałam Jędrka bo on wciąż nie potrafi huśtać się sam. A ja nie potrafię go tego nauczyć, pewnie za bardzo go wyręczam. Jędrek huśtał się, patrzył się na mnie i śmiał. A ja se myślałam: "Jednak inne dziecko. Kiedyś tak się nie patrzył, nie łapał tak mojego spojrzenia". Potem poszliśmy na plac z nowymi drabinkami i mnóstwem dzieciaków. Jędrek tam się wdrapał, wcale nie chciał schodzić i bardzo był zadowolony. Dzieci się kotłowały, a on sobie tkwił radośnie trochę z boku, trochę razem. Gdy ktoś go za mocno zaczepiał, to się śmiał i wycofywał. Pomyślałam sobie, że takiego autystę, to raczej nikt mocno nie będzie zaczepiał bo on szybko zniechęca do zaczepek swoim niereagowaniem na zaczepki. Dobrze, jeśli chodzi o negatywne zaczepki. Gorzej, że w ten sposób nie wchodzi w żadne relacje. No ale nie wymagajmy zbyt wiele od razu. Zauważyłam, że nieśmiało zaczepił trochę starszą dziewczynę, jakby chciał się do niej przymilić. Ona oczywiście nie zrozumiała o co chodzi, ale ja to wyłapałam. Potem jeszcze Jędruś wdrapywał się sam po pająku sznurkowym, a ja obserwowałam poprawę jego sprawności.
Koniecznie muszę znaleźć kilkunastoletnią wolontariuszkę. Choćby po to by wychodziła z Jędrkiem na spacery, na podwórko.
A dziś rano, gdy wychodziliśmy z domu Jędrek pomógł mi wynieść śmieci. Niosłam dwie reklamówki, a on koniecznie chciał też je nieść. Nie wiem, czy myślał, że tam jest coś ciekawego, czy wiedział, że to śmieci. W każdym bądź razie dałam mu jedną reklamówkę i zaniósł ją sam do śmietnika. Ja szłam obok, ale on niósł sam i sam wrzucił do kontenera. Czytającym mnie osobom może się wydać dziwne, że piszę o takich rzeczach, ale dla mnie to było wydarzenie. Uznałam, że syn mi rośnie i chce mamie pomagać. Może nadinterpretowuję, ale tak to odebrałam.

3 komentarze:

  1. mandrynka (ania)30 kwietnia 2011 22:32

    Dla niektórych może takie rzeczy to drobnostki, ale dla was to sukces i tego się trzymajcie :) Ja nadal trzymam kciuki za jędrka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. deszczowa-mama1 maja 2011 11:43

    Dzięki, Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haniu
    jeśli myślicie na poważnie z tą wolontariuszką, to mogę pomóc w poszukiwaniach. daj znać!

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...