niedziela, 1 listopada 2009

Jakie przedszkole, jaka szkoła?


Przeczytałam
dziś od deski do deski bloga Zośki, fantastycznej terapeutki,
dogoterapeutki, przyjaciela psów, fantastycznego człowieka.
Żałuję, że tak daleko od nas mieszka:(



http://zoska.bloog.pl/



Zośka
w jednym ze swoich wcześniejszych wpisów poruszyła temat wyboru
szkoły, masowa, integracyjna czy specjalna? Jędrek trafił do
swojego (zwykłego) przedszkola po prostu za bratem (brat tam
chodził, więc i on tam trafił). Dopiero później okazało się,
że ma autyzm. W czasie diagnozy w KTA (we wrześniu 2007)
powiedziano nam: koniecznie przedszkole integracyjne, ze zwykłego
nic nie wyniesie, będzie tam tkwił w kącie zamknięty w swoim
świecie. Z kolei inna pani psycholog (prof. Cieszyńska) radziła
nam, by był jak najdłużej można w zwykłym przedszkolu. Los
zdecydował za nas. Nie było miejsca w integracji. Został w
zwykłym. Początkowo rzeczywiście był problem, paniom było
ciężko, Jędrek rzeczywiście tkwił „w kącie” w swoim
świecie. Z czasem jednak udało nam się przy pomocy pani dyrektor
zorganizować dodatkową panią, widzieliśmy, że Jędrkowi jest
dobrze w tym przedszkolu i nawet, gdy już była możliwość nie
chcieliśmy tego zmieniać. W tej chwili jest już trzeci rok (jest w
5-latkach). Owszem nie funkcjonuje tak, jak inne dzieci, ale widzimy,
że lubi przedszkole, panie, dzieci, czasem się na swój sposób
bawi z dziećmi (albo one z nim), gdy zachodzimy po niego nie tkwi w
kącie, ale jest w środku z dziećmi, siedzi razem w czasie zajęć,
co kiedyś było nie do pomyślenia, przy pomocy pani robi różne
rzeczy. Uważamy, że to była bardzo dobra decyzja, by był w
zwykłym tym przedszkolu. To przedszkole (nr 68 w
Białymstoku) się sprawdziło. Dla Jędrka okazało się doskonałym
przedszkolem integracyjnym. Owszem nie ma tam dodatkowych zajęć
indywidualnych, ale w miarę możliwości uczestniczy w tych
zajęciach, które ma normalnie grupa, również dodatkowych, rytmice
i gimnastyce korekcyjnej (pani od gimnastyki jest wspaniała; to były
zresztą ulubione zajęcia mojego starszego syna). Nikt się tam z
niego nie śmieje, dzieci są opiekuńcze; jest to na pewno zasługa
pań wychowawczyń. W naszym przekonaniu lepiej trafiliśmy, niż
gdyby był w integracyjnym. Tak miałby jedne w tygodniu zajęcia
indywidualne. Ale pani dodatkowa byłaby nie tylko dla niego, ale do
co najmniej 3 dzieci z problemami. Nie mówiąc już o tym, że
codziennie mordowalibyśmy się z dowożeniem go na drugi koniec
miasta. Lepiej chyba wozić Jędrka codziennie na dodatkowe zajęcia, niż wozić go dwa razy dziennie (dojazd i powrót) do przedszkola, w którym dodatkowe zajęcia ma raz w tygodniu. Poza tym, zmiana przedszkola byłaby pewnie możliwa raz, w jedną stronę. A czy Jędrek by je zaakceptował i czuł się w nim dobrze - nie wiemy.



Problem
szkoły przed nami. Za rok już będziemy musieli podjąć jakąś
decyzję (najprawdopodobniej o odroczeniu obowiązku szkolnego o
rok). A potem co? Szkoła masowa odpada. Pozostaje integracyjna (nie
wiem, czy będzie się nadawał), specjalna klasa autystyczna
(niestety nie mam przekonania, że to jest dobre dla autysty być
zamkniętym z innymi autystami), nauczanie indywidualne (to już
chyba lepiej być z innymi autystami, jak samemu), szkoła specjalna?
Zośka pisze o tym, że wielu rodziców się boi szkół specjalnych,
mają „łatkę”. My chodzimy na wczesne wspomaganie do szkoły
specjalnej i widzimy, jak fajnie ta szkoła funkcjonuje, jak dużo
oferuje tym dzieciom. Ale problem Jędrka wydaje mi się specyficzny.
Bo on mi tam intelektualnie nie pasuje, a chciałabym, żeby szkoła
w jakimś stopniu dawała mu wykorzystywać jego intelekt. Marzy mi
się takie przedszkole bis, zwykła nieduża szkoła z nauczycielem
wspomagającym.



Potwornie
się boję tego czasu, kiedy Jędrek skończy przedszkole. Czy
znajdziemy wtedy dla niego dobre miejsce?

4 komentarze:

  1. Nic doradzić konkretnego nie można - bo to bardzo indywidualna sprawa. Z doświadczeń Agnieszki (www.agnieszek.blog.pl) wynika, że najlepszym wyjściem jest NI z wejściami do klasy. Takie wyjście pasuje mi też pod Jędrka, ale szukajcie/pytajcie, macie jeszcze ze 2 lata:) I faktycznie dojazd przez pół miasta, to masakra (wiem coś o tym).

    OdpowiedzUsuń
  2. witaj Haniu.To witaj w klubie ja tez się już boję co to bedzie ze szkoła?No chyba że nastąpi cud i Bartus zacznie mówić wtedy oddam go do szkoły integracyjnej,jezeli nie to tylko ni ,bo nie mam zaufania do ludzi ,niestety,i wolę go mieć na oku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego co wiem dzieci z autyzmem moga byc odraczane od obowiązku szkolnego do 10 roku zycia. Masz więc Haniu jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji a i przez ten czas dużo może się zmienić. Myślę, że fajnym rozwiązaniem jest szkoła masowa z nauczycielem "cieniem", przynajmniej na początku, ale do tego dziecko też musi być odpowiednio przygotowane. No i nie każda szkoła ma na to środki i odpowienio przygotowanych ludzi. Pod tym względem niestety w Polsce jeszcze dużo musi się zmienić :(
    pozdrawiam
    ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu
    Odraczać można, tylko co robić w tym czasie? Ma chodzić do przedszkola z coraz młodszymi dziećmi? Przecież on ma świadomość i nie sądzę, by to mu pasowało.
    A jak się "załatwia" takiego nauczyciela-cienia. Kto o tym decyduje, jakie jest prawo? jeśli wiesz coś na ten temat, napisz.

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...