Zamierzamy to dziś powtórzyć.
P.S.
A w niedzielę była ściankowa powtórka, tyle że już jedynie w męskim gronie. W przerwie między wejściami Piotrka także i dziś Jędrek się wspinał asekurowany przez młodą dziewczynę, a ja podpowiadałem mu tylko kolejne chwyty dla nóg i podtrzymywałem trochę za plecy i tak do wysokości jakiś 2 metrów. Potem, znów było chodzenie po linie (dokładniej to po ok. 4 cm szerokości napiętej taśmie) a potem bujanie na linie. Jędrek wyhuśtał się w czasie gdy Piotrek jeszcze się wspinał, a ponieważ dziś chętnych do wspinaczki było trochę więcej jak wczoraj, to musieliśmy trochę poczekać by zwolniła się przestrzeń dla oczekującego na swą kolej Piotrka. I gdy tak z Piotrem sobie czekaliśmy gapiąc się na bardziej doświadczonych wspinaczy, podszedł do mnie Jędrek i zaczął mnie zdecydowanie ciągnąć za rękę. Pomyślałem wpierw, że albo chce mu się pić albo już mu się nudzi, jakież więc było moje zdziwienie gdy pociągnął mnie pod stanowisko, z którego wcześniej się wspinał. A kiedy spytałem: "Co, jeszcze?" to aż się roześmiał od ucha o ucha. Ponieważ był nadal w uprzęży i kasku to stwierdziłem, że grzechu wielkiego nie popełnię jak go wepnę w linę i dam mu samemu spróbować się ze ścianką. No i wprawdzie doszedł niżej, parę chwytów tylko od ziemi, ale zrobił to całkowicie samodzielnie, asekurowany liną tylko przeze mnie. A jaką miał w oczach radość i satysfakcję... chyba nawet podwójną: że się skutecznie dogadał z ojcem, i że mu się udało troszkę powspinać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz