Po tych wczasach, to jak po wielu wakacyjnych wyjazdach, będzie nam się należała porcja solidnego... wypoczynku;) Jest intensywnie. Jak na moje potrzeby to stanowczo za. Ale niestety Jędrek tego wymaga. Potrzebuje ciągłego nadzoru, zajmowania się, zmieniania mu "atrakcji". Para rodziców do opieki nad nim, to stanowczo za mało. Przydałaby się druga, żeby można było odzipnąć.
Po tym wyjeździe raczej na pewno nie będę mogła powiedzieć, że byłam w Turcji. Rzekłabym raczej - byłam w hotelu w Turcji, który na pierwszy rzut oka i moje skromne (by nie powiedzieć żadne;) doświadczenia tego typu wydał mi się luksusowy. Teraz bym raczej powiedziała, że to biznes turystyczny dla mas. Głównie Rosjan. Hotel na kilkaset (?) osób, tłumy, jak na plaży we Władysławowie. Jak ktoś lubi tego typu klimaty, to jest super. Ja wolę bardziej kameralnie. Niniejszym przestaję żałować, że mnie nie stać na tego typu wyjazdy.
Przyjechaliśmy tu dla delfinów. Jędrek jest po trzech sesjach (ok.20-25 min). Z każdym dniem jest coraz fajniej. Drugiego dnia, Jędrek poszedł do delfina już tylko z Marcinem, bez asysty taty (który mógł w tym czasie zająć się robieniem zdjęć:) Nikogo tym razem nie podrapał (Jędrek, nie tata, który nie drapie z zasady;) i słuchał się terapeuty. A dziś było jeszcze fajniej bo więcej pływali w basenie i to na delfinie! Delfin też znowu "całował" Jędrka. Andrzej tym razem trochę filmował, ale czy uda mu się szybko coś wrzucić do Internetu to trudno przewidzieć. Robimy dyżury przy Jędrku. Teraz Andrzej jest z chłopcami na basenie, więc ja mogę napisać notatkę. Wcześniej byłam ja, wiec Andrzej mógł zrobić zakupy na bazarku. Wyprawa na pobliski bazarek umęczyła mnie, Piotrka i Jędrka okrutnie. Szliśmy z 40 minut, żeby zobaczyć budy jak niegdyś w Warszawie przy dworcu Stadion. A że Jędrek zaczął mi się tam wyrywać, by coś dotykać, to zawróciłam z powrotem z chłopakami do hotelu, a Andrzej robił zakupy. Żadna okazja, ale w Polsce chłopak nie ma kiedy kupić sobie spodni czy butów. Poza tym, gdy mi opowiadał jak wspaniale się targował, jak to się zaprzyjaźnił z jakieś Turkiem i wypili razem herbatkę, to myślę, że... warto było:)
Jędrul wczoraj był bardzo fajny i grzeczny, ale dziś znowu pojawiły się trudne zachowania. Myślę sobie, że tu jest za dużo "atrakcji", rzeczy które on chce. Czasami go to przerasta. Ale powoli sobie normujemy dzień. Oprócz sesji z delfinami nasz dzień jest wypełniony głównie: posiłkami (i tu nasze wielkie osiągniecie - Jędrek siedzi grzecznie przy stole i je; co prawda niestety często palcami; no i czasem musi trochę wstać i pobrykać, ale prosi o to) i wyjściami na basen (ten w hotelu, o którym już pisałam; tam głównie marynuje się ja z Jędrkiem oraz zewnętrznymi, gdzie Jędrek chodzi głównie z tatą (i bratem). Chłopaki chodzą też na super fajne zjeżdżalnie oraz chodzimy do wesołego miasteczka (taka wersja dla małych dzieci, ale Jędrek lubi). Jest też taki kącik zabaw dla dzieci, który Jędrek lubi odwiedzać. No i... od wczoraj polubił siedzenie przy barze. Wczoraj wieczorem wypił nawet fruit-coctail i był bardzo z siebie zadowolony. Wieczorem są też różne pokazy (a to sztuczki, a to magik), ale o ile pierwszego wieczoru Jędrek siedział tam grzecznie i patrzył, o tyle wczoraj nie chciał i poszłam z nim w inne miejsce, gdzie pan grał na pianinie, a on sobie brykał obok (no i wypił przy barze koktajl). A jeszcze z atrakcji tutejszych, które Jędrek polubił: lody (niestety są tylko przez ok. godzinę i trzeba stać przeważnie w kolejce długiej, co jest dla Jędrka ciężkie do zaakceptowania) i jeżdżenie windami, zwłaszcza tymi przeszklonymi, z których można sobie oglądać 6-piętrowy hotel.
Generalnie, to Jędrek jest dość ciężko sterowalny. Upiera się, że gdzieś chce być i czasem przekonanie go do czegoś innego bywa trudne i kończy się mało sympatycznie. Miejsce jak dla autysty jest trudne. Za dużo ludzi, za dużo bodźców, za dużo atrakcji. Jędrek niby to lubi, ale jest w tych warunkach ciężko sterowalny. Na szczęście ja dość szybko wybiłam sobie z głowy myśl, że ja tu przy okazji odpocznę. Nic to - przyjechaliśmy tu dla Jędrka. I jak na razie z sesji z delfinami jestem zadowolona. Nie wiem co prawda, czy one wpłyną jakoś leczniczo na Jędrka, ale przynajmniej są dla niego miłym, dobrym doznaniem. Widać, że mu się podoba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kilka słów wyjaśnienia
Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd. Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...
-
Gdy Jędrek był mały, byliśmy na pokazie zorganizowanym przez KTA - francuskiego filmu dokumentalnego "Mam na imię Sabine" nakręc...
-
Cytat: mama_blanki w Dzisiaj o 12:56:29 nie wiem, skąd takie niedowierzanie w niektórych wypowiedziach, [...] tylko trzeba z dzieckiem s...
-
Kiedy chłopcy byli młodsi, może było to nawet przed diagnozą, czytałam im często książeczkę - wierszyk Julian Tuwima o Dżońciu. Śmieliśmy s...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz