piątek, 29 marca 2013

Święta z przymusu

Mam 6 wolnych dni (no już tylko 5). I zamiast się cieszyć pełną piersią - ja jak flak. Momentami czuję się jak naćpana (tzn. nie wiem jak się czuje człowiek naćpany bo nigdy nie próbowałam i nie zamierzam; chodzi mi o to, że mój stan umysłu jest mocno "przywiędły". Jakbym średnio kontaktowała). Jest taka teoria lekarzy DAN, że mózgi autystów są zatrute min. przez nieodpowiedni pokarm i oni się zachowują trochę jak narkomani. Otępieni, czasem pobudzeni jak na narkotycznym głodzie. Zaczęłam się zastanawiać, czy ze mną nie jest podobnie. Czy stan mojego umysłu jest spowodowany nieodpowiednią dietą, czy to raczej efekt zmęczenia, depresji, stresu itd. Najlepiej by było powiedzieć, że to z powodu braku słońca i wiosny. A może to jakiś kwiatek? (to ostatnie zdanie-dowcip zrozumie tylko mój mąż:)
Rozum mi mówi: kobieto, masz się z czego cieszyć. Może być gorzej. Zobaczysz, jak będzie, to będziesz sobie pluła w brodę i myślała, jak to nie doceniałaś, jak Ci dobrze było. Ale rozum mi też podpowiada, że człowiek nie może cały czas żyć w krainie wiecznej szczęśliwości i czasem się musi podołować, nawet jak nie ma powodu. No a kto nie ma powodu? :)
Wczoraj miałam w planie pójście spokojne na basen. Myślałam sobie, że chłopaki się zajmą sobą, a ja sobie spokojnie popływam. Taki miałam kaprys. A wyszło, jak to w życiu. Andrzej wczoraj latał jak kot z pęcherzem - bo i praca i załatwianie zapalania na niebiesko (2.04 już tuż tuż) - strach się było odezwać. Więc zorganizowałam nasz samodzielny wyjazd. A on mi dzwoni i mówi, że musi zabrać Jędrka do gazety bo w związku z akcją promującą obchody Światowego Dnia wiedzy na temat Autyzmu (w najbliższy wtorek) gazeta nasza lokalna chce mieć zdjęcie autysty i porozmawiać z jakimś rodzicem. I to już teraz. No to, co miałam zrobić. Zgodziłam się, że pojadę tam z nimi popilnować Jędrka, jak Andrzej będzie gadał. A potem tak wyszło, że też gadałam. A Jędrula grzecznie siedział. Jak aniołek. Na początku co prawda chciał zabrać pani jej zeszyt i długopis, ale zgodził się wymienić na butelkę wody i tic-taki. Co myśmy tam nagadali, to aż strach pomyśleć. Swoją drogą, to zastawiające, dlaczego Jędrek jest taki grzeczny w mediach?
Mój Andrzej bardzo się zaangażował w zapalanie ratusza na niebiesko, w związku z tym Światowym Dniem 2.04. W tamtym roku w zasadzie zrobił to z prywatnej swojej inicjatywy z pomocą kolegi. W tym roku występuje już bardziej jako reprezentant KTA i więcej osób jest zaangażowanych w akcję. Co nie zmienia faktu, że Andrzej lata tak, że własnego ogona nie widzi. Dobrze, dobrze. Jestem z niego dumna. Choć niczego tak bardzo nie pragnę, jak świętego spokoju.
I żebyśmy mogli spokojnie pojechać na basen;) Wczoraj w końcu zdążył nas zawieźć, ale Jędrek obecnie głównie bawi się na brodziku. Nawet jak go wrzuciłam na duży basen, to wyszedł i zwiał na brodzik. I nawet dobrze mu było, ale pod koniec zaczął marudzić. Bałam się, że zrobi awanturę, a ja to ostatnio znowu jakoś mocniej przeżywam (odzwyczaiłam się i tak ciężko do tego wracać). Na szczęście nie rozkręcił się za mocno, a jak dostał po basenie od pani Haliny gumę i coś tam, to się nawet uśmiechnął i zajął konsumpcją.
Noce mamy dalej nieprzespane i trudne. Dziś co prawda skończyło się tylko na szukaniu czegoś i marudzeniu, ale awantura wisiała na włosku.
Znalazłam dziś przypadkowo blog Plumm i bardzo mi się spodobał. Świeży blog, ale kilka notatek trafiło prosto we mnie. Nie wiem, czy podobną wrażliwość mamy, czy styl, czy co, ale, proszę, Plumm, pisz. Bo mi od tego poczytania, to ciut jakby energii przybyło.
PS. A tytuł notatki do rozszyfrowania. Ma podwójne znaczenie. A oba ukryte, nie tak znowu głęboko.

8 komentarzy:

  1. No będę pisała chociaż właśnie myślałam,że już nie ,bo drażnię tylko tych co tam przypadkiem zajrzą,że niby jestem a mnie nie ma.No i trochę nie wiem po co i jak.Dziecię moje chwilowo lepiej mi w oczy zagląda więc boje się gwałtownie ruszyć choćby biegnąc do komputera..
    Poderzewam u siebie depresję ,albo tylko doła mam to mamy dużo wspólnego w tym samym czasie nawet...
    Ja czytam o Was,bo to jakoś mi ten wewnętrzny dynamit lekko wygasza, bo ja cięgle z tach co myślą,że to tylko wziąć sztandar popikietować i ktoś mi to dziecko nareperuje...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekalam na wyjasnienie tytulu a tu nic z tego :/ My w zasadzie wcale nie jestesmy gotowi na te Swieta. Mam nadzieje, ze jak zaraz na zakupy pojade, to jaja jeszcze kupie ;) Maz przywiozl nam z wojazy jakies chorobsko, sam z lozka prawie nie wstaje i totalna niemoc nas ogarnela. Ale to dobrze. Nie lubie swiat zawalonych lakociami, w biegu miedzy jednym a drugim posilkiem. Lubie swieta leniwe, w minimalistycznej oprawie gastronomiczno-dekoracyjnej, nie konczace sie pekaniem w szwach i pytaniem czy to juz? Paradoksalnie, choc wczoraj w ostatniej chwili udalo mi sie cos zorganizowac izajmowalam sie wszystkim, tylko nie swietami, to kilka godzin przymusowo spedzonych w samochodzie okazalo sie doskonalym sposobem na rozwazanie Wielkiego Piatku. Chyba jak wszyscy teraz jestem po prostu zmeczona, zyje z dnia na dzien i w jakis niepojety sposob odnajduje w tym niesamowita przyjemnosc. I choc swieta w malo swiatecznej atmosferze jak na razie, cos "wisi w powietrzu", cos, co sprawia, ze choc obchodzone, bo "tak trzeba", staja sie zupelnie inne, nasze, bez jakiegokolwiek przymusu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Plumm, jeśli Cię dobrze zrozumiałam, to czytasz nas, żeby pozbyć się złudzeń, czyli się podołować. Przestań. My jesteśmy ciężki przypadek. Wokół nas wiele dzieci autystycznych funkcjonujących o niebo lepiej. Wczoraj nawet na basenie usłyszałam od trenerki: "mamy już 3 autystów wyleczonych". Pytanie, co znaczy wyleczonych. Jakiś tam rys może zostaje, ale generalnie dzieci funkcjonują dobrze. Znam osobiście takie przypadki. I nie to, żeby te dzieci przeszły jakąś specjalną terapię czy leczenie. Myślę sobie, że tak miało być. To skoro nie wiesz, jak będzie u Was, po co masz się trzymać tej najgorszej wersji? Optymizm ludziom nigdy nie zaszkodził.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym tytułem, to jedno znaczenie jest nawiązaniem do notatki Plumm i mojego komentarza do niej, którego ona jeszcze nie autoryzowała, wiec go nie widać. Chodzi mniej więcej o to, że my rodzice dzieci chorych jesteśmy święci z przymusu (bynajmniej nie z wyboru). A drugie znaczenie dotyczy nadchodzących Świąt - u mnie obchodzonych trochę z przymusu, bo nie mam na nie ani siły, ani energii, ani motywacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. I dlatego obchodzę je nietypowo. Nie robię wielkich porządków ani gotowania. Ale święconka chyba będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałam ostatnio film dokumentalny z serii świat bez fikcji 'AUTYZM - TRUDNA MIŁOŚĆ ''bardzo ciekawy,trochę jakbym oglądała siebie i syna w momentach jego agresji.Ten film Jest dostępny w internecie.Jestem żywym przykładem,że czasem jak sił już brak,przychodzi poprawa i nadzieja.Pozdrawiam i szczerze przyznaję,że modlę się o wszystkie rodziny autystów na całym świecie,bo wiem,ze łatwo nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli chodzi o święta to jestem ewangeliczką i święconki nie mam,ale chciałam jeszcze polecić piękne utwory Beaty Bednarz np.''PRAWDA JEDYNA''. Mój ulubiony.Często słuchałam i nadal słucham kazań księdza Leszka Czyża z Wisły Malinki np. o martwieniu się(dostępne w internecie). Pozdrawiam Haniu i życzę Błogosławionych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słońca, szczęścia, pomyślności,
    w pierwsze święto dużo gości,
    w drugie święto dużo wody-
    to dla zdrowia i urody!
    Mnóstwo jajek kolorowych,
    świąt wesołych oraz zdrowych!

    Edyta S.
    http://krystianek-autyzm.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Kilka słów wyjaśnienia

 Kochani Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i próby pomocy - rady itd.  Wiem, że KAŻDY piszący pomyślał o nas ciepło i chciał, jak najlepi...