wtorek, 8 maja 2018

Cisza jest - nic się nie dzieje

Żeby Was nie zmylił tytuł postu. Tak mi się po prostu przypomniał tytuł czarnej winylowej płyty o takim właśnie tytule wydanej przez Tonpress 1988r. Rany... wieki temu. 17 lat wtedy miałem, jedyny słuszny ustrój panował w PRL-u... Ale blog jest Jędrka, wracajmy więc do tu i teraz.
Wbrew tytułowi, dzieje się bardzo wiele. I może dlatego gorzej z pisaniem. Jędrek, to już niewiele niższy od ojca młodzieniec. Dojrzewa. Czasem jak się wkurzy (a w przypadku osoby niemówiącej trudno zazwyczaj zgadnąć tak naprawdę z jakiego powodu), to włącza się Jędrkowi agresor, testosteron buzuje i widać, że może i miałby ochotę komuś przygrzmocić. Dobrze, że nie czyta, co wygaduje po stacjach radiowych  poseł żalek (na dużą literę nie zasłużył), bo mógłby na swój sposób wytłumaczyć panu posłowi, gdzie ma jego pieluchomajtki.
Na szczęście, Jędrek jest na ogół pogodnym chłopcem, na ogół grzecznym, a młodzieńczą energię udaje nam się wyładować w o wiele sensowniejszy sposób, w sporcie. Pochwalić więc muszę syna, bo zapalony z niego cyklista i biegacz. Rowerowo od kilku lat poruszamy się tandemem, teraz jest tylko trudniej, bo kierując z tyłu, coraz bardziej pole widzenia zasłaniają mi Jędrka plecy :-) Razem z Jędrkiem jesteśmy notorycznymi uczestnikami Białostockiej Masy Krytycznej (chętnych zapraszamy każdego miesiąca w ostatni piątek o godz. 18:00 pod Ratusz Miejski w Białymstoku).
No i biegamy. Zazwyczaj wieczorami. Trasa ok. 5km osiedlowymi chodnikami i uliczkami. To już 3 rok jak ruszyliśmy swoje 4 litery by pobiegać. Różnie z tym bywało, bo autyście potrafi wiele rzeczy po drodze przeszkadzać. W pierwszym roku co jakiś czas musiał zatrzymać się i poskubać listki w rosnącym obok żywopłocie i dopiero kiedy poodliczał sobie coś po cichu w stylu: kocha, nie kocha, kocha, nie kocha...to mogliśmy biec dalej. W kolejnym roku uparł się by biegać po krawężnikach. I kontuzyjne to i niebezpieczne dlatego musieliśmy starać się biec po takiej trasie, gdzie krawężników jest mało. Ten rok jest w pewnym sensie przełomowy. Jędrek biegnie swoim nieśpiesznym, ale równym tempem, a ja coraz częściej nie muszę go poganiać i motywować a wręcz odwrotnie, zdarza mi się czuć jego oddech zaraz za plecami. W ostatnią niedzielę, 6-V, pobiegliśmy w WingsForLife, biegu w którym biegnie się "za tych, którzy sami nie mogą". Biegu, z którego opłaty za uczestnictwo przeznaczone są na badania nad uszkodzonym rdzeniem kręgowym i na pomoc dla osób na wózkach. Biegu, w którym na całym świecie, w tym samym czasie, startuje ponad 75 tys. osób i w którym to meta po pół godziny od startu, zaczyna gonić uciekających przed nią zawodników. Przebiegliśmy prawie 10km i jestem bardzo, bardzo dumny z syna.
Cisza jest... a czas płynie. I dopada mnie świadomość, że Jędrek jest coraz starszy, nim się obejrzymy to niedługo będzie dorosły. My, jego rodzice też się trochę znów zestarzejemy. Czekają nas zmiany. To nieuniknione. Skończy się kiedyś okres Jędrkowej edukacji. Trzeba będzie znaleźć synowi jakieś nowe, miejsce gdzie będzie mógł przebywać między ludźmi, czegoś się nauczyć, może wykonywać jakąś najprostszą pracę? Boję się trochę wybiegać zbyt w tą niepewną przyszłość ale jestem optymistą. Nie z takimi wyzwaniami daliśmy już sobie radę. Cisza jest... coś się jednak dzieje.



P.S. Częściej, bardziej na bieżąco i multimedialnie, jesteśmy teraz na facebook.com/deszczowy.chlopiec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 Kochani Gdybyście, Ci co chcą i mogą, o nas pamiętali wypełniając swoje roczne PIT'y i decydując na co przekazać 1,5 % swojego podatku,...