wtorek, 26 stycznia 2010

Praca w domu

Oj, dziś Jędrek był mocno nie w humorze. Początkowo myślałam, że to proponowane zadanie mu nie pasuje. Trochę protestował (postękiwał?  trudno to nazwać, ni to krzyk ni to płacz, no taki protest głosowy), trochę się na mnie złościł (robi wtedy taka niby groźną minę, jakby chciał mnie przestraszyć). Ale ja byłam dzielna i cierpliwa i co nie raz mu proponowałam kolejne zadanie (pracowaliśmy z wieloma przerwami, zadanie i przerwa krótsza lub dłuższa). I ostatnie zadania były wykonywane już w miarę chętnie i pogodnie.
A dziś robiliśmy rzeczy następujące:
1. Układanka Kolory - dopasował do siebie - złożył wszystkie 12 par, z tym że w dwóch turach, czyli po 6. Najpierw pokazywałam mu kawałek puzzla, mówiliśmy jaki owoc-warzywo na nim jest i jakiego jest koloru. Jędrkowi szczególnie spodobało się słowo: winogrona, nie wiem, czemu, nie jada winogron. Potem podawałam mu drugi puzzel, mówiłam by znalazł taki sam kolor i robił to bardzo ładnie i samodzielnie (nie cudaczył). Bardzo dobrze też składa już ze sobą dwa puzzle. Potem zadawałam pytania typu: Jakiego koloru są pomidory? albo Co jest żółte? a on miał pokazać obrazek (zazwyczaj próbował go podać). No i powtarzał ze mną lub po mnie słowa. Powtarzaliśmy też całe zdania typu: Pomidory są czerwone. Generalnie to robił całkiem dobrze to zadanie, a jednak był mocno niepocieszony.
2. Książka Cieszyńskiej, sylaby 10, artykulacja, głównie powtarzanie sylab z H i Ł, ale w zestawach typu: AHA, AŁA, ale również AH, AŁ + wszystkie inne samogłoski. Jędrkowe H jest całkiem niezłe, ale w zestawach typu AHA, gdzieś mu H wylatuje i zostaje same A-A, więc trochę musieliśmy potrenować. Niestety nie wychodziło nam zbytnio samodzielne łączenie i głównie było A-ŁA, I-ŁY itd. Za to bardzo dobrze mu wychodziły sylaby typu: AH, AŁ. I je również pisaliśmy na alfabecie. Pisanie na alfabecie (czyli układanie z literek) dalej sprawia mu problem i niechęć (gdzieś się blokuje), choć jest chyba ciut lepiej, jak kiedyś. No i super sprząta literki z powrotem.
3. Kamelot - dziś chciałam by zrobił mniej ale bardziej samodzielnie. Miał tylko odwzorować układ klocków z obrazka - wzoru. I chciałam by to zrobił prawie samodzielnie, bym nie musiała mu wciąż pokazywać ten klocek tu, ten tam. No i częściowo nam się to udawało, aczkolwiek miał swoje koncepcje i jak mu mówiłam, że chce by zrobił jak na obrazku, a nie według swojej koncepcji, to nawet się rozchmurzył i zaczął śmiać. Zrobiliśmy pięć obrazków - wzorów. Nie to, żeby tak całkiem samodzielnie, ale starałam się nie pokazywać mu przestrzennie, który klocek gdzie, tylko na obrazku (a on to przenosił na układ klocków).
4. Cztery Pory Roku - 4 pary puzzli o jesieni z Kubusiem Puchatkiem. Najpierw mu je opowiedziałam (zobacz, tu liście, tu dynie, tu coś tam), a potem dokładał do siebie puzzle. Niby tylko 4 więc niewielki wybór, ale zrobił to idealnie i chętnie. Wybrał też karteczkę z właściwą porą roku. Oczywiście, gdzie się da mówimy (jesień, dynie, liście).
5. Sylaby typu: DŁA, SWA (+ wszystkie inne samogłoski). Powtarzał je po mnie. Te z DŁ były świetne, czyste. Te drugie były wypowiadane z dźwięcznym W zamiast F. Dziwne, z F powinno być mu łatwiej, a jednak nie mogłam go do tego przekonać.
6. Sznurki i dziurki. Dziś sznurował kaczkę. Świetnie, samodzielnie trzymał, przekładał itd. Tylko jakby mu się to już trochę znudziło, czasem odpływał i musiałam go szturać, czy podawać nitkę by dalej to robił. Dopiero jak wprowadziłam nowy element - odsznurowywanie - okazał większe zainteresowanie.  Taki to problem z Jędrkiem, czasem zanim coś dobrze opanuje, już się tym znudzi :(
7. Domino - chciałam by robił to samodzielniej, więc zanim zaczęliśmy grać zrobiliśmy małą próbę na samodzielniejsze dokładanie. Dostał kilka klocków i miał dopasowywać, dokładać, który pasuje, przy czym pilnowałam nie tylko by wybrał dobrze, ale i sam dołożył dokładnie i tą stroną co trzeba. I miałam wrażenie, że ta wprawka była mu potrzebna, jakby mu pozwoliła to sobie uporządkować w głowie, a może przećwiczyć ruch rąk (nie wiem). Potem zagraliśmy we trójkę. Każdy miał po kilka (8?) kostek - graliśmy na odkryte kostki, dokładaliśmy po kolei, kto nie miał dobrej kostki dobierał z tych co pozostały, wygrywał ten, co się pierwszy pozbył kostek. Jędrek tylko z lekkim wspomaganiem ("szturchnięciem-dotknięciem go") wybierał i dokładał i robił to prawie zawsze idealnie. I cieszył się! A na dodatek wygrał.
Mam wrażenie, że powinniśmy robić mniej, ale wszystko bardziej samodzielnie. Wolniej, ale jak najbardziej jak to możliwe samodzielnie. Pani Ela ma rację, że to musi iść w tą stronę. Inaczej to jest kręcenie się w kółko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...