Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą,
czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o
Dżońciu. Śmieliśmy się, że Jędruś to nasz mały Dżońcio.
Jędruś miał też pieska - pluszaka, którego nazwaliśmy Dżońcio.
Oto wierszyk i nasze dwa domowe Dżońcie:
Mój piesek Dżońcio – oto go macie – To mój największy w świecie przyjaciel Codziennie w kącie kanapy siadam I z moim Dżońciem gadam i gadam.
Gadam i gadam, a Dżońcio milczy, Lecz mnie rozumie piesek najmilszy. Dziś mówię: „Dżońciu! Pomówmy o tem, Żebyś od jutra był naszym kotem Będziesz pił mleko i łapał myszy...” Dżońcio udaje, że mnie nie słyszy.
„Albo zrobimy z ciebie niedźwiedzia I będziesz w klatce żelaznej siedział! Nie będzie szynki, schabu tłustego...” Dżońcio udaje głuchoniemego. „Albo zostaniesz... koniem, powiedzmy... Chcesz owsa?...” (Dżońcio jest nieobecny).
Jeśli nic nie chcesz, to wiesz, co zrobię? Sklep z kiełbaskami otworzę sobie. (Dżońcio już uszy nastawił sztorcem, Słucha)... a z ciebie zrobię dozorcę, Żeby nie skradli kiełbas złodzieje!” Dżońcio się łasi, Dżońcio się śmieje!
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz